Rynek TFI w listopadzie

W listopadzie rynek finansowy nie rozpieszczał większości z inwestorów, w tym inwestorów działających poprzez TFI. Główne indeksy giełdowe zaliczały spadki w przedziale od 5% do 10%. W Polsce RPP podniosła stopy procentowe, a kiepskie wyniki i prognozy dla inflacji podbiły jeszcze mocniej rynkowe stopy procentowe dłużnych papierów wartościowych, co niekorzystnie odbiło się na ich wycenie. Rentowności papierów od 1 roku do 10 lata rosły w przedziale od 30 do 60 pkt. To sceny rzadko spotykane i jeszcze przed 2-3 miesiącami przypisywano takim scenariuszom małe prawdopodobieństwo.

Z racji przedmiotu artykułu w takich sytuacjach tradycyjnie obserwatorzy starają się wpisać spadki giełdach na tle innych zbliżonych wydarzeń. Analitycy Analiz Online (AO) zwrócili uwagę, że przepływy netto w TFI zbliżone są do korekty z początku 2001. Słusznie jednak zauważyli, że podobieństwo na nominale się kończy. Wtedy wartość funduszy spadła wtedy aż ok. 25%. Obecnie saldo umorzeń szacuje się 1,6 mld zł w listopadzie. W Styczniu 2001  było to ok. 1,8 mld zł. Odpowiadało to ok. 25% wartości funduszy, a obecnie to 1% zarządzanych funduszy. Tego typu porównania to ciekawostka dla doświadczonych obserwatorów rynku finansowego. Dla niedoświadczonych, szukanie analogii z okresem skutków tzw. „bańki internetowej” może wywołać odruchy paniki. W rzeczywistości podobieństwa tych dwóch okresów, „bański internetowej” i obecnym jest niewielkie. Ogranicza się głównie do faktu spadków na giełdach i wycofywania się inwestorów z TFI. Wtedy wzrosty na giełdach wywołała m.in. wiara w kolejną silną falę wzrostu gospodarczego. Na dodatek rynek dość mocno przesadził z dyskontowaniem przyszłości. Z wyceną fundamentów, tak na krajowym podwórku jak i na zagranicznym, rynek sobie nie poradził. Emocje wzięły górę. Obecnie mamy za sobą korzystny okres gospodarczy, a przecena nie tak wielka jak wtedy. Niemniej w naszym przypadku w styczniu 2001 było już po znacznej części korekty. Do rynku zaczęła dochodzić świadomość, że czeka nas słabszy okres gospodarczy. Szok dla inwestorów i skala rozczarowania musiały być znaczne, skoro rynek z dużym opóźnieniem zauważył że w 2003 zaczynała się okres dobrej koniunktury dla Polski.

Do utraty zarządzanych środków w największym stopniu przyczyniły się krajowe fundusze akcyjne. Tutaj wypłaty stanowiły o. 2 mld zł. Na tą kwotę w połowie złożyły się ucieczki z tzw. MiŚiów, czyli krajowych funduszy akcyjnych małych i średnich podmiotów. Trudno się dziwić, bo MiŚie od korekty zapoczątkowanej w lipcu nie potrafią odzyskać swojej świetności. Przypomniał mi się przy tej okazji wywiad prasowy z jednym z szefów jednego z TFI. Nazwijmy go X a TFI Y, dla niepoznaki. Na pytanie, czy ma poczucie winy w związku z przyłożeniem się do nagoniena klientów do tychże funduszy i to w okresie kiedy giełda coraz silniej odrywała się od fundamentów, X tłumaczył się rynkiem: bo inni tak robili, bo był na to popyt i gwarantowało to dobrą sprzedaż. Zastanawiam się czy osoby doradzające klientom zwracały uwagę na to w jakim momencie jesteśmy na giełdzie i że tego typu akcje potrafią się nagle zatrzymywać i częściowo spadać po okresie gwałtownej hossy. Wątpię. Wspominam o tym przypadku, bo równolegle wraca czasami na łamy prasy dyskusja o limitach dla OFE. Doradztwo inwestycyjne i produkty finansowe też – jak każdy rynkowy produkt – nastawione są na sprzedaż i wciskane są klientom lub bo oferowane bez komentarza. Ta część wspomnianego wywiadu nie była dla mnie zbyt budująca.

