Emerytura “państwowa” i “prywatna”

W toku dyskusji o przedłużeniu wieku przejścia na emeryturę co chwilę przemykają przez media dość niekorzystne opinie o II filarze (OFE). Mam na myśli zmianę sposobu postrzegania emerytury z części „państwowej” (ZUS) i „prywatnej” (OFE), a na pewno bardziej tej drugiej. To mieszanina żali i pretensji, częściowo słusznych ale i wynikających z niezrozumienia czym jest oszczędzanie w II filarze. Tak naprawdę dyskusja o OFE zaczęła się przed rokiem przy okazji redukcji składki przelewanej na OFE. Była to dobra, na ogół merytoryczna rozmowa miedzy ekonomistami. Poruszaliśmy wtedy wątek kosztów budowy równoległego niezależnego filaru w obliczu narastania deficytu finansów publicznych. Był też poruszany wątek stopy zwrotu z I i II filaru przy okazji sporu o wielkość emerytury. Ten drugo wątek nie był specjalnie zauważony szerzej przez media, stąd być może z większa czkawką od czasu do czasu powraca.

Nie będą poruszał tematu czy II filar w postaci OFE był niezbędny do zbudowania systemu, gdzie emerytura jest uzależniona tylko od składki, czy nie. Moim zdaniem nie jest niezbędny, ale skoro OFE są, to jest zostawmy i traktujmy jako składnik (uzupełnienie) systemu emerytalnego.

Zauważyłem że ostatnio wiele razy przedstawiciele mediów i część polityków przypomina reklamy OFE, gdzie pokazywano emerytów na tle jednorodzinnych domów (te pamiętam) czy na zagranicznych wakacjach. Ja też nie lubię naciąganych reklam, ale chyba nikt nie wierzył że z inwestowania części składki w OFE będzie można budować dom lub jeździć na zagraniczne urlopy. O ile zresztą pamiętam, to takie deklaracje nie padały, ale obrazki były sugestywne i kuszące. Akurat tą część krytyki uważam za dziecinną, ponieważ poziom reklam nie odbiegał od reklamowej codzienności jaką nam serwują media. Niemniej wielokrotne odnoszenie się do nich sugerują że publicyści i dziennikarze w nie uwierzyli (w co wątpię) lub szukają jakichkolwiek argumentów do krytykowania OFE. Tylko, że to trochę tak jakby uwierzyć w sms, że w zasadzie to właśnie wygraliśmy bmw, tylko trzeba jeszcze wykonać kilka telefonów.

Początkowe zaufanie do OFE brało się nie tyle z rozumienia idei inwestowania przez OFE, co między innymi z popularnej w Polsce fatalnej opinii ZUS. Opinii zresztą mocno przesadzonej, ale o tym Polacy zaczynają się dopiero bardzo powoli dowiadywać. Nie tyle z powodu poprawy wizerunku przez sam ZUS, co początku dostrzegania wad OFE. OFE są niepubliczną (pomijam tu dyskusję Komisją Europejską o zaliczaniu lub nie OFE do finansów publicznych) formą zarządzania i inwestowania przymusowo odprowadzanej składki. Taj jak I filar, II filar ma wady i zalety.

Z biegiem lat Polacy zauważyli, że „prywatne” OFE to nie jest maszynka do ponadprzeciętnego pomnażania pieniędzy. Ta refleksja pojawiła się znowu po podaniu wyników za rok ubiegły. Część komentatorów zaczął narzekać, ze na koniec 2011 r. wartość jednostki w OFE spadła w porównaniu z 2010 r. Spadła jednak tylko o 4,5% co jest dość naturalnym wynikiem biorąc pod uwagę w co OFE inwestują. OFE mają narzucone ustawowo ograniczenia w co mogą inwestować. Nie wnikając w detale i w dużym uproszczeniu można powiedzieć, że jeszcze niedawno do 40% OFE mogły dać w  akcje a resztę w papiery dłużne. Po redukcji składki przelewanej do OFE, granica udziału akcji jest powoli podnoszona. W ciągu ostatnich lat średnia udziały akcji w portfelu ogółem wyniosła nieco ponad 31%. Wartość maksymalna 38%( hossa w 2007), a minimalna 20% na początku 2009 r. Wahania udziału akcji to efekt zmiany wyceny (tzn. cen akcji w portfelu) oraz ich sprzedaży lup kupna przez OFE. Z punktu widzenia składu portfela i jego zmienności, OFE przypominają fundusze (zarządzanie przez TFI) typu MIS wg terminologii prezentowanych czasami przeze mnie wyników funduszy przez firmą Analizy Online.

