O systemie emerytalnym chyba faktycznie rozmawiałoby się łatwiej, gdyby przyjęto zasadę że co roku całość lub poszczególne segmenty systemu emerytalnego podlegałyby analizie i ocenie. W naszym przypadku powracamy do dyskusji o systemie emerytalnym głównie w wyniku takiego czy innego bodźca. Może to być sytuacja finansów publicznych, kolejna próba zmniejszenia przywilejów emerytalnych, złe wyniki OFE lub – jak ostatnio – zaskakująca propozycja przedstawicieli II filaru systemu emerytalnego. Inicjowanie dyskusji wskutek incydentalnych wydarzeń czy opinii rozpalających na ogół emocje, utrudnia ocenę systemu emerytalnego. Tym razem bodźcem do dyskusji o OFE i systemie emerytalnym, była propozycja wypłaty emerytór przez OFE, przedstawiona przez przedstawicieli sektora i zapowiadana analiza rządu dotycząca OFE z wysoce prawdopodobnymi decyzjami o przyszłym kształcie OFE i – być może – o zasadach i wielkości portfela jakim będą zarządzać. Nie jest moim celem ocena dyskusji w tym wpisie. Przedstawię garść refleksji i odniesienie do niektórych opinii, które raczej dyskusję utrudniają niż jej pomagają. Warto też poznać kilka mitów, którymi obrońcy OFE się posługują. Zapewniam, że i bez tych mitów OFE można obronić.
Tak naprawdę istnienie OFE nie jest niezbędnym warunkiem naprawy systemu emerytalnego. System finansowania wypłat bieżącymi składkami jest wbrew pozorom systemem naturalnym i sensownym, pod warunkiem oczywiście że się bilansuje, albo jego deficyt nie jest zbyt duży i nie jest trwały. Idea OFE ma oczywiście swoje zalety. Ocena tych zalet może być jednak różna w zależności od przyjętej perspektywy i sytuacji finansów publicznych. Największą zaletą reformy z 1999 r. było przejście na indywidualne konto i zapowiedź likwidacji przywilejów. Przejście na indywidualne konto radykalnie zmieniło sytuację każdego przyszłego emeryta. W uproszczeniu chodzi o to, że dostanie się tyle ile uzbiera na koncie w okresie pracy.
Z dużym opóźnieniem zaczęliśmy ujednolicać system emerytalny i redukować przywileje. Dopiero obecna koalicja zabrała się za przeprowadzanie zmian i trzeba przyznać, że ma na koncie spore osiągnięcia. Do tego dochodzi wydłużenie wieku przejścia na emeryturę. Zmiany niestety zaczęły być przeprowadzane z dużym opóźnieniem, pod presją złej sytuacji w finansach publicznych i niekorzystnych prognoz demograficznych na kolejne dziesiątki lat. Niestety do zakończenia reformy systemu merytalnego (radykalna redukcja finansowanych przez podatników przywilejów) jeszcze daleka droga.
Największym problemem związanym z OFE jest jego budowa (finansowanie) z bieżących składek. W przeciwieństwie do I filaru, II filar (OFE) ma realne pieniądze, które lokuje w różne instrumenty finansowe. Początkowo ok. 1/3 naszych składek zamiast finansować bieżące wypłaty emerytur, przesyłana była do OFE. Polakom rzadko się uświadamia, że w ten sposób przyczyniamy się do radykalnego powiększenia deficytu w I filarze. Przez pierwsze lata po reformie emerytalnej, finansowanie nie stanowiło jeszcze takiego problemu. Po wejściu do UE poprawiła się sytuacja gospodarcza, a do tego trafiliśmy w okres koniunktury. Budowaliśmy więc mozolnie II filar, niewiele przejmując się źródłami finansowania w kolejnych latach. Po rozpoczęciu kryzysu finansowego, rządzący zdali sobie powoli sprawę z tego że finanse państwa nie są w stanie rekompensować ZUSowi, tego co jest przelewane do OFE. W 2003 przelewy do OFE sięgnęły 10 mld zł. w 2010 r. było to już 23 mld zł. Kryzys gospodarczy i jego skutki dla polskiej gospodarki, zmusiły rząd do rewizji II filaru. Jak głosili ekonomiści przeciwni ograniczeniu przelewów na OFE, można było ograniczyć wydatki budżetu o analogiczną kwotę i byłoby po problemie. Tylko, że dwadzieścia kilka mld zł, to w skali budżetu sprzed dwóch lat, ok. 8%. Żaden rząd nie jest w stanie zredukować wydatków budżetowych o taką wartość. Tym bardziej w okresie niepewnym gospodarczo. Już sam spadek tempa przychodów budżetowych był wystarczającym problemem. Cześć ekonomistów próbuje to ignorować, ale finansowanie OFE tak naprawdę deficytem budżetowym, radykalnie zmienia perspektywę i ocenę problemu..