Przenoszenie uwagi z dużych firm na mniejsze, które w trakcie koniunktury potrafią tempem rozwoju przebić duże firmy nie jest niczym nowym i jest naturalne. Uwaga graczy rynkowych naturalnie przenosi się na te firmy z biegiem czasu. Problem w tym, że w tym roku zarządzający TFI „pomogli” przewartościować swoją ofertą rynek małych i średnich firm. Największy wzrost liczby funduszy MiŚiów przypadł na II połowę ubiegłego roku. W tym roku powstawały kolejne, a dodatkowo powiększano portfele tych spółek oraz rosło zainteresowanie nimi. Popularność MiŚiów wykorzystano również w ofercie akcyjnych funduszy zagranicznych, co chętnie TFI wykorzystywały w tym roku.

Niemniej z akcji do końca nie rezygnujemy. Nadal dodatnie saldo przepływów odnotowują fundusze akcji zagranicznych. Wpłynęło do nich nieco ponad 300 mln zł. W tym roku w okresie styczeń-październik średni miesięczny wpływ sięga kwocie niemal 700 mln zł. Niemniej w VI, VII czy X tego roku kwoty sięgały od 1 mld zł do 1,2 zł. Nie wiem na co liczą inwestorzy. Że za granicą giełdy zachowują się odwrotnie do naszej? Wątpię tez by nagle wszyscy liczyli na poważne osłabienie złotego. To chyba nie najlepiej rozumiana dywersyfikacja. Determinacja naszych inwestorów jest tym ciekawsza, że fundusze akcji zagranicznych od dłuższego czasu notują kiepskie wyniki.

Analizując zmiany w funduszach poprzez zmiany wartości portfeli, to spadek zależał oczywiście głównie od udziału akcji w portfelu. Wartość funduszy akcyjnych spadła listopadzie o 13%, mieszanych o 7% a stabilnego wzrostu o 4%. Wartość portfeli wszystkich TFI spadła o prawie 7% w listopadzie, a nominalnie o 9,6%. W 17% wartość TFI spadła w powodu wypłat, a w pozostałej części przede wszystkim z powodu spadków giełdowych. Spadkom niemal nie uległ segment funduszy ochrony kapitał, które stanowią nieco ponad 35 rynku oraz segment papierów dłużnych. Nadal uciekamy od papierów dłużnych zagranicznych, ale o blisko 2% wzrosła wartość funduszy krajowych papierów. Aż o prawie 1 mld zł wzrosła wartość funduszy pieniężnych i gotówkowych. Z racji swoich ograniczeń korzystają z nich na ogół więksi inwestorzy. Na razie jednak nie widziałbym w tym niż nadzwyczajnego. W momentach poważniejszych wahań (spadków) na rynku, inwestorzy potrafili zasilać wspomniane fundusze taką lub zbliżona kwotą. Świadczy to więc też o tym, że jak na razie nie ma paniki a jedynie naturalna zmiana portfeli, przynajmniej jeśli chodzi o większych inwestorów. Nie mam pewności co do średnich i mniejszych graczy. Kiedy się patrzy na wartość sald przepływów, to pomimo zmiany nastrojów na giełdzie w okresie letnim, widać było sporą wiarę w fundusze z większą i mniejszą „domieszką” akcji i rynek TFI w ogóle. Wynik przepływów z listopada wskazuje że kończy się dopływ do TFI pieniędzy napędzany siłą bezwładności, czyli od inwestorów kuszonych historycznymi wynikami.

