Dymisja Minister Finansów

Dymisja Minister Finansów Zyty Gilowskiej wywołała w polskim świecie politycznym spore poruszenie oraz reakcję rynków finansowych. W przypadku tych ostatnich doszło do niewielkiej korekty kursów (osłabienia złotego) i wzrostu stóp procentowych. Przez kolejne kilka dni komentatorzy z prasy i telewizji używali wydarzeń na rynkach finansowych jako przykładu potwierdzającego irracjonalność dymisji (zaznaczam, że dymisjonowanie kogoś za domniemaną współpracę z SB jak najbardziej uważam za niepoważne). „Rynek” występował tu w roli świętej wyroczni. Przed kamerami stawali przedstawiciele „rynku”, którzy dość chętnie powtarzali jak to kraj traci na wiarygodności wskutek dymisji. To samo z komentarzami w prasie. Bez względu na to czy wypowiadali się licencjonowani doradcy inwestycyjni, maklerzy, dealerzy walutowi czy ekonomiści pracujący dla rynków finansowych, za każdym razem niemal tak samo. Że źle się stało i zagrożone są reformy finansowe (budżet i podatki) oraz, że Polska straciła na wiarygodności. Warto ten temat trochę rozwinąć, by sprawdzić czy aby prezentowane przez „rynek” spojrzenie jest prawidłowe. W polskich mediach jest skłonności do przypisywania rynkom ponadprzeciętnej zdolności do wydawania opinii.

Polecam przy okazji opublikowane po kilku dniach od dymisji bardzo trafne opinie Jacka Żakowskiego czy Witolda Gadomskiego w „Gazecie Wyborczej”. Szczególnie tego ostatniego. Witolda Gadomskiego trudno posądzić o antyliberalizm i niechęć do uproszczenia życia podatnikom czy zmniejszenia deficytu budżetowego

Na wstępie jednak jeszcze bardzo istotna uwaga. Celem zawartych tu moich refleksji nie jest deprecjonowanie „rynków”, czy zdymisjonowanej Pani Minister. Absolutnie nie. Rynki, czyli ludzie i instytucje, które wyznaczają kursy akcji, kursy walut czy nachylenie krzywej rentowności, to często ludzie z bogatym doświadczeniem i wiedzą ekonomiczną. Ich praca w pewnym sensie polega na  nieprzerwanym analizowaniu sytuacji bieżącej i prognozowaniu przyszłości. Efektem tej nieustającej analizy jest dyskontowanie przewidywań na bieżące ceny. Dymisję Zyty Gilowskiej „rynki” oceniły jako wydarzenie niekorzystne i dały temu wyraz korektą notowań. Na pewno również wiedza ekonomiczna przeciętnego przedstawiciela/pracownika rynków finansowych jest większa od tejże wiedzy przeciętnego Polaka. Tyle tytułem wstępu.

Niemniej inna prawdą jest fakt, iż dominującą większość wiedzę makroekonomiczną czerpie głównie z krótkich raportów przygotowanych na ich potrzeby czy komentarzy prasowych. W rzeczywistości mało kto samodzielnie studiuje problematykę makroekonomiczną czy podatkową kraju. Środowisko ekonomistów pracujących dla rynków to zbiór ludzi o bardzo zróżnicowanym stopniu zaawansowania wiedzy makroekonomicznej. Są tu i ludzie o bogatej wiedzy, z których opinią i argumentacją zawsze chętnie się zapoznaję (bo wiem, że przed wypowiedzeniem swojej opinii starali się w jak największym stopniu ją potwierdzić), ale i tacy którzy analizę ekonomiczną sprowadzają głównie do obserwacji podstawowych  parametrów makroekonomicznych i nie mają specjalnych zahamowań przed wypowiadaniem sądów na każdy temat.

Środowisku określanemu jako „rynki” przypisuje się niepotrzebnie często wyjątkową umiejętność oceny ludzi ze świata finansów i zjawisk ekonomicznych. Nawet tych zjawisk, które są trudnymi problemami z  pola mikroekonomii.

Popularność Zyty Gilowskiej powstała głównie za czasów poprzedniego Sejmu. Śledząc wypowiedzi byłej posłanki PO, miałem zawsze poważne problemy z poznaniem poglądów ekonomicznych Z. Gilowskiej. Niemal każde wystąpienie w Sejmie czy przed kamerami ograniczało się do totalnej krytyki, barwnych i – przyznaję – inteligentnych żartów. Trudno z tych ciągłych żartów i kpin było zmontować jakąś całość. Złe było wszystko: każdy budżet, plan Hausnera, a rząd zawsze był nieudolny itd. Wnioskowanie można było głównie oprzeć na logice: skoro coś totalnie krytykuje, to sama potrafi to robić na odwrót, czyli dobrze. No i o ile dobrze pamiętam Z.Gilowska również popierała teorie podatkową 3×15, która przypomina mi trochę teorię IV Rzeczpospolitej Prawa i Sprawiedliwości. Wpierw medialnie kreuje się problem, by natychmiast zaproponować na niego lekarstwo. Teoria podatkowa 3×15 brzmiała równie łatwo i przebojowo, co niepoważnie.

