Minister Energii Krzysztof Tchórzewski nie ustaje w wysiłkach, by zniechęcić rząd do objęcia górników Pracowniczym Programem Kapitałowym (PPK). Dość ciekawa jest argumentacja, bo daje przedsmak czekającej nas dyskusji o PPK. W ten sposób do mediów trafia informacja o wadach PPK, które politycy PiS stają się nie upubliczniać. Formalnie programu nie potępiam (ma wiele zalet), ale jestem zwolennikiem uczciwej dyskusji o wadach i zaletach programu w kontekście zmian w polskim systemie oszczędzania na emeryturę. Nie bez znaczenia jest fakt, że w obronę został wzięty sektor, który i w tym wypadku uważa się za wyjątkowy. Poniżej wypowiedzi ministra, z krótkim komentarzem.
Na wstępie krótkie przypomnienie. PiS, zgodnie z wyborczą deklaracją, przywrócił poprzedni wiek emerytalny. Moim zdaniem to błąd. Przekaz medialny PiS zgrabnie unikał informacji o wadach powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego (w uproszczeniu 60/65). Polacy uwierzyli, że czas odprowadzania składek nie ma i nie powinien mieć wpływu na wysokość emerytury. Tymczasem politycy PIS byli i są w pełni świadomi konsekwencji obniżenia wieku emerytalnego, stąd m.in. upór w wprowadzeniu PPK. Zasada jest okrutna: chcesz krócej pracować, to więcej odkładaj na emeryturę.
No , ale wracajmy do górników i argumentów ministra.
„…(…) skutek finansowy wynikający z kosztów składek podstawowych w części obciążającej pracodawcę w skali roku wyniesie ok. 107,7 mln zł”. Wg ministra składki na PPK to „…duże obciążenie finansowe, w szczególności dla podmiotów będących w trakcie procesów restrukturyzacyjnych”.
A i owszem. PPK niesie skutki finansowe m.in. dla pracodawcy, co wydaje się być oczywiste. Podobnie skonstruowane jest pobieranie składki ZUS. Bez względu na skalę rozłożenia składki w PPK między pracownika i pracodawcę ( w ZUS też), ostatecznie obciążany jest pracodawca. Składki przenoszą się na koszt zatrudnienia, co pracodawca musi w jakimś stopniu odbić sobie na finalnej cenie produkowanego dobra, usługi lub swojej marży. Pracodawcy nie są tym zachwyceni, w tym i sektor górniczy. Argument, że jest to spore obciążenie dla restrukturyzowanych podmiotów jest raczej słaby. Rząd nie robi tu w zasadzie nikomu wyjątku.
“Ministerstwo Energii skonsultowało projekt PPK, m.in. z przedstawicielami strony społecznej. Z pozyskanych informacji wynika, że projektowane rozwiązania doprowadzą do faktycznego obniżenia wynagrodzenia otrzymywanego »do ręki«”. Powyższa sytuacja może doprowadzić do wystosowania przez pracowników branży górniczej roszczeń rekompensacyjnych z tytułu powyższego obciążenia”
To żadne odkrycie. Faktycznie, pracownik objęty PPK ( o ile nie złoży wniosku o rezygnację z PPK), odczuje objęcie PPK niewielkim spadkiem wynagrodzenia netto. Bo raczej wątpliwe, by pracodawcy byli w stanie (i chcieli) tak podnieść wynagrodzenie brutto, by pracownicy nie byli stratni na wynagrodzeniu netto. A nawet jeśli, to raczej mało którą firmę na to stać.
Wygląda na to, że górnicy zdążyli to sobie już przekalkulować lub ktoś im w tym pomógł. Końcówka zdania brzmi jak teoria spiskowa, ale górnicy są pierwszą lub jedną z pierwszych grup zawodowych, która zwróciła na to uwagę i zaczynają wywierać nacisk na rządzących. U pozostałej części pracowników nie wzbudza to jeszcze takiego poruszenia. Zapewne dlatego, że rząd unika wprowadzania PPK do głównego przekazu medialnego. A jeśli się pojawia, to zwraca się uwagę na korzyści z oszczędzania i bodźce finansowe. Absolutnie nie mówi się o PPK w kontekście kosztów i obciążeń, czy ewentualnych podobieństw do idei OFE.
Już najbardziej mnie zdegustowała informacja o ryzyku oczekiwania przez górników rekompensat za obciążenia z tytułu PPK. Inaczej mówiąc, „strona społeczna”, z którą minister się konsultował, może zażądać pokrycia kosztów składek w całości lub części od państwa. Górnicy są i tak są już na tyle uprzywilejowani, że korzystniejsze potraktowanie ich w PPK byłoby skandalem.
“Mając na uwadze powyższe, zwracam się z prośbą o wyłączenie sektora górnictwa węgla kamiennego z obowiązku ustanowienia PPK ..”
I tu miłe zaskoczenie, bo wstępnie ministerstwo finansów odmówiło. MF przypomniało przy okazji, że przystąpienie do PPK nie jest obowiązkowe, wskazując przy tym ścieżkę ratunkową dla górników. Rząd ma nadzieję, że przeważająca większość z nas w PPK pozostanie. Niemniej w mediach padały już ostrzeżenia ze strony autorów idei PPK, że firmy w których większość lub cała załoga nie przystąpi do PPK, będą sprawdzane pod kątem nacisku pracodawcy na pracowników by ci rezygnowali z PPK. Będzie więc ciekawie.
Szczerze mówiąc, to trudno się górnikom dziwić. Mają tak korzystny system emerytalny, że opłacania składek na PPK jest dla nich mało atrakcyjne. Z tego punktu widzenia wniosek ministra o nie obejmowanie górników PPK jest zasadny. Być może powodem niechęci jest też obawa, że objęcie ich programem PPK będzie krokiem w kierunku modyfikacji ich systemu emerytalnego na mniej dla nich korzystny. Mam na myśli sytuacje gdy po wprowadzeniu PPK, zmniejszeniu ulegnie emerytura. Wątpię jednak by rząd PiS miał takie zapędy w średnim terminie.
Cóż, zobaczymy jak górnicy (lub rząd) z tego wybrną.