Paul Krugman o Polsce. Miło, ale tendencyjnie.

No nie wiem czy jak laureat Nagrody Nobla z ekonomii pisze o Polsce „Poland Is Not Yet Lost”, to dobrze czy źle J. Niewątpliwie mamy swoje pięć minut w mediach. Wspomniał o nas nie byle kto, bo laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Paul Krugman. I można by się cieszyć  gdyby nie to, że użył nas do z góry założonej tendencyjnie tezy. Widać też, że nie poświęcił zbyt wiele czasu na analizę naszej sytuacji makroekonomicznej od rozpoczęcia kryzysu w 2008 r. do chwili obecnej, bo wtedy nie wypowiadałby się z aż takim uznaniem o roli złotego w trzymaniu nas z dala od skutków kryzysu.

Pomijając główny wątek opinii P.Krugmana, czyli nasz walutę i ewentualne przejście na euro, Polska jawi się jako kraj który uciekł z uścisku kryzysu. Na pierwszym z dwóch wykresów w jego wpisie, jest pokazany przyrost PKB Polski i strefy euro. Aż miło patrzeć. Strefa euro stoi w miejscu a my pędem przed siebie i do góry. Swoją drogą, dokładnie takie ujęcie naszej gospodarki na tle UE (w tym strefy euro), często prezentuje nasz minister finansów, drażniąc przy tym zawsze krytycznych publicystów i polityków opozycji. Reszta wpisu noblisty jest już tylko o walucie. P.Krugman sugeruje, że przyjęcie euro to byłby duży nasz błąd. Wg Krugmana to właśnie narodowa waluta i jej płynność obroniły nas przed skutkami kryzysu.

Źródło ilustracji i tekst do którego sie odnoszę są dostępne pod poniższym linkiem:

http://krugman.blogs.nytimes.com/2013/03/27/poland-is-not-yet-lost/

Gdyby Paul Krugman przyjrzał się dokładniej naszej sytuacji makroekonomicznej w ostatnich latach i porzucił na chwilę antypatię do euro, to zobaczyłby obraz zupełnie inny. Tak naprawdę waluta pomogła nam głównie w pierwszym uderzeniu kryzysu. Złoty w 2009 r. mocno się osłabił, co poprawiło konkurencyjność naszego eksportu. I tylko co do roli złotego w 2009 można się z P.Krugmanem zgodzić. Pod koniec 2009 r. kurs złotego zbliżył się praktycznie do poziomu wyceny fundamentalnej (opartej na sytuacji makroekonomicznej), ulegając jedynie krótkoterminowym odchyleniom. Jednak ten sam złoty zaczął w 2008 r. powoli dawać nam w kość. Eksporterzy coraz częściej narzekali na nadmiernie silnego złotego. To właśnie z 2008 r. pochodzi główna fala kredytów mieszkaniowych w CHF. Poznaliśmy wtedy negatywną stronę posiadania własnej waluty. Na szczęście banki udzielając kredytów mieszkaniowych nie zdążyły popełnić zbyt wielu błędów, a KNF dość szybko zareagował na –  co by nie mówić – pewną patologię z dawaniem kredytów w CHF na potęgę.

Czytelnicy tekstu P.Krugmana mogą odnieść mylne wrażenie, że pomiędzy większym niż w strefie euro wzrostem PKB a własną walutą, istniała silna zależność. Otóż nie. Na relatywnie przyzwoite wyniki polskiej gospodarki po 2008 r. złożyło się szereg czynników, w tym elastyczność naszej gospodarki. Wystarczyło przeanalizować strukturę wzrostu PKB. Natomiast fakt iż mamy nadal własną walutę, był czynnikiem dostrzegalnym, ale mimo wszystko małym.

W okresie który na wykresach prezentował P.Krugman, własna waluty zdążyła nam też dokuczyć. Pod koniec 2011 r. złoty zaczął się nadmiernie osłabiać (nie miało to wiele wspólnego ze stanem gospodarki) i przyczyniał się do podniesienia wartości zadłużenia do PKB. Osłabienie waluty o kilkanaście procent , potrafi podnieść wartość długu publicznego w naszym przypadku o kilka procent. Po rozpoczęciu nowego roku, rynek znudził się grą na osłabienie złotego i kurs złotego szybko spadł. Minister finansów w reakcji na jesienno-zimowe zabawy złotym, postanowił zmienić zasady wyceny zadłużenia zagranicznego, by zniechęcić rynek w zabawę na osłabienie.

Tak więc w ciągu kilku lat, obok ratunkowego osłabienia złotego w 2009 r, doświadczyliśmy trzykrotnie skrajnych odchyleń wyceny waluty krajowej, które niosły ze sobą niemałe zagrożenia.

Ratowanie gospodarki osłabieniem krajowej waluty, zyskuje w opiniach krytycznych wobec euro ekonomistów, sporo uznania. Ten sam argument padał przy okazji kryzysu greckiego. W przypadku Grecji, co warto nieustannie powtarzać, powodem kryzysu była przede wszystkim lekkomyślność Greków, a nie waluta euro. Ratowanie gospodarki osłabieniem waluty, to tylko środek doraźny i krótkoterminowy. Osłabienie waluty nie poprawia wydajności i jakości produktu. Poprawia jedynie, najdalej średnioterminowo, konkurencyjność cenową eksportu i ogranicza konkurencyjny import. Dzisiaj się trochę o tym zapomina, ale jednym z powodów zaproponowania wspólnej waluty w gronie członków UE, było uniknięcie nieuczciwego konkurowania i de facto przerzucania własnych problemów gospodarczych za pomocą osłabiania waluty na pozostałe kraje członkowskie.

Opinia Paula Krugmana, to spojrzenie na UE i strefę euro z daleka, bez próby wgłębiania się dylematy ekonomiczne i polityczne Polski. Jeżeli UE ma się sprawdzić, to naturalne jest ujednolicanie zasad działania, znoszenie barier i podejmowanie wspólnych wyzwań. Skoro więc powoli przyjmujemy wspólne standardy działania zarówno w sferze makro, jak i mikroekonomicznej, to wspólna waluta jest tylko jednym z wielu oczywistych kroków. Wyzwanie dla nas jest tym większe, że od pewnego czasu mamy do czynienia z tendencją do powstawania unii w unii (kraje strefy euro). Nie można wykluczyć, że mniejsi i słabsi ekonomicznie członkowie UE, pozostając poza strefą euro mogą zacząć na tym tracić.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.