Polska nie będzie Irlandią

Obserwując debaty polityczne dotyczące gospodarki i ostatnie komentarze dotyczące prognoz gospodarczych dla Polski, obserwatorowi powinno nasunąć się pytanie „a w ogóle, to o ile może rocznie rosnąć polska gospodarka?”. Obawiam się, że Polacy czytając najnowsze informacje o czekającym nas niewielkim spadku tempa PKB i propagowane przez PO pomysły kopiowania rozwiązań gospodarczych Irlandii, by „zrobić Irlandię w Polsce” mogą dojść do wniosku, że zasługujemy, czy też wręcz się nam należy, znacznie szybsze tempo wzrostu PKB.

W polskiej publicystyce ekonomicznej próbuje się podtrzymać wrażenie, że polska ma potencjał do znacznie szybszego trwałego wzrostu PKB. Autorzy takich publikacji, w tym ekonomiści, nie chcą podać nawet w zarysie warunków jakie musiałyby być spełnione przez Polskę by utrzymać wysoką dynamikę wzrostu PKB. Tradycyjnie kończy się tu na banalnym stwierdzeniu typu: gdyby politycy chcieli to rozwijalibyśmy się szybciej. Jeżeli tak, to ja dodałbym jeszcze „gdyby tez chcieli Polacy”, bo to oni wybierają polityków. Ale nie o to faktycznie tu chodzi, bo gdyby prosta i sprawdzalna recepta na sukces istniała, to już dawno byłaby w Polsce wprowadzona.

Zacznę wiec od poszukania odpowiedzi na pytanie: czego oczekują ci którzy sądzą że stać nas na więcej. W II poł. tego roku roczne kroczące tempo PKB zbliżyło się do 7%. Na koniec 2006 PKB wzrósł o 6,1%. Czyli wzrost w przedziale 6%-7% zdaje się nie satysfakcjonować  części komentatorów i polityków. Znając skalę deklarowanego niezadowolenia oraz propagowany przez PO przykład Irlandii, można domniemywać że krytycy i wizjonerzy uważają tempo 8%-10% PKB za możliwe do osiągnięcia. Warto również zaznaczyć że rozważając na jakie tempo PKB stać Polskę, mam na myśli długotrwałe utrzymanie takiego tempa bez powodowania poważniejszego naruszenia równowagi gospodarczej.

Skoro mniej więcej wiadomo o co chodzi krytykom, warto ocenić nasz dotychczasowe tempo wzrostu, ale tym razem opierając się już na faktach. Sądzę że przyjęcie do analizy ostatnich 10 lat będzie uczciwe. W naszym przypadku okres ten obejmuje koniec okresu dobrej koniunktury z poł. lat 90-tych, obecną koniunkturę i chudsze lata pomiędzy. Zmiany tempa PKB w Polsce w analizowanym okresie były często zgodne w kierunkiem zmian w gospodarce UE, czy światowej. Tak więc średni wzrost PKB z tego okresu dla Polski to 4,4%, dla USA 3,0%, Strefy euro 2,2%, Szwajcarii 1,9%, Wielkiej Brytanii 2,8%. Przykład ten przypomina, że rozwinięte gospodarki wolnorynkowe rzadko kiedy osiągają trwale wyższe obroty, a gospodarki krajów rozwijających się (jak Polska) w miarę łatwo osiągają większy wzrost, startując z grubo niższego poziomu. Oczywiście byli lepsi od nas. Wyraźnie lepiej od nas rozwijały się gospodarki małych państw bałtyckich. Średnia to od 6,6% do 8,0%. DO tego dochodzi Irlandia ze średnim tempem w omawianym okresie 6,9%. Jednak analiza przypadków jakie kraje osiągają wyraźnie ponadprzeciętne tempo wzrostu wskazuje na jego częste przyczyny. Są to albo gospodarki małe z dużym dystansem do odrobienia (małe państwa bałtyckie), państwa których sukces jest pochodną globalizacji, przyczyn historycznych i świetnego wpasowania się w globalne procesy w konkretnym miejscu i czasie (Irlandia) oraz kraje które mają niskie koszty pracy i lekceważą wszelkie normy prowadzenia działalności gospodarczej szanowane w gospodarkach rozwiniętych (np. ochrona środowiska, Chiny), czy też kraje które w rywalizacji z gospodarkami wolnorynkowymi nie przestrzegają wolnorynkowych zasad (pomoc państwa, brak wolnorynkowego kursu walutowego, np. Chiny czy Korea Południowa).

Nieco więcej miejsca poświecę  Irlandii. Między innymi i z tego względu, że PO w obecnych wyborach zaczyna swój program gospodarczy wspierać przykładem tego kraju i obiecywać Irlandie w Polsce. Widać było jednak ze lider PO w rzeczywistości chyba nie orientował się w przyczynach ekonomicznego skoku tego kraju i sytuacji obecnej. I tylko czekałem fachowcy od PR której partii brutalnie to wykorzystają.  Akurat wykorzystał to A.Kwaśniewski, a skala zlekceważenie tematu czy wręcz niewiedzy D.Tuska mocno mnie zaskoczyła. Sukces Irlandii to ogromna reorientacja polityczna i ekonomiczna z kraju zapyziałego i niechętnego zagranicznemu kapitałowi jeszcze w latach 60-tych, do najdynamiczniejszej gospodarki Europy. Tak naprawdę droga Irlandii do takiej jaka znana jest dzisiaj zaczęła się jeszcze w latach 50-tych, a więc nie była wbrew głoszonym hasłom taka łatwa i szybka. Wtedy dopiero zapadały pierwsze decyzje o wstępowaniu do międzynarodowych organizacji gospodarczych. Start z niskiego poziomu plus racjonalne decyzje polityczne i ekonomiczne w czasach rozwoju handlu międzynarodowego i poszukiwania przez kapitał zagraniczny miejsca do inwestowania, przyczyniły się do niebywałego rozpędu gospodarki od lat 80-tych. W tym momencie można tylko westchnąć i pomarzyć co by było gdyby Polska i Europe Środkowo-Wschodnia przeszły na gospodarkę wolnorynkową i związały się gospodarczo z Europą Zachodnią ze 20 lat wcześniej. A wracając do Irlandii, to dzięki inwestycjom zagranicznym i otwarciu gospodarczemu. W ostatnich latach udział eksportu do PKB przekroczył 90%, co jest ewenementem w skali światowej i jest odpowiedzią na pytanie o przyczyny sukcesu. W efekcie w połowie lat 90-tych, w okresie dobrej koniunktury, gospodarka Irlandii pędziła w tempie zbliżonym do 10% PKB. Niestety taki sukces nie trwa wiecznie. Globalizacja gospodarcza, powolna utrata walorów przewagi (np. wzrost płac), coraz wieksze zapotrzebowanie na tania importowana siłę roboczą (kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie) z biegiem lat utrudniały osiąganie wysokich wzrostów. W ostatnich czterech latach dynamika PKB Irlandii to ok. 5%, z tendencją do spadku. Wg Eurostatu wydajność w Irlandii była w ostatnich czasach o ok. 1/3 większa od średniej w UE, ale dystans już się nie powiększał. My tymczasem zbliżyliśmy się do średniej o kilkanaście procent. Porównywanie Polski do Irlandii nie na sensu, bo z oczywistych względów nie powtórzymy jej drogi rozwoju. Zachęcam jednak do studiowanie tego przypadku, bo ja z konieczności zastosowałem tzw. telegraficzny skrót. Informacje dość łatwo można znaleźć w internecie.

W najbliższych dniach zamieszczę dokończenie artukułu

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.