Dane PKB za III kw kwartał zdają się napawać optymizmem. Faktycznie, generalnie możemy określić je jako dobre. Przy czym ocena oparta jest głównie na porównaniu z tym czego się obawialiśmy niż z tym co jest i co nas prawdopodobnie czeka. Po trzech kwartałach gospodarka odnotowała realny spadek o ponad 2,5% w porównaniu z 2019. W samym zaś tylko III kw spadek wyniósł 1,5%.
Pomógł nam odłożony popyt krajowy i zagraniczny. Ta informacja nie jest wielkim zaskoczeniem, bo była sygnalizowane danymi o sprzedaży detalicznej. Warto jednak zauważyć, że analiza rocznej struktury zmian PKB pokazuje słabnięcie popytu gospodarstw domowych. Podobną sugestię daje też m.in. trend zmian w realnym wzroście wynagrodzeń.
Rzadko omawiane zmiany w pozycji „przyrost rzeczowych środków obrotowych” doskonale pokazują poziom nastrojów w gospodarce. Przedsiębiorstwa obok inwestycji – o czym dalej – wstrzymują nakłady na środki obrotowe potrzebne w produkcji. Tak gwałtowna reakcja jak teraz obserwowana było (co nie dziwne) w okresach kryzysowych i obaw o stan gospodarki w najbliższym okresie.
Drugi kwartał z rzędu mocno, bo o 9% r/r, kurczą się inwestycje. W II kw spadek wynosił niemal tyle samo, 10,7% r/r. Jak na sytuacje kryzysowe, w porównaniu z podobnymi sytuacjami z lata ubiegłych, nie jest to jeszcze spowolnienie, które mogłoby szokować. Nie zmienia to oczywiście faktu, że spadek w wspomnianej skali niepokoi i nie nastraja optymistycznie.
Czy przechodzimy kryzys łagodnie czy ostro? To kwestia przyjętej perspektywy. Jeszcze kilka miesięcy temu baliśmy się, że będzie gorzej. Pamiętajmy jednak, że przechodzimy praktycznie drugi lockdown i nie był on ujmowany w części prognoz. Pomogły ogromne kwoty wpompowanych w gospodarkę pieniędzy. Należy pamiętać, że programy pomocowe finansowe długiem, to nic innego jak przenoszenie popytu z przyszłych okresów na chwilę obecną. Oczywiście nie jest to pomysł zły. Przeciwnie. Sądzę jednak, że nieco przesadziliśmy.
Gospodarka w 2020 r. doświadczy ok. 3% spadku w porównaniu z 2019 r, co dla społeczeństwa i gospodarki jest i będzie pewnym wstrząsem. Prognozowane odbicie w roku przyszłym ma być w zasadzie wyrównaniem ‘dołka’ z roku bieżącego. Jednak i ten – prognozowany – rezultat uznałbym za korzystny, pod warunkiem, że się zrealizuje.
W ostatnich miesiącach część komentarzy do publikowanych danych makroekonomicznych mogła wywołać wrażenie, że kryzys tylko się o nas otarł. Przestrzegałbym przed uleganiem takiemu wrażeniu. Nawet komentatorzy mediów dalekich od sympatii do obecnej koalicji rządzącej, zdają się ulegać optymistycznym przekazom premiera Morawieckiego. Należy pamiętać, że podstawowa comiesięczna porcja statystyk nie obejmuje małych firm, w tym handlowych i usługowych, a to one najgorzej doświadczają skutków kryzysu. Niekorzystne trendy i tak są widoczne w danych statystycznych. Jakoś tam mało mówi się ostatnio m.in. o bezrobociu, tymczasem oficjalne bezrobocie wzrosło o ok.20% w porównaniu z rokiem ubiegłym, czyli o blisko 180 tys. ludzi.
Kryzys, spadek i odbicie gospodarcze, raczej nie przyjmie litery V. Będzie to U i to takie mocno spłaszczone i rozciągnięte.