Minister Gilowska przed kilkoma dniami ogłosiła, że przyjęcie waluty EUR przez Polskę będzie poprzedzone referendum. Referendum miałoby dotyczyć uzyskania odpowiedzi kiedy zmieniamy walutę, bo do jej przyjęcia zobowiązaliśmy się już traktacie akcesyjnym.
Nie specjalnie rozumiem sens takiego referendum. Skoro zdecydowaliśmy się na zmianę waluty, to moment jej zmiany powinien być w miarę precyzyjnie określony przez makroekonomistów. To że obecnie wśród ekonomistów są rozbieżne opinie odnośnie daty wejścia i warunków makroekonomicznych w jakich to się powinno odbyć, nie oznacza chyba że społeczeństwo lepiej to rozstrzygnie.
Co będzie jeżeli politycy i ekonomiści różnych odcieni osiągną kompromis co do daty wejścia, a społeczeństwo powie w referendum „jeszcze nie teraz”? Jeżeli ktoś chciał już pytać o EUR to najlepiej byłoby pytać czy Polacy w ogóle chcą zmienić walutę przy okazji tzw. referendum unijnego, które odbyło się w czerwcu 2003 r. Biorąc pod uwagę traktowanie waluty niemal jak symbol narodowy, być może można było jako drugie pytanie w referendum zapytać czy chcemy zmienić walutę, po wcześniejszym wywalczeniu sobie takiej furtki w negocjacjach akcesyjnych. Być może. To jest ten moment kiedy zadajemy sobie pytanie przy jakich okazjach obywatele powinni wyrażać swoją wolę w referendum, bo uznajemy że demokratycznie wybrany parlament i rząd nie powinien takiej decyzji podejmować.
Osobiście nie uważam by był to błąd, bo pod względem ekonomicznym unifikacja powinna również dotyczyć waluty.
Obawiam się że ta inicjatywa, to danie obywatelom złudnego poczucia decyzyjności. Pomysłodawcy dobrze wiedzą, że nie wnosi to żadnej nowej jakości a może być jedynie narzędziem w rywalizacji politycznej za kilka lat. Dziwię się więc, że Minister Gilowska wystąpiła w ogóle z taką inicjatywą. Czy jest to jej inicjatywa, czy ekipy politycznej z którą współpracuje? Ten pomysł pasuje mi akurat do obecnego rządu, który próbuje demonstrować silną niezależność od UE.
W swoich materiałach znalazłem wyniki ankiety z II poł. 2006 r. Pytanie brzmiało „Kiedy należy wprowadzić euro?”. 7% odpowiedziało, że jak najszybciej i nawet przy założeniu cięcia wydatków społecznych, 55% że dopiero wtedy kiedy nie będzie to wymagało ograniczenia wydatków na cele społeczne, 23% jest przeciw, a 15% nie miało zdania. Jak widać z odpowiedzi, respondentów postawiono przed dylematem: euro czy wydatki społeczne. Dylemat w takiej postaci rzeczywiście może zaistnieć, bo wymagania dotyczące dozwolonego deficytu budżetowego mogą spowodować konieczność cięć niektórych wydatków budżetowych, ale nie sądzę by poważniej nam to zagrażało. Z jednej strony pozornie większość Polaków chce wejść strefy euro, a z drugiej – odpowiednio postraszona – może odmówić zgody. Co będzie jeżeli Polacy odmówią poparcia w momencie sprzyjającym makroekonomicznie do zmiany waluty?
Uważam, że pomysł z referendum nie jest zbyt rozsądny i być może trochę nieuczciwy wobec obywateli.
W najbliższym czasie zamieszczę na swojej stronie własną opinię na temat daty wejścia do strefy euro i problematyki z tym związanej. Będzie to kolejna publikacja z cyklu poświęconego kursowi walutowemu.
Marek Żeliński, marzec 2007