Ekonomika służby zdrowia intryguje mnie od dawna. I jako ekonomistę, i jako człowieka od czasu do czasu korzystającego z jej usług. Dla osób próbujących studiować tematykę służby zdrowia od razu mówię, że nie jest łatwo. Szczególnie nie jest łatwo zejść osobie postronnej na poziom funkcjonowania pojedynczych placówek. Ale powalczyć warto, bo temat ciekawy.
Powracam do tematu bieżącego sporu pracowników służby zdrowia z rządem, ponieważ pracownicy służby zdrowia postawili postulaty, które są nie do spełnienia. Strona rządowa się broni i przypomina, co już dała i co dać zamierza. Media do tej pory na ogół sprzyjały protestującym. Politycy opozycji wykorzystali obecną dość niebezpieczną sytuację do zdobycia popularności, udając że nie widzą o jaką kwotę chodzi. Być może można podejść do tego sporu jak do wielu innych, ale skala oczekiwań i pojawiające się pomysły rozmów w znacznie szerszym gronie o sytuacji finansowej sfery budżetowej są dość niebezpieczne dla budżetu.
Jako ekonomista uważam, że protestujący potężnie przesadzili w swoich oczekiwaniach, co dalej wykażę. Z przekory jednak zaryzykuje spojrzenie na obecny spór okiem pielęgniarek, by starać się przynajmniej zrozumieć ich postawę. Chwilami niestety trudno im się dziwić biorąc pod uwagę ekonomiczno-polityczne otoczenie, w jakim działają.
Osoby pracujące w szeroko rozumianej sferze budżetowej od lat mają problemy z dociągnięciem swoich wynagrodzeń do poziomu sfery komercyjnej. Biorąc pod uwagę również emerytów, to od sytuacji budżetu uzależnione są w większym czy mniejszym stopniu wynagrodzenie kilku milionów ludzi w Polsce. Możliwości budżetu są funkcją rocznych przychodów, zmienności koniunktury gospodarczej oraz szeregu innych koniecznych wydatków lub obciążeń, które należałoby zmniejszyć. W efekcie większość, nazwijmy to „upośledzonych finansowo” środowisk lub ich części (np. pielęgniarki), nikt nie jest w stanie zadowolić. Jeżeli wskutek negocjacji ustala się dynamikę wzrostu (tam gdzie można to negocjować z rządem, a więc nie jest to opcja dla pielęgniarek), to z natury rzeczy jest to dynamika dość niska. Za niska w sytuacjach jak obecnie, ale interesująca w latach słabszej koniunktury, kiedy w sektorach skomercjalizowanych realna dynamika wzrostu była rzędu 2% rocznie. Próba zaspokojenia oczekiwań, nawet jeżeli moralnie w większości słusznych (praca pielęgniarki za nieco powyżej 1 tys. złotych netto, to nie jest rarytas), i tak napotyka na ograniczone możliwości budżetu. W efekcie grupy poszkodowane stosują przeróżne formy „przypominania” o sobie. A że próby te są skuteczne, to stanowią zachętę dla innych. Politycy, którzy jako jedyni nie mogą uciec przed szukaniem rozwiązań i wprowadzanie ich w życie, niestety podejmują decyzje nie zawsze słuszne. Mówię tu w kontekście szerszym niż wynagrodzenia. Ustalenia dotyczące emerytur pomostowych tak naprawdę zostały wymuszone uregulowaniami sprzeda kilku lat, a ustępstwa rządy wobec środowiska kolejarzy czy nauczycieli były za duże. Rząd tak bardzo chciał uniknąć konfliktu, że aż zachęcił kolejną grupę zawodową do upomnienia się o swoje.
