1 proc PIT na Org. Pożytku Publicznego. Refleksje i propozycje.

2017_03_05_1procOPP_struktura

Po raz czternasty przystępujemy w tym roku do skorzystania z prawa wskazania, komu pomożemy w ramach ulgi 1% na organizacje pożytku publicznego (OPP). Po upływie tak długiego czasu mamy już sporo danych o działaniu ulgi i naszych preferencjach. Warto się więc pokusić o podsumowanie i zwrócić uwagę na kilka mankamentów.

Sama idea 1% na OPP jest szczytna. Obywatele dostali prawo współuczestnictwa w podziale środków publicznych. Ulga 1% na OPP wydawała się wychodzić naprzeciw naszym oczekiwaniom i przekonaniu, że lepiej niż tzw. władza potrafimy wydawać pieniądze. My, suweren, wskazujemy palcem, komu rozdamy kilkaset mln złotych rocznie. Może zabrzmi to prowokacyjnie, ale w rozdawaniu pieniędzy i wskazywaniu komu trzeba pomóc, chyba jednak nie jesteśmy lepsi od urzędników. Poniżej pokazuję to w oparciu o dane.

W ramach OPP mogą działać fundacje, stowarzyszenia czy związki wyznaniowe. Spektrum wsparcia przedmiotu działalności jest niezwykle szerokie: ochrona zdrowia, edukacja, badania naukowe, sport, rekreacja, ochrona środowiska, pomoc społeczna i inne. Obywateli zostali więc obdarzeni prawem decydowania, ale i odpowiedzialnością.

2017_03_05_wykres

Dla podatników ulga jest neutralna. Możemy z niej skorzystać lub nie. Jeśli nie, to państwu pozostawiamy decyzję na co pieniądze będą skierowane. I już na początku wyszedł pewien mankament.  O ile o ulgach, które są dla nas korzystne, wieści rozchodzą się dynamicznie, to w przypadku ulgi 1%, potrzeba było kilku lat by zachęcić szersze kręgi społeczeństwa  do skorzystania z prawa do niej. Oprócz akcji informacyjnych, dużym krokiem była pomoc natury technicznej. Od 2008 już nie musimy wykonywać przelewu samodzielnie, a wystarczy wskazać konkretną OPP przy okazji rozliczenia się z PIT. Resztę robią za nas urzędnicy skarbowi.

Liczba podatników korzystających z obywatelskiego prawa rosła z 80 tys. w 2004 r. do ponad 11 mln w 2012 r. W kolejnych latach liczba podatników rosła już tylko o kilka procent rocznie. Podobnie wyglądał przyrost liczby OPP. Od 2,2 tys. w 2004 r. do 7,9 tys. w 2011 r. (mowa o OPP aktywnych). Do 2016 r. liczba aktywnych OPP zwiększyła się już tylko o ok. 1 tys. Zapewne jednym z powodów słabnięcia tempa przyrostu liczby OPP był i jest problem z dostępem do wielkiego tortu jakim jest kilkaset mln zł. rocznie. Ponownie dało znać o sobie nasze lenistwo.

Wg niektórych pomysłodawców i zwolenników 1% na OPP, mieliśmy za pomocą ulg wspierać m.in. społeczne inicjatywy o zasięgu lokalnym. Wychodziło to naprzeciw przekonaniu, że władza nie dostrzega lokalnych społeczności i źle dzieli publiczne pieniądze.

Niestety, niemal oda razu okazało się, że wspieramy głównie duże OPP, które znamy z mediów. Wygląda więc na to, że nie chce nam się nawet rozejrzeć we własnej gminie i sprawdzić gdzie i kto potrzebuje wsparcia. Akcje informacyjne małych i średnich OPP mają na nas, jak widać, raczej ograniczony wpływ. Zjawisko niestety powoli przybiera na sile i warto coś z tym zrobić. Jeszcze w 2011 r. na 1% podmiotów z grupy blisko 8 tys. OPP, przypadało aż 54% pozyskanych tą drogą środków (czyli ponad połowę z 400 mln zł). Cztery lata później na 1% podmiotów  przypadało już 64% puli!. Cała pula do podziału wyniosła niemal 560 mln zł.

Owszem, największe OPP mają niejednokrotnie zasięg ogólnokrajowy, lub przynajmniej ponadregionalny, jeśli chodzi o świadczoną pomoc. Nie ma co jednak ukrywać, że takim działaniem ograniczamy szanse rozwoju lokalnym inicjatywom. Tymczasem w wielu gminach są kluby sportowe czy hospicja i domy opieki potrzebujące wsparcia. Być może warto rozważyć, by podatnik wskazywał min. dwie organizacje (min. jedną lokalną), jeśli jedna z nich ma zasięg ponadregionalny. Inny kryterium może być skala pozyskanych środków w roku wcześniejszym przez dane OPP. Szczegóły do rozważenia.

