Dawno
już nie wspominałem o podaży pieniądza. Na ogół mamy tu do czynienia z
kontynuacją zarysowanych w ostatnich miesiącach trendów, ale jest też trochę
ciekawostek na które warto zwrócić uwagę i przypomnieć. Przez pryzmat zmian
miesięcznych nie widać raczej nic zaskakującego. Zresztą elementy podaży
pieniądza nie należą do danych, w których zmiany miesięczne wprowadzałyby coś
rewolucyjnego w postrzeganiu trendów. W dalszej części będę się więc posługiwał
dynamikami rocznymi z lekka „utrendowionymi” by uniknąć wahań.
Coraz
dynamiczniej rośnie podaż pieniądza. Dotyczy to wszystkich miar od M0 do M3
(dane na koniec marca). Cieplejsza zima i kontynuacja wzrostu gospodarczego
natychmiast przełożyły się na większą ilość pieniądza na kontach podmiotów
gospodarczych. Depozyty przedsiębiorstw niemal przez cały ubiegły rok
utrzymywały realną roczną dynamikę wzrostu na poziomie ok. 20%. W marcu i
kwietniu roczny wzrost sięgnął aż 28%. Depozyty gospodarstw domowych (stanowią
niemal dwukrotność depozytów przedsiębiorstw) również wzrosły mocniej, ale
porównanie z przełomem lat 2005 i 2006 wskazuje, że ma to cechy efektu
bazy. O ile więc w styczniu i lutym
dynamika roczna sięgnęła 10%, to już w marcu i kwietniu uległa zwolnieniu do
ok. 7%. Można więc powiedzieć, że od około dwóch lat nasze oszczędności na
kontach bankowych rosną w tempie kilku procent rocznie i nic nie wskazuje na to
by coś miało się zmienić. Ciekawy jestem czy pierwsze podwyżki stóp
depozytów bankowych po decyzji RPP będą na tyle atrakcyjne by zwiększyć
zainteresowanie tą forma oszczędzania. W
latach 90-tych. a dokładniej w okresie naszego boomu gospodarczego oszczędności
w bankach rosły w realnie rocznie o kilkanaście procent. Kolejny wielki wzrost
oszczędności powtórzył się dopiero w okresie spadków giełdowych w latach
2000-2001. Potem, aż do przełomu 2004/2005, wartość depozytów spadała.
Biorąc jednak pod uwagę takie czynniki jak wzrost zatrudnienia, wzrost płac,
ale i koniunkturę giełdową oraz rozwój innych form oszczędzania, to obecny
wzrost depozytów o kilka procent rocznie uznaję za dobry wynik. Do kwestii
oszczędzania powrócę przy okazji omawiania najnowszych wyników oszczędzania
prze Polaków, opublikowanych przez Analizy Online.
Linia
wykresu przedstawiająca roczna dynamikę zadłużanie się przedsiębiorstw od kilku
miesięcy jest równa niemal jak spod linijki. W zasadzie prawie „spod linijki”
trend jest od początku 2005 r. kiedy to spadek zadłużenie przedsiębiorstw
zaczął zwalniać, by po roku przerodzić się w realny wzrost. W ujęciu
dynamiki wzrost wyraźnie przybiera na sile, ale po przymierzeniu tych danych do
jakichkolwiek liczb reprezentujących gospodarkę czy przedsiębiorstwa jako
całość, to w dziedzinie zadłużania się przedsiębiorstw wracamy dopiero do stanu
przeciętnego. W gruncie rzeczy więc nie dzieje się jeszcze nic specjalnego,
ale na pewno dynamice kredytów warto się przyglądać. Szczególnie warto się
przyglądać dynamice w podziale na typy kredytów gospodarczych. A tu od kilku
miesięcy dzieje się sporo ciekawych rzeczy. Wzrost roczny kredytów w rachunku bieżącym jest pochodną tempa
dynamiki przychodów podmiotów gospodarczych. Ta forma kredytowania bieżącej
działalności stawała się coraz popularniejsza w ostatnich latach, wypierając
kredyty określane przez NBP jako operacyjne. Wzrost zapotrzebowania na kredyty
operacyjne (obrotowe) wynika z faktu iż banki nie chcą całości bieżącej
działalności kredytować tylko kredytem w rachunku bo to jest ryzykowne dla
obydwu stron (czyli dla banku i dla przedsiębiorstwa), chociaż dla
przedsiębiorstw łatwiejsze. Warunki kredytów obrotowych dają większą kontrolę
nad bieżącą działalnością klienta, jemu samemu narzucając większą dyscyplinę i
precyzyjniejsze planowanie zapotrzebowania na kapitał. Wzrostu kredytów na
nieruchomości nie będę nawet komentował, bo i tak z mediów wiadomo że
budownictwo przeżywa złoty okres (mieszkaniowe i niemieszkaniowe). Po blisko
trzech latach spadku, wyraźnie wzrosło zapotrzebowanie na kredyt inwestycyjny.
Zwracam uwagę na zbieżność ze wzrostem tempa inwestycji w gospodarce. Wzrost popytu
na kredyt i to zarówno obrotowy jak i przeznaczony na inwestycje wskazuje na
dwie istotne rzeczy. Pierwsza, to wyczerpywanie się własnych zasobów na
finansowanie majątku obrotowego. Dotychczasowe linie kredytowe po prostu stają
się za ciasne w rozumieniu relacji do
majątku obrotowego czy przychodów. Po drugie, przedsiębiorstwa widzą
konieczność i sens zwiększenia skali inwestycji. Dotychczasowe tempo
inwestycji może już nie być wystarczające dla utrzymania się na rynku, a co
dopiero mówić o zwiększeniu udziałów w rynku czy chociaż utrzymaniu na
dotychczasowym poziomie. W najbliższym okresie zwiększy się rola banków w
finansowaniu wzrostu gospodarczego.
Rośnie
skłonność Polaków (gospodarstw domowych) do zadłużania się. Na koniec 2005
nasze zadłużenie wzrosło po roku o 18%. Rok później już o 30%, a na koniec
kwietnia roczna dynamika sięgnęła już
36%. Rośnie więc szybko, ale jeszcze nie tak gwałtownie jak w latach 1996-1997
czy w 1999 r. Wraz ze wzrostem zadłużenia, jego ciężar przenosi się na dłuższe
terminy. Widać, że obok poprawy wyposażenia mieszkania w meble, czy elektronikę
(AGD i RTV) coraz chętniej sięgamy po dobra najdroższe, czyli domy i
mieszkania. Trzeba przyznać, że nasze poczucie finansowej pewności siebie
wzrasta nam bardzo szybko.
Marek Żeliński, maj 2007