Kredyty. Wzrost czy jakość?

Słabe tempo wzrostu gospodarczego nie sprzyja rozwijaniu akcji kredytowej. Jeszcze w okresie II poł. 2011 – I poł. 2012 r. nominalna roczna dynamika portfela kredytowego (bez kredytów dla sektora bankowego, funduszy rynku pieniężnego), mieściła się w przedziale 10%-15%. Od kilku miesięcy można mówić niemal o stagnacji. Od listopada 2012 do maja tego roku, roczne wzrosty w poszczególnych miesiącach mieściły się w przedziale od 1% do 3%. Właśnie w maju, wartość portfela kredytowego była zaledwie o 1% większa od ubiegłorocznej (maj’12). A kiedy weźmie się pod uwagę niewielkie pogorszenie jakości portfela, to można praktycznie mówić o stagnacji. Nie jest to sytuacja komfortowa dla banków, ale i nie tragiczna.

Wg danych KNF dla sektora bankowego, kredyty stanowią 65% aktywów sektora. Rok temu udział ten przejściowo dochodził do 68%. To kolejna dana, która potwierdza, że nie są to czasy na ekspansję kredytową. Oczywiście może ktoś powiedzieć, że banki są zbyt zachowawcze w kredytowaniu. Zalecałbym jednak ostrożność w stawianiu takich ocen. Moim zdaniem to maksimum możliwości przy obecnym stanie gospodarki. W relacji do PKB, portfel kredytowy stanowi obecnie ok. 56%. Na przełomie 2011/2012, a więc wtedy gdy gospodarka rozwijała się w tempie ok. 4% PKB, udział portfela kredytowego stanowił ok. 58% PKB. Bardziej ekspansywna polityka banków mogłaby prowadzić moim zdaniem do pogorszenia jakości portfela.

Portfel kredytowy (mowa o kredytach dla instytucji niefinansowych) można przedstawić w czterech segmentach. Pierwszy, o największym udziale, to kredyty dla gospodarstw domowych. To aż 59% portfela kredytowego. Jakość tego portfela jest dość stabilna. Zagrożone jest 7,5% portfela. W poszczególnych podgrupach, jesteśmy świadkami ogromnego zróżnicowania.

Prawie dwie trzecie kredytów dla g.dom. stanowią kredyty mieszkaniowe. Dynamiką wzrostu portfel kredytów dla g.dom. przypomina kredyty ogółem, czyli praktycznie mamy stagnację. Mamy tu do czynienia z jakby dwoma światami. Pierwszy to kredyty mieszkaniowe. Mimo wciąż przeważającego udziału kredytów walutowych i sianego w ostatnich latach strachu, jakość portfela mieszkaniowego jest na dość dobrym poziomie. Zagrożone jest zaledwie 3% tych kredytów. Niestety wartość ta w ostatnich kwartałach bardzo powoli wzrasta. Na przykład na przełomie 2009/2010 kredyty zagrożone stanowiły ok. 1,5% całości.

Większość pozostałej części kredytów dla g.dom. to grupa określana jako kredyty konsumpcyjne. Są tam karty kredytowe, kredyty ratalne, samochodowe itd. Wartość tej części portfela spada w tempie ok. 4% rocznie od dwóch lat. Kiepsko jest również z jakością szeroko rozumianych kredytów konsumpcyjnych. Jeszcze na koniec 2009 r. zagrożone było 14% portfela. Dwa lata później już 18,3% by obecnie ustabilizować się na poziomie 17,2%. Widać więc mozolną walkę o utrzymanie jak największej części rynku z poprawą jakości portfela.

Druga w kolejności grupa kredytów, to kredyty dla MSP (małe i średnie przedsiębiorstwa). W portfelu kredytów stanowią 18% z niewielkimi odchyleniami (maks. 1 pkt.proc.). Po wzrostach 20% yoy niemal  jeszcze do połowy 2012 r., obecnie sektor bankowy nie potrafi przebić 165 mld zł. Stan portfela z maja tego roku w zasadzie odpowiada wartości sprzed roku. Sukces to czy porażka? Powiem tak: raczej nie porażka. Wartość nominalna portfela nie spada, a jakość portfela (13,1% z utratą wartości) jest minimalnie gorsza w porównaniu z przełomem 2011/2012.

Jakość portfela przypadającego na duże przedsiębiorstwa jest wyraźnie lepsza, bo „tylko” 9,8% kredytów wskazanych jest jako z utratą wartości. W ostatnich miesiącach (potwierdziły to wyniki z maja) wartość portfela dla tej grupy klientów utrzymują dynamikę wzrostu 2%-3% rocznie. Na duże przedsiębiorstwa przypada prawie 12% portfela kredytowego.

Ostatnia grupa kredytobiorców jest mała (zaledwie 10% portfela kredytowego), ale za to bardzo pożądana. To instytucje sektora publicznego (rządowego, samorządowego i FUS). Banki niemal biją się o obsługę tych klientów. Zaletą są nie tyle osiągane marże, które z powodu ostrej rywalizacji są skromne, ale niewielkie (żeby nie powiedzieć: marginalne) ryzyko utraty lokowanych w kredytach środków. Zaletą jest też możliwość nawiązania szerszej współpracy. Chodzi tu o obsługę rachunków podmiotów sektor publicznego i jednostek mu podlegających. Dynamika roczna wzrostu portfela kredytowego instytucji sektora publicznego przekraczała 30% w latach 2011 – I poł. 2012. Obecnie (wyniki za maj) jest to już „tylko” 6% yoy. Walnie przyczyniły się do tego m.in. przepływające przez jednostki samorządowe unijne pieniądze na finansowanie rozwoju. Utratę wartości stwierdzono w …. zaledwie 0,42%, co wydaje się wartością wprost śmiesznie małą. Niestety i ten sektor przestaje być oazą spokoju. Wartość kredytów z utratą wartości powoli bo powoli, ale niestety rośnie.

Po danych z tego roku widać, że nie jest łatwo łączyć, w obecnych okolicznościach gospodarczych, działań zmierzający do zwiększenia wartości portfela kredytowego z poprawą jego jakości. W zasadzie to się, w skali sektora ogółem, nie udaje. Wartość kredytów ogółem jest na poziomie ubiegłorocznym, a z trudem udało się powstrzymać pogarszanie jakości kredytów. Czy się faktycznie udało, to nie jest wcale takie pewne. Ze stwierdzoną utratą wartości w maju 2012 było 8,4% portfela, a obecnie jest to niemal 9%. Przedłużanie się obecnej sytuacji gospodarczej nie jest bankom na rękę. Jeżeli taka sytuacja miałaby się przedłużać, to trzeba będzie przejrzeć koszty działalności. Wynik netto banków po pierwszych pięciu miesiącach jest minimalnie lepszy od ubiegłorocznego (6,9 mld zł za okres I-V 2013). Niestety wynik na działalności bankowej był o ponad 1 mld zł gorszy od ubiegłorocznego.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wycena i analiza przedsiębiorstw; analizy branżowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.