Nie było niemal tygodnia bez komentarzy Z. Gilowskiej. Media bardzo szybko zwróciły uwagę na tak wyrazistą osobowość. Dla mediów i Polaków o poglądach ekonomicznych co najmniej zbliżonych do liberalizmu, szybko stała się autorytetem. To zainteresowanie mediów było odwzajemnione.

Powrót Z. Gilowskiej na scenę polityczną mocno mnie zaskoczył. Pamiętając Jej pryncypialność, nie potrafiłem sobie wyobrazić Z. Gilowskiej w składzie obecnego rządu. A jednak. Kolejno ogłaszane fakty, decyzje, wypowiedzi Pani Minister sprowadziły obserwatorów życia politycznego i ekonomistów błyskawicznie na Ziemię. Nagle się okazało, że budżet opracowany przez poprzedni rząd, a na którym opiera się rząd obecny, wcale nie jest zły. Proponowane zmiany w podatkach wywołały spore zdziwienie wśród znawców przedmiotu. Była to w znacznym stopniu zamiana jednego (propozycja ograniczeń lub rezygnacji z prostszych form opodatkowania) w drugie, wcale nie prostsze. Obniżka jednego ze składników kosztów pracy okazała się marginalna, bo zresztą inna być nie mogła. Na pytania dziennikarzy jak ocenia kilka lewicowych pomysłów rządu i zapowiedzi polityki prywatyzacyjnej, padały bardzo ostrożne i wyważone odpowiedzi. Jeszcze ponad rok wcześniej taka ostrożność w wypowiadanych opiniach była nie do pomyślenia. Miłym zaskoczeniem była dla mnie wypowiedź w jednym z wywiadów, a dotycząca metod walki z bezrobociem. Wtedy jeszcze Pani Minister, przyznała że jej poglądy na ten problem ulegają pewnej ewolucji.. Poważna liberalizacja rynku pracy (wg naszych polskich pojęć) nie przyniosła efektu na Słowacji (st. bezrobocia jest mniej więcej o 1 procent niższa od naszej). A tymczasem w Danii przy znacznych kosztach pracy, bezrobocie jest bardzo niskie.

Gdyby „rynek” dodatkowo sprawdził w jak korzystnej sytuacji ekonomicznej i budżetowej jest obecny rząd, zauważyłby że propozycje rządu i Ministerstwa Finansów nie są nadzwyczaj oryginalne jeżeli chodzi o wyzwalanie podatników z obciążeń administracyjnych czy pieniężnych oraz polityki budżetowej. Zaznaczam, że jest to ocena wg kryteriów „rynków” i poglądów Z. Gilowskiej z lat wcześniejszych.

Dość szybko po dymisji rząd przedstawił nowego Ministra. „Rynek”, lub przedstawiciele mediów w jego imieniu, stwierdził że osoba ta nie jest znana, więc musimy poczekać na jej uwiarygodnienie. Proponuje wobec tego odwrócić problem i zadać pytanie: a kogo zna „rynek” jeżeli nie zna osoby, która przepracowała wiele lat w Warszawie na eksponowanych stanowiskach w instytucjach państwowych i prywatnych (w tym finansowych !) i ma generalnie godne do pozazdroszczenia CV. Mam wrażenie, że „rynek” tak naprawdę jak każda z osób, która interesuje się w Polsce życiem politycznym, społecznym i ekonomicznym zna tylko te osoby, które zostały odpowiednio wcześniej „umiedialnione”. Życie już wielokrotnie wskazywało, że funkcjonowanie w mediach nie jest gwarancją czegokolwiek. Przyznam, że nie wiem ile osób w Polsce mogłoby, czy też jest merytorycznie zdolne, by być Ministrem Finansów. Może 100, a może 1100, czy też 3100. Uważam, że Zytę Gilowską ze względu na doświadczenie naukowe i zawodowe można do tego grona zaliczyć. Mam też nadzieję że nowego Ministra również.

Na szczęście dla siebie w kolejnych dniach nowy Minister wypowiedział magiczną formułę, która zaczyna być ważniejsza od przysięgi w Pałacu Prezydenckim, czyli że będzie dbał o obniżenie kosztów pracy i będzie naprawiał finanse.

 Marek Żeliński, lipiec 2006

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.