Dawno już nie było o obligacjach detalicznych i lokatach. Banki zachęcają do lokowania w depozytach. Oferty są kuszące, bo od 5% do nawet 7%. Przeciętny Polak jednak nie tak łatwo otrzyma tak korzystne warunki. Zazwyczaj dość wysoko ustalana jest wpłata (kilka-, kilkadziesiąt tysięcy zł), bądź warunki umowy czy powiązanie z inną formą inwestowania, czynią taka lokatę trudno dostępną. Pomijam już przypadki ewidentnej manipulacji w reklamie, czyli nie informowania że tak korzystne oprocentowanie nie dotyczy całego okresu depozytu lub do czasu rozpoczęcia okresu naliczania odsetek, środki pozostają nieoprocentowane. Rozglądać się jednak warto, ale i pamiętać o dokładnym czytaniu warunków umowy w przypadkach kiedy oferta przekracza przeciętne warunki rynkowe.
Wracam do obligacji. Sprzedaż obligacji 2, 3, 4 i 10 letnich w 2007 r. łącznie sięgnęła 2,8 mld zł. To trzeci z rzędu rok spadku zainteresowania obligacjami detalicznymi. Po popularności w 2004 r. zamiany roczne były następujące: -16%, -30% i -31% w roku ubiegłym. O ile w 2005 winne spadkom było zmniejszające się zainteresowanie obligacjami 2 letnimi, to rok później winne były obligacje 3 letnie. W ubiegłym roku za spadek zainteresowania obligacjami ogółem odpowiadały obligacje 2 letnie. Sprzedaż wyniosła nieco ponad 2 mld zł, przy prawie 3,6 mld zł w 2006. Na pozostałe obligacje przypadało 27% sprzedaży w 2007 r. przy zaledwie 12% rok wcześniej.
Spadki na giełdzie przyczyniły się do wzrostu zainteresowania obligacjami. Nie co jednak ukrywać, że środki wycofane z funduszy inwestycyjnych, trafiły przede wszystkim do banków. Wśród obligacji detalicznych na przełomie roku zainteresowanie skupiło się na terminie 2 letnim. Ich sprzedaz w okresie XII 2007 do III 2008 wyniosła 1,26 mld zł, co oznacza wzrost niemal dwukrotny w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku. Największe zakupy 2 latek przypadają na grudzień i styczeń. Pozostałe typy obligacji również odnotowały znaczny wzrost sprzedaży w omawianych czterech miesiącach. Ponad czterokrotnie wzrosła sprzedaż obligacji 10 letnich. W grudniu i styczniu sprzedano odpowiednio obligacje o wartości nieco ponad 100 mln zł. To rekord w ich 3 letniej historii. Do tej pory na ogół miesięcznie sprzedawano obligacje o wartości od kilku do kilkunastu mln zł. W 2007 zaznaczył się trend wzrostowy sprzedaży, spotęgowany ucieczką z gieldy w okresie zimowym. Powoli Polacy zaczynają doceniać ten instrument, który miedzy inny przeznaczony jest do oszczędzania na emeryturę (nie płacimy tzw. podatku Belki). W 2007 wzrosła sprzedaż obligacji 4 letnich o zmiennym oprocentowaniu (inflacja plus marża) o 63% (142 mln zł). Wzrost zainteresowania trzylatkami widac było dopiero w ostatniej serii listopada (nie znam wyników serii z okresu luty-kwiecień 2008). Opisane wyżej trendy to wypadkowa czterech czynników: spadków na giełdzie, wzrostu wynagrodzeń, wzrostu stóp (obligacje o zmiennym oprocentowaniu) i świadomości odkładania na bardziej odległe potrzeby jak przykładowo na emeryturę. Wygląda więc na to, że w bieżącym roku sprzedaż obligacji może śmiało zbliżyć się do 4 mld zł i być może przekroczyć tą wartość.
Wciąż wydaje się, że Polacy mało znają ofertę Ministerstwa Finansów. Pewnym wytłumaczeniem jest wieksza płynność środków deponowanych w bankach i coraz lepsza oferta banków. Zasady ustalania dochodów z obligacji nie zmieniły się. Dwulatki są oparte na 2 letnich obligacjach hurtowych, chociaż od ponad roku MF wraz ze wzrostem dochodowości obligacji hurtowych z mniejszą chęcią za nimi nadąża. Jeszcze w 2005 różnica w dochodowości sięgała średnio 20 pkt na niekorzyść obligacji detalicznych. W 2006 był to już 47 pkt, a roku ubiegłym 67%. O ile wcześniej było to raczej motywowane niechęcia do przepłacania, to w roku ubiegłym rynek dynamicznie dyskontował wzrost stóp z czym MF nie chciał się ścigać, a oferta bankowa zaczęła się poprawiać dopiero w II poł. 2008 r. Dla oszczędzających problemem jest inflacja. Już z ilustracji widać, że realny zarobek jest dosyc niski. Ale to konsekwencja obecnej sytuacji makroekonomicznej i decyzji RPP, czyli – mówiąc w dużym skrócie – niska stopa realna. Idealne w takim przypadku są obligacje o zmiennym oprocentowaniu. 4 i 10 latki detaliczne kupon maja oparty na inflacji. Kuponu roczne od II i dalsze mają marże od 2% do 3%. Daje to lepszą obronę przed inflacją obecnie niż papiery oparte na stopach procentowych (3 latki). Przypomne tylko że pierwsze kupony maja zmienną marże, do tej pory na ogół wyższą od pozostałych kuponów. Tak jednak było przy niskiej inflacji, kiedy MF chciało zachęcić do zakupu obligacji o zmiennym oprocentowaniu 4 i 10 letnich opartych na inflacji. Inną rolą pierwszych kuponów (w każdej serii ich wartość ulegała zmianie) jest osiąganie kompromisu pomiędzy bieżącą inflacją, która rzutuje na oprocentowanie I kuponu a skokami inflacji. Obecnie wraz ze znacznym wzrostem inflacji, marża I kuponu spada do poziomu pozostałych. Tak więc o marżach w wysokości rzędu 4% przyjdzie nam długo poczekać.
Na załaczonym wykresie widać, że banki w latach 2005 i 2006 nie musiały nadmiernie rywalizować o klienta. A przynajmniej nie prowadziły wyniszczającej rywalizacji. Zmiana nastąpiła w II poł. 2007. Ilustracja tego wprawdzie nie pokazuje, bo stawkami rynkowymi rynek szybciej dyskontował obawy o wzrost stóp niż czynił to klientom. Poprawa dochodowości i wysiłki marketingowe skierowane są głównie do średnich i większych klientów. Problem drobniejszych klientów banków pozostaje realna stopa procentowa. Dla osób lokujących na 6 do 12 m-cy może to być wielkość ok. 1%. Analiza zmian stóp: referencyjnej, rynkowych i depozytowych dla osób fizycznych wskazuje że banki wcale się nie starają nadążać za zmianami stopy referencyjnej. Mówiąc inaczej, starają się stosować pewną bezwładność, co będzie coraz trudniejsze w tym roku.