Wciąż dynamicznie spada nam wskaźnik bezrobocia. W marcu wg wyliczen GUS wskaźnik bezrobocia, stopa bezrobocia wyniosła 11,1%, a liczba bezrobotnych 1,7 mln osób. W ujęciu rocznej dynamiki zmian, oznacza to spadek rzędu 23%. Tak silna dynamika spadku liczby bezrobotnych utrzymuje się niemal od połowy ubiegłego roku. Warto zwrócić uwagę że osiągnęliśmy poziom maksymalnej zmiany (w rozumieniu rocznej dynamiki) liczby bezrobotnych. W polskich realiach zmiana roczna na poziomie 22% to w rozkładzie zmian w zasadzie skrajna wartość, jeżeli przyjąć dane za okres od 1992 roku. Najczęściej po osiągnięciu takiej zmiany, na rynku pracy następowała gwałtowna zmiana. Jesienią 1997 r. po spadku stopy bezrobocia do ok. 11%, dzięki wzrostowi gospodarczemu, bezrobocie spadało coraz wolniej by od przełomu 1998/1999 zacząć dynamicznie rosnąć. Zmiana uwarunkowań makroekonomicznych wyjątkowo niekorzystnie wpłynęła na bezrobocie. Pod koniec 1999 r. roczny wzrost bezrobotnych sięgnął aż 25%, by w kolejnych latach nadal rosnąć ale w nieco mniejszym stopniu. Od 2004 roku bezrobocie z roku na rok zaczęło coraz szybciej spadać.
Jestem oczywiście jak najdalszy od szukania banalnych analogii i na pewno nie zamierzam sugerować, że nastąpi zatrzymanie spadku bezrobocia i w najbliższych 2-3 latach jego wzrost, bo tak wskazuje analiza wykresu. Przytoczyłem to jako pewną ciekawostkę i chce jedynie zwrócic uwagę, że w kolejnych latach bezrobocie nie może spadać w takim tempie, chyba że faktycznie premierowi uda się zrobić Irlandię w Polsce, ale taką z lat 90-tych kiedy PKB rósł tam nawet blisko 10%. Wskazana liczba ok. 22% to raczej wskazanie maksymalnej możliwej rocznej zmiany na polskim rynku zatrudnienia i skala jego destabilizacji związana ze zamianą koniunktury gospodarczej. To raczej przestroga dla wszelkiej maści decydentów społecznych i ekonomicznych. Oczywiście mam świadomość, ze w ostatnich 3-4 latach bardzo pomogła emigracja zarobkowa Polaków, niemniej sądzę że w kolejnych latach zatrudnienie nie powinno aż tak dynamicznie zmieniać w reakcji na zmiany makroekonomiczne. Należy pamiętać, że wskazane powyżej liczby to raczej świadectwo znacznego niedostosowania rynku zasobów pracy do potrzeb rynku, ale też konsekwencja radykalnych zmian makroekonomicznych w latach 90-tych, które spowodowały wypchniecie poza rynek sporej grupy społeczeństwa.
W naszym przypadku dostrzegalna jest silna zależność pomiędzy trwałością silnego wzrostu gospodarczego a wzrostem zatrudnienia i odwrotnie, czyli silnym spadkiem zatrudnienia (wzrostem zatrudnienia) przy niskim wzroście gospodarczym. Trzeba za wszelką cenę zmierzać w kierunku ograniczania tak gwałtownych zmian, bo jest to świadectwem małej elastyczności zasobów pracy (ludzie i ich kwalifikacje oraz mobilność w ujęciu zawodowym i geograficznym). Dobrym krokiem w tym kierunku jest jak sądzę zapowiadany program aktywizacji zawodowej osób po 50-tce. Same bodźce ekonomiczne to nie wszystko. Najlepiej by było gdyby utrzymał się w najbliższych latach 4-5% wzrost PKB, co zmusi pracodawców do zainteresowania się to grupa wiekową i przełamania stereotypów jakie wytworzyły się na rynku w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Sadzę że rządowe programy i zmniejszenie grona osób z przywilejami emerytalnymi to za mało by zmienić wspomniane stereotypy.
W polskich warunkach utrzymywanie się średnim terminie tempa PKB w przedziale 4,5%-6% powoduje dynamiczny spadek wskaźnika bezrobocia. W pierwszym roku tylko o ok. 1%, ale już w trzecim aż o 3% do 4%. Rynek pracy natomiast bardzo źle znosił gwałtowne zatrzymanie koniunktury i utrzymywanie się tempa PKB w przedziale 1%-2%, no i oczywiście na poziomach niższych. Ta zależność z biegiem lat nie jest na szczęście aż tak silna, ale na pewno daleko nam jeszcze do pełnego komfortu i poczucia bezpieczeństwa na rynku pracy przy spadkach koniunktury gospodarczej.
Wracam do wyników bezrobocia z marca tego roku. Podawane liczba wskazują, że spadek bezrobocia dotyczy większości ludzi dotkniętym tym problemem. To znaczy że nie dotyczy to tylko najefektywniejszych osrodków przemysłowych czy sektorów usług oraz ośrodkow miejskich. Spadek bezrobocia wśród osób dotychczas niepracujących czy w okresie 12 m-cy od zakończenia nauki minimalnie nawet przekroczył spadek liczby bezrobotnych ogółem. Podobnie sytuacja wygląda wśród długotrwale bezrobotnych. Szybko spada bezrobocie wśród osób młodszych oraz ze słabym wykształceniem (podstawowe oraz zasadnicze zawodowe), co świadczy o trwałości wzrostu gospodarczego i zapotrzebowaniu na podstawową siłę roboczą. Byłoby fantastycznie gdyby ten ostatni trend udało się jak najdłużej utrzymać. Ale i druga strona medalu. Niestety nie spada, a nawet minimalnie wzrosła, liczba osób biernych zawodowo oraz roczny spadek bezrobocia wśród osób powyżej 50 lat sięga na razie tylko 15%. Ta ostatni informacja wymaga jednak istotnego komentarza. Otóż jeszcze w I poł. ubiegłego roku spadek roczny bezrobocia sięgał tam zaledwie kilku procent. Od trzech kwartałów zaczyna szybko wzrastac popyt na osoby z tej kategorii wiekowej. To dobry prognostyk na przyszłość. Dwie ostatnie analizowane grupy, czyli bierni zawodowo i osoby w wieku powyżej 50 lat wskazują na znaczne zasoby/rezerwy siły roboczej na ewentualne kolejne lata – mam nadzieję – mocnego wzrostu gospodarczego. Zwracam na to uwagę, bo przedstawiciele środowisk przedsiębiorców już starają się niepotrzebnie straszyć brakiem siły roboczej w Polsce i oczekują reakcji rządu.