Spór o II filar. Zaskakująca analiza obrońców OFE.

Kiedy tydzień temu (wtorek 21 maja) brałem się za lekturę ekonomicznej wkładki do Rzeczpospolitej, z dużą ciekawością szukałem strony z artykułem „OFE – trwały stymulator wzrostu” w dziale Opinie. Autorami są znani i dobrzy w swoim fachu ekonomiści, Janusz Jankowiak i Mirosław Gronicki. Już tytuł budził moje zaciekawienie i nutką zdumienia. Artykuł jest streszczeniem opracowania niemal 100-stronicowej pracy przygotowanej przez wymienionych ekonomistów. Autorzy przeanalizowali wpływ OFE na gospodarkę. Artykuł miał być nie lada novum w dyskusji o OFE, ponieważ bodaj po raz pierwszy mamy do czynienia z kompleksową analizą wpływu OFE na gospodarkę. Do tej pory w polemice, skupiano się raczej na kwestiach deficytu wywoływanego płatnościami do OFE, zadłużenia, funkcjonowania OFE i polityki inwestycyjnej, czy porównania z ZUS.

Po lekturze artykułu pozostaje ogromny niedosyt wymieszany ze zdziwieniem. Nie mogąc uwierzyć w tendencyjną analizę, która wymienia praktycznie tylko zalety OFE, początkowo przyjmowałem że autorzy niefortunnie dokonali streszczenie pełnej wersji raportu. Żadnych skrupułów nie miał natomiast Bogusław Grabowski, który na autorach raportu nie pozostawił suchej nitki. Ocena i zarzuty dotyczycące raportu o zaletach OFE, były tak okrutne że nawet nie będę ich przytaczał. Proponuje odsłuchać rozmowę jaką przeprowadzono z B.Grabowskim w stacji Tokfm  w piątek o 7.40. Obawiam się niestety, że raport wymaga ostrej reakcji.

Analiza J.Jankowiaka i M.Gronickiego zamiast wprowadzić dyskusję o OFE na wyższy poziom, stawia pytanie o granicę stronniczości w debacie publicznej. Niestety zamiast bronić raportu, co jest i tak zadaniem karkołomnym, wygląda na to że autorzy będą musieli się bronić przed zarzutami o lobbowanie na rzecz OFE.

Nie będę się odnosił do liczb, bo zaprezentowany sposób rozumowania i wyprowadzone wnioski są jednostronne i generalnie trudne do przyjęcia. Na tej zasadzie, liczbami można sobie uzasadniać wszystko. Jako ciekawostkę podam, że wg autorów praktycznie każdy parametr makroekonomiczny  poprawiał się dzięki OFE. Np wg autorów nominalny PKB za lata 1999-2012 dzięki OFE był o 7% większy od wariantu bez OFE. Stopa bezrobocia (wg BAEL) bez OFE byłaby obecnie wyższa o 2,2 pkt. proc. gdyby nie OFE. Po lekturze artykułu dochodzi się do wniosku, że im większe płatności do OFE tym lepsza sytuacja gospodarcza. Im większy deficyt w systemie emerytalno-rentowym, tym lepiej. Wychodzi wiec na to że aby być lokomotywą gospodarczą tej części świata, wystarczy 2 lub 3 krotnie zwiększyć przelewy dla OFE. Dla osób, które mają świadomość problematyki OFE w kontekście deficytu finansów publicznych i zadłużenia państwa, wnioski z artykułu są zaskakujące. Taka jest naturalna logika, ponieważ autorzy nie podają jaka jest granica takiego działania, tzn. zwiększania przelewów do OFE.

Pozornie ciekawy może wydawać się wątek akumulacji oszczędności przekazywanych na OFE i wpływu na inwestycje. Niestety brak analizy kosztów tych oszczędności. Bo OFE to tak naprawdę oszczędności na kredyt. To tak jakbym się szczycił że założyłem dobrze prosperujący biznes z pieniędzy pochodzących z lokaty oszczędnościowej, ale nie wspomniał że pieniądze na lokatę pochodziły z kredytu.

Autorzy nie mówią nic (to jeden z moim zdaniem największych mankamentów opracowania) o alternatywnych inwestycjach, kosztach inwestycji, przedmiocie inwestycji, czy organizacji inwestycji. Skąd autorzy biorą przekonanie, że rząd nie mógłby lepiej i taniej inwestować puszczane przez lata do OFE miliardy złotych. Czy bezrobocie było również niższe dlatego, że OFE inwestują w papiery skarbowe? Autorzy nie odnoszą się do skali przelewów. Jakiś sens inwestycyjny mogą mieć tylko środki lokowane w papiery nieskarbowe (w tym w akcje), ale w tym przypadku powstaje pytanie o efektywność tych inwestycji.

Ciekaw jestem jak autorzy porównują opłacalność inwestycji bezpośrednio z budżetu w infrastrukturę, programy budownictwa mieszkaniowego  czy fundusze poręczeniowe z inwestycjami OFE. Brakuje opinii do instytucjonalnych kosztów działania OFE. Te koszty to m.in. koszt zarządzania OFE itd. pobierane z naszych składek przelewanych do OFE. Brakuje informacji o optymalnej w naszych warunkach wielkości przelewów do OFE, bo jak wspomniałem, nie widzę korzyści  z obracania pieniędzy w obligacjach skarbu państwa dla sytuacji makroekonomicznej.

Autorzy swoje wyliczenia zdają się opierać na zasadzie, że OFE to wyciągnięty strumień pieniędzy w finansów publicznych i przekazany na inwestycje. Autorzy nie wskazali czy aby nie lepiej byłoby inwestować bezpośrednio z budżetu i przy mniejszych kosztach. Inaczej mówiąc, czy OFE to naprawdę taki efektywny kanał transmisji pieniądza publicznego  na  inwestycje?

Z punktu widzenia reakcji państwa na zmianę koniunktury gospodarczej, lepsze jest modyfikowanie bodźców gospodarczych (np. wsparcie przedsiębiorstw w okresie kryzysu) w zależności od sytuacji makroekonomicznej, niż tylko ograniczone z natury rzeczy zmiany struktury inwestycji w portfelach OFE. Z tego punktu widzenia OFE są zbyt sztywne.

To tylko wybrane pytania i wątpliwości do opracowania J.Jankowiaka i M.Gronickiego. Trudno wobec tego komentować liczby przedstawione przez autorów. Już wnioski i przyjęta logika dla wyliczeń sugerują, że to trochę model z założoną tezą. Zachęcam oczywiście do lektury artykułu w Rzeczpospolitej.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.