Najnowsze dane NBP o podaży pieniądza i czynnikach jego kreacji obejmują wprawdzie to co działo się w październiku, ale z przyczyn obiektywnych nie mogą nam dać odpowiedzi na pytania jak sektor bankowy znosi kryzys oraz będą trendy na najbliższe miesiące. Na październik przypadł bodaj najgorszy okres (mam przynajmniej taką nadzieję) kryzysu na rynku finansowym. Z jednej strony banki reagowały nadmierną ostrożnością na dynamicznie zmieniające się warunki i niekorzystne prognozy, a z drugiej strony klienci kredytowi banków podejmowali szybkie decyzje by umknąć nadchodzącym zmianom regulacji. W tym ostatnim przypadku mam na myśli m.in. ograniczenie dostępu do kredytu w CHF i zaostrzeniu kryteriów udzielania kredytów dla gospodarstw domowych i niektórych sektorów gospodarki.
Tak naprawdę do tej pory możemy domniemywać tych trendów, bo wiadomo było że dane za październik nie pomogą w interpretacji bieżących wydarzeń. Pełniejsze dane publikowane przez NBP, a zawierające podział na poszczególne typy kredytów dla gospodarstw domowych i podmiotów gospodarczych podają dane do września. Tak naprawdę dopiero gdzieś pod koniec grudnia będziemy mieli pełny obraz sytuacji na rynku kredytowym z punktu widzenia banków. Dostępne będą dane za listopad i być może też dane szczegółowe. Natomiast zmianę postrzegania branż będziemy mogli poznać dopiero po opublikowaniu danych o sytuacji przedsiębiorstw za IV kwartał. Te dane poznamy niestety dopiero w II połowie lutego. Obecnie możemy próbować zgadywać z relacji medialnych jak ewentualnie zmieniają się preferencje banków. Praktycznie pewne wydaje się poważne ograniczenie kredytów na mieszkanie i domy. Zaostrzenie kryteriów udzielania tych kredytów i ograniczenie dostępu do CHFa powinno wyraźnie zbić dynamikę przyrostu tych kredytów. Niemniej tu bym specjalnie nie ubolewał. Poza gwałtownością korekty, której nikt nie lubi (ani bankowcy ani deweloperzy), utrudnienie w dostępie do kredytów popularnie zwanych hipotecznymi będzie mieć tą zaletę, że uniemożliwi dostęp do kredytu gospodarstwom domowym dla których tenże kredyt to zbyt duże ryzyko. Październik przyniósł jednak dane które trochę zaskakują, o czym dalej. W przypadku kredytów dla podmiotów gospodarczych pytaniem na które jeszcze nie ma odpowiedzi jest: o ile i komu banki ograniczą udzielanie kredytów. Wzniecana ostatnio panika jakoby banki radykalnie chciały obniżyć kredytowanie gospodarki jest grubo przesadzona. Banki żyją z kredytu i co najwyżej muszą podjąć decyzję komu utrudnić dostęp z racji zwiększonego ryzyka działalności. Obawiam się że zdarzą się decyzje przypadkowe, ale skutki tego (ograniczone finansowanie) mam nadzieję nie będą zbyt długo rozciągnięte w czasie.
Zgodnie z oczekiwaniami dane elementów podaży za październik są świadectwem nerwowości jaka panowało w relacji bank-klient, radykalnych korekt prognoz makroekonomicznych i kryzysu zaufania na rynku finansowym. Największym zaskoczeniem jest skala wzrostu zadłużenia gospodarstw domowych. W październiku, zadłużenie w relacji do września wzrosło aż o 7%!. Wykrzyknik jest tu jak najbardziej na miejscu, ponieważ pomijając okresy kiedy na GPW pojawiały się prywatyzowane podmioty Skarbu Państwa (na akcje których udzielano pożyczek), w ostatnich latach trudno znaleźć podobny przykład. Jak wcześniej wspomniałem brak jeszcze szczegółowych danych by odpowiedzieć na pytanie jaki segment kredytów dla gospodarstw domowych wzrósł najsilniej, ale na pewno przyczyniły się do tego kredyty na mieszkanie. Tak więc pomimo poważnej restrykcyjności banków, część gospodarstw domowych która planowała wziąć kredyt w najbliższych miesiącach, zrobiła to w październiku. Nie ma też co ukrywać, że silny wpływ na wzrost wartości portfela kredytów miało osłabienie złotego. We wrześniu kredyty walutowe udzielane na sfinansowanie nieruchomości stanowiły 36% zadłużenia gospodarstw domowych. Możliwe jest więc, że osłabienie złotego przyczyniło się do wzrostu wartości portfela kredytów w październiku o 1/3.
Sporo do myślenia dają dane dotyczące podmiotów gospodarczych. O blisko 1% procent w porównaniu z wrześniem spadła wartość depozytów. O tej porze roku w ostatnich trzech latach mieliśmy do czynienia ze wzrostem o od 2% do niemal 3%. Zamiast więc wzrostu wartości depozytów przedsiębiorstw o 2-3 mld zł, mieliśmy do czynienia ze spadkiem. Relatywnie mocno wzrosło też kredyty w porównaniu z wrześniem, bo o 3,3%. Nominalnie było to 7 mld zł. co stanowi wartość wzrostu za cały IV kw w 2006 i 2007 r. Również tutaj pewien wpływ mogły mieć kredyty walutowe, ale już w stopniu dwukrotnie mniejszym niż w przypadku gospodarstw domowych. Wygląda wiec na to, że nie tylko banki w obliczu kryzysu postawiły na płynność. Teoretycznie istnieje i taka możliwość, że podnoszenia własnej płynności, tak naprawdę jest walką o jej utrzymanie wobec pogarszającej się sytuacji kontrahentów. Niestety, muszę pozostać sferze domysłów.
Co ciekawe więc, pomimo niemal codziennego w październiku zalewu informacji o ograniczaniu kredytowania przez banki, mieliśmy do czynienia z sytuacją dokładnie odwrotną. To oczywiście stan przejściowy i z całą pewnością nie będziemy mieli powtórki tego z listopadzie czy grudniu.