Obrońcy OFE zwracają uwagę na bezpieczeństwo środków i większą stopę zwrotu w porównaniu z ofertą ZUS. Aktywa OFE to przede wszystkim rządowe papiery wartościowe. Z punktu widzenia bezpieczeństwa środków, obligacje skarbu państwa nie są wiele większym zabezpieczeniem niż zapisy na kontach ZUS. W przypadku kryzysu finansów publicznych wywołanych stricte sytuacją makroekonomiczną lub trudnościami w pokryciu wydatków sektora finansów publicznych, państwo może mieć również problemy z wykupem obligacji. Ceny akcji niestety też nie tylko rosną. Można oczywiście wyobrazić sobie sytuację, ze znaczna część środków OFE lokowana jest za granicą. Ale co gdyby były to obligacje wyemitowane na przykład przez Grecję? Zresztą nie wiem, czy nawet wariant inwestowania w szerszej skali za granicą powinienem rozważać, ponieważ obrońcy OFE chętnie wskazują na wspieranie rozwoju kraju przez OFE, o czym za chwilę.
Oprocentowanie obligacji zbliżone jest do stopy indeksacji środków w I filarze. Trudno więc mówić o jakiejś istotnej zmianie w porównaniu ze środkami w I filarze. Obligacje miały przewagę krótko po reformie z 1999 r., kiedy to indeksacja była oparta na stopie wzrostu składek pobieranych. Po co więc zwiększać dług państwowy i finansować przelewy do OFE deficytem w przypadku obligacji? Ma sens na pewno lokowanie na rynku akcji, ze względu na możliwą (i wysoce prawdopodobną) stopę wzrostu składki niemożliwą do uzyskania w ZUS. Dzięki temu, przyszli emeryci mają możliwość skorzystania ze rozwoju gospodarki, mierzonego stopą wzrostu indeksów giełdowych. I tu pojawia się jedno z najważniejszych pytań. Czy aby nie warto ograniczyć OFE do inwestycji przede wszystkim w aktywa inne niż rządowe papiery dłużne?
Obrońcy OFE wskazują m.in. na fakt finansowania rozwoju gospodarki, mając na myśli m.in. lokowanie środków w akcje. Cześć analityków dość odważnie wskazuje, że OFE przyczyniły się do rozwoju giełdy. Co do rozwoju gospodarki, to ograniczenie go do inwestowania na giełdzie jest potężnym uproszczeniem lub nawet nadużyciem. Sądzę, ze pieniądze emerytów nie są po to by utrzymywać przy życiu sektor finansowy w Polsce i dawać pracę maklerom i doradcom inwestycyjnym. A co gdyby II filaru nie było? Stawianie sprawy jak wyżej jest trochę szantażem środowiska finansowego wobec decydentów (tzn. polityków). Gdyby II filaru nie było, to giełda tak jak w innych krajach by istniała. Wtedy pieniądze obywateli byłyby angażowane bezpośrednio poprzez atrakcyjność emisji, fundusze inwestycyjne czy cały zestaw instrumentów określanych obecnie III filarem. Po drugie, skoro pieniądze emerytów mają wspierać rozwój kraju, to ograniczenie tego do giełdy jest uproszczeniem. Należy też pamiętać, że jest to finansowanie obecnie tak naprawdę poprzez deficyt.
W dyskusji o II filarze zbyt rzadko wspomina się o tym, że pierwotne ustalenie części składki dla OFE na ok. 1/3 składki pobieranej z naszych wynagrodzeń okazało się po prostu zbyt dużym ciężarem dla finansów państwa. Obecnie (i przejściowo) jest to ponad dwa razy mniej. Niemniej decyzja ma charakter tymczasowy i może warto podyskutować o wielkości składki do OFE i tego na co ma być przeznaczona. Obrońcy OFE nie mówią o tym, że poziom składki przeznaczonej na II filar był w Polsce ustalony na relatywnie wysokim poziomie.
Jednym ze zjawisk jakie mnie najbardziej niepokoi w dyskusji o OFE jest obrona OFE poprzez straszenie ZUSem. Podważaniem wiarygodności ZUSu i podawanie w wątpliwość wypłaty przyszłych emerytur jest nie fair. Szczególnie w zestawieniu z tendencyjnymi informacjami uzasadniającymi funkcjonowanie OFE, co częściowo przedstawiłem w bieżącym wpisie. Idea I filaru, czyli finansowanie wypłat wpłatami jest dość powszechnym rozwiązaniem w krajach rozwiniętych naszej części świata. Polska nie jest tu jakimś wyjątkiem. Straszenie, że nasza emerytura to tylko zapis w ZUS, a nie realne pieniądze, to udawanie ze nie rozumie się zasad działania systemu repartycyjnego i wykorzystywanie niewiedzy przyszłych emerytów. Wobec tego dlaczego nie straszyć bankami. Nasze lokaty, to tylko elektroniczne zapisy na kontach. Zapewniam, że gdyby wszyscy Polacy jednego dnia czy tygodnia chcieli wyciągnąć zdeponowane środki w bankach, to większość z nas odejdzie z tzw. kwitkiem. Drugą manipulacją jaką często się wykorzystuje, to nieinformowanie przyszłych emerytów, że tworzenie II filaru w Polsce powoduje deficyt którego koszty i tak ostatecznie pokrywają podatnicy (czyli m.in. przyszli emeryci). Manipulacją jest też twierdzenie, że rząd okrada przyszłych emerytów ograniczając przelewy do OFE , czy – czego wykluczyć nie można – przy przeniesieniu części naszych środków z OFE do I filaru. Tak naprawdę z okradaniem będziemy mieli do czynienia, w przypadku gdy zmniejszy się administracyjnie zapisy na kontach I czy II filaru.