Oczywiście można powiedzieć, że modyfikacja zasad kierowania kwoty ulgi, to karanie dużych OPP za ich skuteczność. Wydaje mi się jednak, że niektóre OPP korzystają z rozpoznawalności osób które je prowadzą i skutecznych akcji promocyjnych w mediach. Mediom zaś łatwiej przychodzi promowanie OPP o większym zasięgu i bardziej rozpoznawalnych. I tak powstaję błędne koło.

Pewnym mankamentem, który wzbudza od kilka lat kontrowersje, jest skala środków jaką OPP przeznaczają na kampanie medialne. Nie ma co ukrywać, że istnieje silna zależność, między kampanią reklamową (w tym ze znanymi aktorami czy muzykami) a skalą wpływów. Średnio, na kampanie medialne, OPP przeznaczają środki odpowiadające 6% kwoty pozyskanej. Dysproporcja jest jednak ogromna i są i takie OPP, w których udział wydatków na kampanie jest kilkakrotnie większy.

Warto więc rozważyć czy aby nie wprowadzić ograniczeń procentowych lub kwotowych na tego typu akcje. Nie byłoby to zapewne poważne ograniczenie, bo skoro kilkanaście mln Polaków i tak automatycznie wskazuje jakieś OPP, to przeznaczenie części środków na kampanie medialne jest marnotrawstwem i niepotrzebnym kosztem rywalizacji o środki.

Wiele kontrowersji wzbudza wskazywanie konkretnej osoby w ramach OPP, dla której pomoc ma być skierowana. Z jednej strony, wg niektórych pomysłodawców, wsparcie miało być anonimowe, by uniknąć sytuacji gdzie osoby samotne i mało przedsiębiorcze otrzymają ograniczoną pomoc. Z drugiej zaś trzeba docenić determinację samych zainteresowanych (np. chorych), ich rodzin oraz przyjaciół, w organizacji wsparcia. Bywa, że akcje prowadzone są przy organizacyjnym wsparciu zakładów pracy. Z innych akcji (np. medialnych) widać, że lubimy wspierać konkretną osobę. Zapewne wynika to m.in. z mniejszej anonimowości odbiorcy pomocy. Niestety nie dysponuję odpowiednio szczegółową statystyką w tym zakresie. Z ankiet wiadomo, że większość OPP wolałaby samodzielność w podejmowaniu decyzji o rozdysponowaniu pomocy, m.in. by uniknąć sytuacji gdy zebrane środki przekraczają potrzeby i jest problem z przekazaniem ich na inny cel, osobę, czy generalnie zasadami gospodarowania ‘zindywidualizowaną’ pomocą. 6 na 10 OPP w 2015 nie prowadziło indywidulanych kont pomocy. O kompromis nie będzie tu łatwo. Proponuje walczyć tylko z ewentualnymi patologiami, by utrzymać możliwość indywidualnego wsparcia.

O ile paleta wsparcia w ramach OPP jest niezwykle szeroka, to od lat niemal 80% środków kierujemy na pomoc z zakresu służby zdrowia oraz pomocy społecznej i humanitarnej. Zdecydowana większość tych środków przypada ostatnio na działalność z zakresu ochrony zdrowia. Prawo wyboru pozostawiłbym bez zmian. Wszyscy wiemy, że najważniejsze jest zdrowie, życie i jego jakość (w rozumieniu medycznym), więc trudno się dziwić, że jako społeczeństwo skupiamy się właśnie na pomocy w tym zakresie.

Daleki jestem od zachwytu jak i od nadmiernej krytyki idei 1% dla OPP. Trzeba było kilku lat, by akcja przybrała charakter masowy. Z działań i wyborów obywateli widać, że chętniej krytykujemy władzę, niż chcemy przejąć jej obowiązki. Okazało się, że dopiero techniczne i oszczędzające nasz czas ułatwienia w wyborze OPP były istotną zachętą do podjęcia działania. Przy wskazywaniu OPP, większość z nas idzie na łatwiznę i wybiera organizacje znane w mediów. Nie chce nam się rozejrzeć wokół siebie w poszukiwaniu OPP w naszym najbliższym otoczeniu.

A zalety? Edukacja i danie możliwości wskazania co dla nas jest najważniejsze. Nie miałbym nic przeciwko,  by w niewielkim stopniu zwiększyć pulę środków do podziału wg wskazań obywateli. Warunkiem jest jednak zachęcenie (lub zmuszenie) Polaków do większego wysiłku przy wyborze OPP i skierowanie części środków do inicjatyw lokalnych.

 

 

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Finanse osobiste. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.