Wyniki przedsiębiorstw za IV kw ubiegłego roku okazały się
wyjątkowo dobre. Przychody w ujęciu rok do roku wzrosły realnie o 10,3%. Koszty
wzrosły w tym czasie o 9,9%. W okresie od 2003 r. do III kw 2006 r. średnia
dynamika wzrostu przychodów wyniosła prawie 9%. Spadek miał miejsce głównie
w okresie IV kw 2004 r. – II kw 2005 r. Wynikało to z faktu przyrównania
przychodów do wyjątkowo korzystnego okresu dla gospodarki, czyli ostatnich
kwartałów przed wejściem do UE. Gdyby jednak odjąć ten efekt i wywołane nim
skutki dla dynamiki przychodów, to można powiedzieć, że przychody w gospodarce
rosną we względnie stałym wskazanym wyżej tempie. Jest to kolejne
potwierdzenie, że gospodarka utrzymuje trend wzrostowy i nie ma ochoty
zwalniać. Wprawdzie dynamika w IV kwartale jest nieco wolniejsza od trzech
wcześniejszych 2006 r. (od 11% do 13%), to byłbym ostrożny z wyciąganiem z tego
pochopnych wniosków. Dane produkcji sprzedanej ze stycznia i lutego
potwierdzają, że dynamika sprzedaży nie zwolni, a nawet powinna wrócić do
poziomów z kwartałów od I do III ubiegłego roku.
Drugi kwartał z rzędu szybciej rosły przychody usług
(mowa o podmiotach niefinansowych). Różnica w dynamice sięgnęła niemal 4%. W
przemyśle wyraźnie poprawiły swoje rezultaty działy: odzieżowy i skórzane.
Niską – kilkuprocentową – dynamikę utrzymały działy 20, 21, 22, czyli
„drewniany”, „papierowy” i „wydawniczy”. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na
ich wysokie wskaźniki rentowności. Kilkunastu procentową realną dynamikę
utrzymał dział producentów wyrobów gumowych i z tworzyw sztucznych. Producenci
metali (hutnictwo) i wyrobów z metali drugi kwartał z rzędu utrzymali dynamikę
przychodów dwu-, trzykrotnie przekraczającą wartość przeciętną. To samo
dotyczyło budownictwa. Handel oraz dział „Hotele i restauracje” odnotowały
wzrost sprzedaży o kilka procent przekraczający wartość średnią dla
przedsiębiorstw niefinansowych. Głównie tym właśnie sekcjom i działom
gospodarki usługi zawdzięczają swoją przewagę na przemysłem w IV kwartale.
Wyniki działalności (jako miarę przyjmuje rentowności
sprzedaży) za cały 2006 r. są niemal na poziomie 2004 r. Niemałą rolę odegrały
tu właśnie wyniki IV kwartału, który w ujęciu sezonowego rozkłady wyników
okazał się wyjątkowo udany, co jest też dobrym prognostykiem na najbliższe
miesiące. Muszę jednak zwrócić uwagą na wskaźnik rentowności sprzedaży.
Za cały rok wzrósł jedynie o 0,2% w porównaniu z 2005 r. i w rozkładzie
sezonowym tak wysoki wynik gospodarka zawdzięcza wynikom z II i III kw. Tak
więc, gdyby rentowność netto była tylko pochodną zmiany wyniku na sprzedaży, to
wskaźnik rentowności netto byłby o 0,5% niższy.
Poprawa koniunktury pozwoliła utrzymać trend poprawy
wyniku w budownictwie. Na koniec roku
roczna rentowność sięgnęła 4,5%, czyli wielkość widzianą ostatnio w tym
dziale w połowie 1999 r.
Poprawa wyników sprzyja oczywiście poprawie płynności
przedsiębiorstw. Wskaźnik płynności I stopnia sięgnął 0,35. Z punktu
widzenia pojedynczego podmiotu nie jest
to może osiągnięcie, ale w przypadku gospodarki ogółem oznacza, że te działy
które przed laty zaniżały ogólny wynik (np. hutnictwo) poprawiły znacznie swoją
płynność. To właśnie wzrost własnych środków finansowych powodował dość długo,
w okresie obecnego wzrostu, słabe zainteresowanie kredytem w gospodarce.
Dopiero silny wzrost inwestycji w 2006 r. spowodował wzrost udzielonych
przedsiębiorstwom kredytów.
Kończąc omawianie wyników za IV kw i cały 2006 r. chciałbym
zwrócić uwagę na udział liczby podmiotów osiągających zysk netto. W
ubiegłym roku osiągnęliśmy rekord, gdyż niemal aż 80% z badanych ok. 15 tys.
największych podmiotów osiągnęło
dodatni wynik netto. W przypadku budownictwa jest to niewiele poniżej
90%.
W bieżąc roku przychody mogą utrzymać dynamikę nawet z 2006 r. W
przypadku wyników finansowych (rentowność) to wątpię, by było możliwe
utrzymanie wyników jak w 2006 r. Mamy szansę utrzymać wyniki z przedziału
wyznaczonego przez lata 2005 i 2006 r. Nawet gdyby to było bliżej dolnej
granicy, to i tak będzie to wynik bardzo dobry. Jeżeli wyniki przekroczyłyby
rezultaty z 2004 czy 2006 r., to zacznę się bać o polską gospodarkę i oczekiwać
reakcji Rady Polityki Pieniężnej.
Marek Żeliński, kwiecień 2007