Struktura portfela wydaje się być naturalna. OFE to nie maszynka do spekulacji, chociaż w innych krajach, tego typu fundusze mogą niejednokrotnie więcej inwestować w akcje.  Rządowe papiery dłużne są, jak na warunki rynkowe, instrumentem dość bezpiecznym i dają dodatnią stopę zwrotu. Od 2003 (do tego czasu RPP radyklanie obniżyła stopy procentowe wskutek spadku inflacji) średnia rentowność krajowych papierów to 5,6%. Dla dalszych rozważań zmienność oprocentowania nie ma znaczenia. Tyle więc możemy dostać z inwestowania ponad 60% portfela środków w OFE. Składnikiem, który ma nam zapewnić ponadprzeciętną stopę zwrotu są akcje. Roczne stopy zwrotu od 2003 dla naszej giełdy to ok. 18%. To wartość dla WIG. WIG20 w tym okresie daje ok. 13%.  Ale to tylko średnia, bo bywały lata kiedy WIG spadał aż o 52%! (np.XII 2008 / XII 2007). Zmienność to niestety ogromna wada rynku akcji. Zarządzający w OFE są od tego by minimalizować efekt gwałtownych spadków. OFE nie mogą jednak całkowicie wysprzedawać się z akcji, bo to dobiłoby już całkowicie nasz rynek. Wskazane średnie stopy wzrostu i wagi (tzn. skład portfela) jednoznacznie wskazują na możliwe do osiągnięcia stopy zwrotu. Teoretycznie ok. 9%. I faktycznie w tym czasie średnia roczna zmiana jednostki w OFE to ponad 8%. Najgorszym rokiem dla OFE był 2008, kiedy to na koniec roku wartość jednostki w ujęciu rocznym spadła o 14%. Tak jak i teraz, media strasznie narzekały. Niestety mało kto ludziom tłumaczy, że OFE to nie kura znosząca złote jajka i osiąganie wyższej niż w ZUS wartości waloryzacji (pod warunkiem poprawnego inwestowania) wcale nie da wygórowanej stopy zwrotu. Tego typu fundusze od czasu do czasu przynoszą straty. Kiepskie ostatnie kilka miesięcy na giełdach oraz wysokie wartości w okresach odniesienia, spowodowały że w ciągu trzech lat średnia ważona jednostki wzrosła w ciągu trzech lat wzrosła tylko o 6,4%. To wcale nie oznacza, że OFE są złe. Po prostu na rynkach nie zawsze panuje hossa, a w OFE pracują normalni ludzie, którzy pomimo ogromnego doświadczenia nie mogą (bo to po prostu niemożliwe) przewidywać przyszłości z idealną precyzją.

Problem z rozczarowaniem i krytyką OFE (w zakresie zmienności wyników i stopy zwrotu) wynika z niezrozumienia warunków rynkowych (zmienność rynków akcji) oraz z wiary, że „prywatny” pozwala osiągać zawsze większą stopę zwrotu. Żeby było śmieszniej, to średnia stopa po której od 2003 (bez 2011) ZUS waloryzuje nasze składki to 7,3%. Bez lat 2007 i 2008, które zawyżyły średnią, wynosi ona 4,3%. Ponadto w ZUS stopa waloryzacji nie była ujemna.

Trzeba pamiętać, że podane przeze mnie średnie stopy zwrotu dla rynku akcji i obligacji to wartości historyczne. Zakładając normalny rozwój naszego kraju i regionu, to w przyszłości stopy te istotnie spadną. Będzie to również dotyczyć w pewnym stopniu wskaźnika waloryzacji w ZUS. Zresztą sama jego konstrukcja może ulegać zmianom.

Polacy powoli się więc dowiadują, że zarówno odkładanie w ZUS jak i w OFE mają swoje wady i zalety. Różnica to nie tylko stopa zwrotu, która powinna być nieco większa w przypadku OFE. Do tego dochodzi ryzyko polityczne większe w przypadku ZUS i rynkowe, większe w przypadku OFE. W uproszczeniu, rolą I filaru jest bezpieczeństwo (gwarancja państwa) i częściowo solidarność pokoleniowa, a II filaru większa stopa zwrotu i odpowiedzialność za swoją przyszłość.

 

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Finanse osobiste. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.