No dobrze, ale co wybrać. Na pewno w listopadzie i w ostatnich trzech miesiącach nie stracili lub tylko minimalnie posiadacze jednostek funduszy papierów dłużnych. Minimalny plusik odnotowywali posiadacze jednostek funduszy pieniężnych i gotówkowych. Za listopad było to często od 0,1% do 0,3%, a w ciągu ostatnich trzech miesięcy od 1,5% do 2%. W porównaniu z lokatami bakowymi dla dużych klientów wyniki funduszy RPP nie są rewelacją. Podejrzewam że wzrost zainteresowania RPP zamiast lokatami bankowymi w listopadzie to m.in. konsekwencja funkcjonowania w ramach funduszy parasolowych. Inaczej imponujący wynik RPP (wzrost tej rodziny funduszy o 12% w listopadzie) nie byłby możliwy. W większości nie tracili też posiadacze funduszy ochrony kapitału, ale niestety niewiele też zarobili. Niestety wskazanie precyzyjnie dobrych funduszy, które pozwolą zarabiać proste nie jest, m.in. dlatego że bodaj w kilku przypadkach zyski są efektem aktualizacji wyceny a do takich przypadków trzeba podchodzić nieco ostrożnie. Ponadto porównanie października i listopada wskazuje, że niektórzy liderzy nie mają trwałej pozycji. Widać oczywiście w obydwu miesiącach niezłe – na tle rynku – wyniki funduszy z grupy KBC i Superfund. W sytuacji takiej jak obecnie, warto związać się z funduszami uniwersalnymi czy o profilu hedgingowym, wybierającymi rynki inne niż rynki akcji. Powinienem powiedzieć: „teoretycznie” warto się związać. Przyglądając się nowym ofertom niezwykle trudno jest poprawnie wskazać który z uniwersalnych funduszy jest dobry. Wyniki funduszy za listopad podane prze AO wskazują pewną grupę funduszy.  Świadomie nie powiem jakich. Proszę to sprawdzić samodzielnie lub przygwoździć do ściany doradcę mnóstwem pytań. Moja ostrożność wynika z niepewności co do dobrych wyników niektórych funduszy oraz faktu iż deklaracje o uniwersalności i ogromnej wiedzy analityków są czasami przesadzone. Jest pewien mały fundusz, który chwalił się uniwersalnością inwestycyjną funduszy. Niestety efektów tej uniwersalności nie widać. Równie dobrze można było dać pieniądze w fundusz obligacyjny i już. Do prowadzenia funduszu który może działać na wielu rynkach, tzw. inwestującego w najprzeróżniejsze aktywa trzeba nie lada fachowców z doświadczeniem i odpowiednio liczebnego zespołu. Tymczasem niektóre z TFI nie mają pełnej obsady, albo rotacja pracowników jest zbyt wielka. Widać to m.in. po liczbie ogłoszeń i profilu poszukiwanych pracowników. Warto na pewno skorzystać z firm sprzedających jednostki zagranicznych funduszy, na których sprzedaż uzyskano stosowne zezwolenie (KNF). Do tej pory działaliśmy na mocno rosnącym rynku akcji i nie było większego problemu z wyborem. Dla osób które nie wiedzą co robić miałbym też radę, by nie upierały się iż nowa lokata/fundusz musi dawać parę procent miesięcznie. Proszę się wycofać w częścią portfela w bezpieczne lokaty i spokojnie czekać na rozwój sytuacji i sprawdzenie oferty. Najważniejsze by portfel nie tracił na wartości. Rozmowa ze sprzedawcą/doradcą na temat np. funduszy uniwersalnych nie jest łatwa i w zasadzie wymagałaby przygotowania również ze strony klienta. Można próbować sił na rynku FX, ale proponuje dokładnie przeanalizować podejmowane ryzyko, w tym ryzyko pośrednika.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Finanse osobiste. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.