Budownictwo

Mniej więcej półtora roku temu pisałem o budownictwie. Wtedy mieliśmy już dawno najgorsze za sobą. Było już wtedy pewne, że gospodarka utrzyma – co najmniej w średnim terminie – wysokie jak na polskie warunki tempo wzrostu gospodarczego. Korzystne dla budownictwa warunki meteorologiczne w zimie przełomu 2006 i 2007 r. dodatkowo przyspieszyły tempo wzrostu. Branża rosła w rocznym tempie prawie 40% w okresie X 2006 – IV 2007. W ślad za tym musiały pomknąć w górę ceny robót budowlano-montażowych. Z rocznej dynamiki 2,2% w I poł. 2006 r., po roku byliśmy świadkami skoku do ponad 8%. Niemniej tematem bieżącego wpisy jest nie tyle przedstawianie historii, co określenie gdzie budownictwo jest obecnie i jaka jest jego najbliższa przyszłość.

Skupię się więc raczej na zmianach w samym budownictwie i jego udziale w gospodarce. Ekscytowanie się wysoką dynamiką wartości prac budowlano-montażowych nie ma sensu, gdyż po kiepskich dla budownictwa latach 2002-2003 i zastoju inwestycyjnym który rozciągnął się na dłuższy okres, budownictwo zaczęło odzyskiwać należną mu rolę w gospodarce. Proces odbywał się jednak na tyle dynamicznie, że rodziło to obawy o przeinwestowanie w branży i utratę kontroli nad efektywnością. Pamięć II poł. lat 90-tych i lata 2002-03 pozostawiły mocny ślad w psychice ekonomistów i analityków. Nie ukrywam, ze i mnie to w pewnym stopniu dotyczy, ale na szczęście zamiast postawy nadmiernej rezerwy wobec tego sektora, preferuje analizę problemu i szacowanie w jakiej kondycji jest budownictwo i czego można oczekiwać w najbliższej przyszłości.

Udział przychodów budownictwa w przychodach ogółem przedsiębiorstw niefinansowych sięgnął minimum w połowie 2004 r. Było to zaledwie 3,6%. W II połowie lat 90-tych. Wartość ta sięgała 6,5%. Trzeba jednak pamiętać by na tą ostatnią informację patrzeć z dużym dystansem. Pod koniec poprzedniej dekady gospodarka zaczęła zwalniać, a budownictwo napędzane inwestycjami wciąż osiągało wysokie przychody. Stąd osiągnięty wtedy wysoki udział w gospodarce. Wg udziału w PKB, w 1999 r. udział budownictwa wyniósł 7%, a w 2004 r. ok. 5%. Z drugiej strony, niski udział budownictwa w gospodarce w 2004 r. to efekt statystyczny wywołany szybszym wzrostem większości pozostałych branż w gospodarce i stosunkowo niskim tempem nakładów inwestycyjnych od których budownictwo jest silnie uzależnione.

Kiepski stan budownictwa w latach 2002-2003 to efekt nałożenia się dwóch niekorzystnych procesów na siebie. Warto o tym wspomnieć i z tego względu, że obecnie mamy do czynienia z sytuacją dokładnie odwrotną. Wysokie tempo nakładów inwestycyjnych oraz korzystna (tzn. w porównaniu ze stanem sprzed kilku lat) sytuacja finansów publicznych radykalnie poprawiły popyt na usługi budowlano-montażowe. Do tego należy oczywiście dołączyć wzrost zatrudnienia i poprawę sytuacji materialnej Polaków. Do tekstu dołączyłem tabelę w skrócie pokazującą w jakim tempie rosło budownictwo i co się przyczyniło do jego rozwoju. By uniknąć efektu jednego roku, co pozwala w przypadku budownictwa uniknąć skoków wyliczanych wartości (dynamik, struktur), porównałem wyniki zsumowane z lat 2003-2004 i 2006-2007. Po uwzględnieniu cen, budownictwo wzrosło o ponad 40% w tym okresie. Do takiego skoku budownictwa przyczyniły się w 51% obiekty inżynierii lądowej i wodnej. Prawie 2/3 z tej grupy przypada na budowę i remonty dróg, mostów i szlaków kolejowych. W 33% do wzrostu budownictwa w omawianym okresie przyczyniły się „budynki niemieszkalne”. W połowie to obiekty przemysłowe i magazynowe, a prawie w ok. 1/4 – obiekty handlowo-usługowe. Jak więc widać, dynamiczny wzrost budownictwa w niemal 85% jest wynikiem nakładów inwestycyjnych generowanych przez sektor prywatny i państwowy. Budownictwo mieszkaniowe, wbrew pozorom, nie jest czynnikiem decydującym o kondycji sektora jako całości. Powtarzam to wielokrotnie, gdyż media i część komentatorów niepotrzebnie przyczyniają się do tworzenia takiego obrazu. Budownictwo mieszkaniowe to tylko kilkanaście procent prac budowlano-montażowych w Polsce w tak zarysowywanym trendzie. Przy porównaniu minionych 12 miesięcy (VI 08 – VI 07) do analogicznego roku wcześniejszego, udział budownictwa mieszkaniowego sięga 28% w strukturze przyczyn wzrostu budownictwa. Sądzę jednak, że w średnim terminie budownictwo mieszkaniowe może nie utrzymać takiego udziału w strukturze. Zwracam na to uwagę, gdyż obecnie mamy do czynienia z pewnego rodzaju efektem statystycznym. Pozostałe dwa główne działy budownictwa wymienione wyżej rozwijają się w tempie wolniejszym obecnie, uzależnionym od tempa nakładów inwestycyjnych.

Świetna koniunktura radykalnie poprawiła wyniki sektora. Na koniec 2007 roku aż 89% podmiotów klasyfikowanych w dziale 45 (budownictwo) osiągało zysk netto. Wśród działów krajowej gospodarki to jeden z najlepszych wyników. Sześć lat temu było to zaledwie 64%, czyli niewiele mniej niż wynik dla przedsiębiorstw niefinansowych. Rentowność brutto sprzedaży to na koniec roku 6,1%, a po I kw 2008 6,3%, czyli powyżej średniej dla gospodarki. Przedstawione wyniki dla budownictwa są nawet minimalnie lepsze niż w latach 1997-1998, kiedy to budownictwo przeżywało swój poprzedni boom.

O perspektywach budownictwa napiszę w kolejnej części w najbliższych tygodniach.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wycena i analiza przedsiębiorstw; analizy branżowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.