Kilka dni temu Podkarpacki Bank Spółdzielczy (PBS) został poddany przymusowej restrukturyzacji ze względu na zagrożenie upadłością. W zależności od przyjętej metody i roku rankingu, PBS to największy lub drugi w kolejności bank spółdzielczy w Polsce. Mniejsza o kwoty strat, wartości naruszonych wskaźników bezpieczeństwa i techniczno-finansowe terminy związane z restrukturyzacją PBS. Chciałem zwrócić uwagę na typ zastosowanej operacji ratunkowej i niezrozumienie w opinii publicznej jakie towarzyszy tej operacji.
W dużym uproszczeniu, Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) zastosował po raz pierwszy w Polsce operację ratunkową popularnie zwaną bail-in. Po kryzysie sprzed ponad dziesięciu lat, w Europie na różne sposoby ratowano banki komercyjne by zapobiec pogłębieniu się kryzysu i rozlaniu na inne sektory gospodarki. Opinia publiczna w niemal każdym kraju, w którym podejmowano próby ratowania banków, krytycznie podchodziła do tego typu inicjatyw. Cóż, bankierzy z różnych (niekoniecznie uzasadnionych) powodów, nie są specjalnie lubiani. Ludziom niestety trudno wytłumaczyć, że katastrofa w sektorze bankowym niemal nigdy nie kończy się na nim samym. Warto też nadmienić, że państwa wspierają na różne sposoby szereg innych sektorów i grup zawodowych czy społecznych, również niekoniecznie słusznie. To jednak nie wzbudza takiego oburzenia jak wsparcie sektora bankowego.
Akcje ratunkowe sprzed lat wymusiły postawienie pytania, czy aby zasady ratowania banków nie są zbyt łagodne dla m.in. największych deponentów. Doskonałym przykładem był kryzys sektora bankowego Malty sprzed kilku lat. Okazało się, że banki przeżywające kłopoty służą m.in. jako miejsce na przechowywanie ogromnych sum przez rosyjskich oligarchów. Efekt był taki, że banki przeładowane kasę, traciły na różnych inwestycjach i lokatach, a rzesze obywateli Malty lub UE musiały się zrzucać na ratowanie m.in. maltańskich banków. Kłopoty Malty i innych krajów skłoniły władze UE, by wprowadzić regulacje zmierzające do obciążenia odpowiedzialnością nie tylko akcjonariuszy, ale i największych deponentów. Duzi deponenci, w odróżnieniu od drobnych ciułaczy, mają wiedzę i możliwość pozyskania informacji o kondycji danego banku i sytuacji gospodarczej kraju siedziby banku. Wobec tego powinni ponosić przynajmniej ograniczoną odpowiedzialności za swoje decyzje. I krótkie określenie bail-in, zawiera w sobie taką m.in. ideę.
W chwili wprowadzenia bail-in do polskiego prawodawstwa spekulacjom i podejrzeniom nie było końca wśród obywateli. Nie wiedzieć czemu, na forach sądzono, że to cichaczem wprowadzana zmiana na korzyść bankierów. Nic z tych rzeczy i wręcz przeciwnie. Chodzi o to, by obciążać w mniejszym stopniu obywateli (czy raczej innych instytucji finansowych i ewentualnie finansów państwa) kosztem ratowania deponentów upadającego banku. Skromni deponenci (do wartości 100 tys. eur) mają środki gwarantowane, a pozostali (duzi!) częściowo zostają obciążeni kosztami restrukturyzacji. To chyba słuszna idea, prawda?
W ramach bail-in, BFG przejął niemal cały PBS i przejściowo utworzył nowy bank pod patronatem (świadomie unikam finansowej nomenklatury) BFG. Docelowo, najdalej po dwóch latach, nowy bank powinien znaleźć nabywcę-instytucję, która przejmie dawny PBS i dokończy uzdrawianie jego finansów. Operacje przejęcia (ta, nietypowa bo przy pośrednictwie BFG) i ratowania upadających banków są tańsze niż odpuszczenie do upadłości i wypłaty środków gwarantowanych z BFG itd.
Pech i przewrotne zrządzenie losu spowodowały, że pierwszym ‘pacjentem’ w ramach bail-in jest nie bank komercyjny, a bank spółdzielczy gdzie jednymi z największych depozytariuszy były m.in. jednostki samorządowe. Te, wg doniesień medialnych, straciły ponad 40% zdeponowanych środków. To tylko powiększyło skalę niezrozumienia wśród obywateli. Niestety, to już konsekwencja siły teorii spiskowych jakie są wyznawane wśród obywateli.
A dlaczego zapewne niezbyt bogate gminy mają płacić za błędy lokalnych bankierów? To odpowiem kontr-pytaniem: a dlaczego nie? Dlaczego mieliby płacić inni obywatele lub instytucje? Nie widzę powodów, dla których idea częściowego obciążania finansową odpowiedzialnością miałaby dotyczyć tylko podmioty sektora niepublicznego. Dlaczego mielibyśmy zdejmować z jednostek samorządowych odpowiedzialność za podejmowane decyzje? Być może to właśnie przychylne patrzenie samorządowców na lokalne spółdzielcze banki uśpiło ich czujność w czasie gdy lokalnie bankierzy naruszali zasady zarządzania ryzykiem? A może samorządowcy połaszczyli się na niskie koszty obsługi bankowej? Tylko czy, jeżeli taki był powód, zastanawiali się dlaczego lokalny bank kusi ich wyższymi odsetkami i/lub niższymi prowizjami?
Autor ma skłonności do okradania innych?
???