Zmiana koszyka inflacji w latach 2004-2008. Lubimy restauracje, ale myć się niekoniecznie

Przeglądając fora internetowe zauważyłem, że internautów interesuje skład koszyka inflacyjnego. Chyba ze dwa razy publikowałem tabelę ze strukturą koszyka, więc i w tym roku postaram się zaspokoić ciekawość internautów. Faktycznie, trudno znaleźć ciekawe informacje o inflacji, a jeszcze trudniej o zasadach tworzenia koszyka i o jego strukturze. Dyskusjom na forach towarzyszy spór o rzetelność GUSu przy tworzeniu koszyka i wyliczaniu inflacji. Zresztą słowo spór to pewnie nadużycie, ponieważ większość dyskutantów i tak uważa, że GUS oszukuje, a spór koncentruje się na skali oszukiwania obywateli. Objaśniać czym jest inflacja jednak w tym wpisie nie zamierzam, bo i tak tych którzy widzą w tym spisek władzy przeciwko obywatelowi, nie przekonam.

Nie chciałbym się jednak ograniczyć do prostego podania struktury nowego koszyka, więc wpadłem na pomysł by pokazać jego zmianę w bardzo korzystnym gospodarczo dla Polski okresie 2004-2008 r. Optykę można przyjąć różną. Można patrzeć tylko na średnie wynagrodzenie, ale należy pamiętać iż w tym okresie bezrobocie spadło o połowę, co oznaczało pojawienie się w gospodarstwach domowych nowych źródeł dochodów. Średnie wynagrodzenie w tym okresie (XII 2003 do XII 2008) wzrosło o niemal 30%. Jednak inflacja za ten okres zjadła nam prawie połowę tego wzrostu. Niezwykle udany dla Polaków pod względem wynagrodzeń był okres 2007-2008. Średni roczny realny wzrost wynagrodzeń za ten okres (opieram się na wynagrodzeniu w przemyśle) to ponad 6%. Wzrost wyjątkowy, ale trzeba przyznać że początkowo mający oparcie we wzroście wydajności.

Jakiś rok temu wydawało mi się, że nowy koszyk z racji wzrostu kilku pozycji powinien wyraźnie zmienić strukturę. Przykładowo, w ubiegłym roku koszty użytkowania mieszkania wzrosły o ok. 11%. Mimo iż koszyk tworzony jest w oparciu o „przeciętnego” Polaka, to wzrost ten jest duży, co oznacza że dla gospodarstw domowych które odnotowały wzrost dochodów poniżej średniego, było to duże uderzenie w domowy budżet. Przez cztery lata koszty utrzymania mieszkania wzrosły o 31%, czyli wartość minimalnie wyższą niż wynagrodzenia. Gaz i opał wzrosły odpowiednio o 64% i 51%. Energia elektryczna wzrosła (tzn. cena) w okresie czterech lat o 23%. Istotna część tych podwyżek przypada na rok ubiegły. W przypadku gazu dochodzi jeszcze rok 2006, kiedy w ciągu roku ceny skoczyły o 16%.Opłaty za mieszkanie skoczyły przez cztery lata o ¼. Pocieszeniem tylko może być relatywnie mała podwyżka energii cieplnej, bo tylko o 15%. W okresie 2004-2008 udział kosztów mieszkania, co ciekawe spadł z 21,2% na 19,4%. W porównaniu z ubiegłym rokiem wzrost był stosunkowo niewielki. Tylko szybkiemu wzrostowi wynagrodzeń zawdzięczany to, iż koszty mieszkania nie zwiększyły udziału w koszyku inflacyjnym, co jak sadzę w tym roku już się nie uda. Niewielkim pocieszeniem mogą być stosunkowo małe wzrosty cen wyposażenia mieszkania, bo po czterech latach tylko o 7,2%, co biorąc pod uwagę pozostałą cześć koszyka oznacza niewielki relatywny spadek cen wyposażenia.

Żywność (wraz z napojami bezalkoholowymi) przez cztery lata wzrosła o 21% co przełożyło się na dalszy jej spadek w koszyku. Obecnie żywność w koszyku stanowi 24,6%, a 10 lat temu było to ponad 30%. Żywność relatywnie tanieje, co niestety prowadzi do spożywania jej w nadmiarze i tycia społeczeństwa. Jak widać, spadek cen nie zawsze społeczeństwu służy.

Stabilny jest udział kosztów odzieży i obuwia. Nie oznacza to wcale, że nie dbamy o swój wygląd. Wręcz przeciwnie. W ciągu czterech lat, ceny tej grupy towarów spadły o prawie 27%. Żeby „odczarować” statystykę, trzeba uczciwie przyznać, że to również zasługa wyszukiwania jak najtańszej odzieży przez gospodarstwa gorzej uposażone.

A na co przeznaczamy zaoszczędzone na żywności i innych pozycjach pieniądze? Rozwijamy się intelektualnie, fizycznie i chętniej bywamy w miejscach publicznych. Łączny udział pozycji obejmującej koszty restauracji, wypoczynku, kulturę i hotele skoczył z 10% w 2004 do 14% w 2008. Jak na strukturę koszyka to istotny skok. Z tym skokiem intelektualnym być może trochę przesadziłem, ponieważ na naukę specjalnie więcej wydawać nie chcemy. Udział edukacji w koszyku jest dość stały, w ceny w ciągu czterech lat skoczyły o 14%. Niestety myć się chyba też nie chcemy, albo przynajmniej doszło do znacznego zróżnicowania w społeczeństwie. Udział pozycji „inne…” nawet się zmniejszył. Pozycja ta obejmuje m.in. środki czystości i kosmetyki. Kiepsko więc z higieną u nas.

Kończąc na wesoło, można życzyć Polakom, żeby zanim wyjdą do restauracji na obiad wcześniej się umyli.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.