Środowiska ekonomiczne, kształtujące świadomość Polaków poprzez media, bardzo niechętnie podejmują temat wynagrodzeń sfer powiązanych z budżetem. Temat podziału profitów wzrostu gospodarczego pomiędzy poszczególnymi grupami zawodowymi jest słabą stroną ekonomistów. Przez lata przyglądając się sporom ekonomicznym zauważyłem, że większość ekonomistów spłyca temat wynagrodzenia sfery budżetowej do deficytu budżetowego i ciągłego braku środków. Podobnie jest teraz. Jeżeli już ktoś wypowiada się na ten temat, to na ogół bardzo ogólnie, no i że nie ma środków. Pomijam już to, że są i przypadki wskazujące na poważną nieznajomość tematu. Były doradca ekonomiczny premiera Marcinkiewicza oraz jeden z ekonomistów bankowych prowadzących bloga robią wrażenie jakby nie do końca orientowali się, o co chodzi, no ale opinie trzeba wyrazić, bo jest to dobrze widziane. Opinie są przedstawione wg zaprezentowanego wyżej schematu. W przypadku drugiej osoby, sugerowane potencjalne źródła finansowania służby zdrowia wskazują na poważną nieznajomość zasad finansowania służby zdrowia w Polsce i istoty bieżącego sporu. W żadnym z tych dwóch przypadków nie odniesiono się głębiej do oczekiwań strajkujących.
Politycy opozycji wykazali daleko posunięte lekceważenie finansów publicznych. Oczekiwania pielęgniarek, czy w ogóle poszczególnych związków służby zdrowia są kompletnie nieracjonalne. Jednak postawa polityków opozycji sugerowała strajkującym, że ich oczekiwaniom są możliwe do zrealizowania. Jedna z opozycyjnych partii również zaoferowała 6% PKB nakładów na służbę zdrowia. Przez kilka dni w programach publicystycznych trafiałem na posłankę Ewę Kopacz (PO) z sejmowej komisji zdrowia, która krytykowała postawę rządu. Oczekiwałem bardziej konstruktywnej postawy. Niestety w żadnej z tych audycji nie usłyszałem jakiejkolwiek liczby czy oceny finansowych roszczeń przedstawicieli służby zdrowia.
Próbując spojrzeć na problemy służby zdrowia oczami pielęgniarek warto przypomnieć ich oczekiwania oraz oczekiwania lekarzy i postawę rządu, tym bardziej że zbyt rzadko media podają te liczby. Najczęściej mamy do czynienia z emocjonalnym podejściem do strajków. Sympatie do pielęgniarek budzi nie tyle ich niskie uposażanie, co determinacja w poprawie swojego losu na tle stanowczej postawy przedstawicieli rządu.
Poniżej prezentuje oczekiwania pielęgniarek i lekarzy (cytuję za „Rzeczpospolitą”):
Postulaty lekarzy
· Zwiększenie nakładów na leczenie
· Podwyżki do 5 tys. dla lekarza i 7,5 tys. dla lekarza specjalisty
· Koszyk usług gwarantowanych
· Dopływ prywatnych pieniędzy: dopłaty od pacjentów i ubezpieczenia dodatkowe
· Stworzenie konkurencji dla NFZ: wiele funduszy zarządzających składkami od ubezpieczonych
· Zniesienie limitów na leczenie, konkurencja między szpitalami
· Wprowadzenie bonu zdrowotnego: pieniądze na leczenie trafiałyby do funduszu wskazanego przez pacjenta, a nie do NFZ
· Szpitale działające na zasadzie spółek prawa handlowego
Postulaty pielęgniarek
· Zwiększenia publicznych nakładów na służbę zdrowia do 5 proc. PKB w 2008 r. i do 6 proc. PKB w 2009 r. (teraz wydajemy ponad 4 proc. PKB)
· Przedłużenie tegorocznej, 30-procentowej podwyżki płac w służbie zdrowia na przyszły rok
· Podwyżka dla pielęgniarek – tysiąc złotych, do 3 tys. zł brutto
· Podwyżki dla wszystkich pracowników medycznych od października 2007 r. i "kroczące podwyżki" w następnych latach
· Określenie, jaką część procedur medycznych stanowią koszty pracy personelu
· Brak zgody na prywatyzację służby zdrowia (Rzeczpospolita)