W piątek 29 sierpnia w Warszawie miała miejsce manifestacja NSZZ Solidarność. Jakość postulatów zawartych w petycji do premiera oraz treści zaprezentowane przez przewodniczącego NSZZ w jego przemówieniu stawiają pytanie o sens tego typu manifestacji oraz rodzą wątpliwość czy przewodniczący NSZZ ma orientację w makroekonomicznych realiach naszego kraju. Podejrzewam, że jednak ma. Nieraz w prasie miałem okazję zapoznawać się z wysokiej jakości opiniami ekspertów związkowych dotyczących kwestii prawnych. W dziedzinie ekonomii, a już szczególnie makroekonomii, jest gorzej. Całkiem niedawno media (prasa, internet) cytowały wypowiedź przewodniczącego Śniadka, w której prezentował poglądy, czy raczej prostą receptę, na wzrost gospodarczy.
„Motorem rozwoju jest popyt wewnętrzny………….. pracownicy nie mogą zwiększać popytu konsumpcyjnego (MŻ-bo źli pracodawcy nie chcą płacić), a skoro nie mogą zwiększać popytu, to rozwój gospodarczy jest zagrożony” (cytat pochodzi z internetowego wydania Pulsu Biznesu z 29 lipca)
Próbowałem doszukać się tekstu w którym mógłbym znaleźć rozwiniecie tej teorii, ale media wszędzie podawały tylko tą samą garść cytatów, prawdopodobnie z jakiegoś wywiadu. Co jak co, ale z popytem konsumpcyjnym problemu w Polsce w ostatnich latach nie było. Przewodniczący NSZZ musiał się bardzo wzbraniać przed analizą danych makroekonomicznych, żeby tego nie zauważyć. Przewodniczący ma rację o tyle, że wie o pozycji która w relacji do PKB w stanowi ok. 60% w gospodarkach wolnorynkowych. Zanim jednak ktoś przyjmie jako logiczną ta teoretycznie prostą i niby oczywista teorie makroekonomiczną przewodniczącego, powinien pamiętać że gospodarstwa domowe są ostatecznym konsumentem większości dóbr i usług, z których i tak jest przez nas nabywana w celu utrzymania normalnego funkcjonowania rodziny. Kwestia popytu, konsumpcji jest nierozerwalnie związana z wydajnością, kosztami wynagrodzeń, relacją konsumpcja/akumulacja w gospodarce itd. Gdyby tak poważnie potraktować teorię przewodniczącego NSZZ, to w średnim terminie kryzys mamy murowany. Cóż, każdy może mówić co uważa za stosowne, ale moim zdaniem przewodniczący krzywdzi i lekceważy ludzi do- i w których imieniu się wypowiada. Ponadto przedstawianie takich teorii powiela funkcjonujący schemat, że związkowcy są ekonomicznymi ignorantami. A wcale tak być nie musi i nie wiem po co związkowcy z uporem tą robią.
Związek zorganizował manifestację akurat w okresie gospodarczym, w którym byliśmy i jesteśmy świadkami procesów makroekonomicznych, które poddają w wątpliwość szereg przedstawionych w piątek przez związek poglądów ekonomiczno społecznych i postulatów. Mało tego. W kilku przypadkach, związkowcy powinni podziękować rządzącym za wypełnianie ich postulatów. Ponadto właśnie przerabiamy przykładowo temat wcześniejszych emerytur i wylano już tyle atramentu czy tuszu do drukarek, że mogliby związkowcy dać sobie spokój w głoszeniu archaicznych poglądów.
W komentarzu skupię się na petycji do premiera, chociaż w przemówienie przewodniczącego oraz innych osób z władz związku również obfitowały w ekonomiczne smaczki i ciekawostki, których niektóre przytoczę.
Obecnie blisko 2 mln zatrudnionych zarabia poniżej minimum socjalnego na 1 osobę (wg GfK Polonia), podczas gdy członkowie zarządów dużych prywatnych
firm w Polsce należą do najwyżej wynagradzanych w Europie. Wzywamy rząd do podjęcia
zdecydowanych kroków zmierzających do zahamowania rosnącego rozwarstwienia płac.(Petycja)
Obecna skala rozwarstwienia płac wg wskaźnika Giniego (powoli rósł w ostatnich latach) obecnie jest na średnim dla UE poziomie. Populistyczne przeciwstawianie sobie ludzi żyjących poniżej min. socjalnego i zarządów firm nie jest tu rzetelną miarą. W mediach pojawiają się raporty o zarobkach zarządów firm giełdowych i nie ukrywam że budzą one czasami (jednostkowe przypadki) moje rozczarowanie czy nawet zgorszenie. Jednak pisanie że zarobki te należą do największych w Europie to już gruba przesada. W Polsce to nie rozwarstwienie jest problemem, a fakt iż ludzie o najniższych dochodach mają problemy z wypełnieniem minimum egzystencji (kilkanaście procent społeczeństwa). Minimum socjalne dla czteroosobowej rodziny to ok. 2,6 tys. W naszym przypadku zapewniam, że nawet zabranie bogatszym Polakom pieniędzy w minimalnym stopniu pomoże w w osiągnięciu minimum socjalnego. W Polsce to przede wszystkim walka z biedą i społecznym wykluczeniem jest problemem, ale to zadanie dla pomocy społecznej a nie administracyjnych działań zmierzających do ograniczenia rozwarstwienia, rozumianego jako rozpiętość wynagrodzenia. W ostatnich kilku latach bezrobocie radykalnie spadło dzięki wzrostowi zatrudnienia i otwarcia rynków pracy przez część państw UE. W ostatnim przypadku to już zasługa polityków negocjujących wejście do UE i tu związkowcy powinni raczej rządzącym podziękować niż mieć o wszystko pretensje. Nie da się niestety zadekretować, by wszyscy byli powyżej minimum socjalnego. Ktoś setkom tysięcy gospodarstw domowych musiałby rozdawać rocznie łącznie kilka- kilkanaście miliardów złotych, dodatkowo do już stosowanego wsparcia ze strony państwa. W jednym z postulatów jest mowa o płacy minimalnej w wysokości 50% średniego wynagrodzenia. Jak na polskie realia, obecnie obowiązujące 40% to już sporo. Jesteśmy na takim poziomie rozwoju jakim jesteśmy i próby wyciągania pieniędzy z kasy państwowej lub prywatnej w takiej skali będą i tak bezowocne. Przy obecnym tempie wzrostu płacy sredniej i rozkładzie wynagrodzeń, doprowadziłoby to do zwolnień i powiększenia szarej strefy, co jest tym bardziej niebezpieczne, że tempo PKB będzie w najbliższym czasie słabsze od dotychczasowego. Zresztą obecne zmiany na rynku pracy czynią tego typu postulaty kompletnie niepotrzebnymi.
Rozwarstwienie w takiej skali jak obecnie jest względnie naturalne i – niestety, czy się to komu podoba czy nie – pełni rolę motywująca dla zmian na rynku pracy. Przewodniczący NSZZ próbuje przekonać ludzi że istnieje taki kapitalizm gdzie można zadekretować dobrobyt, a ja twierdzę że musimy go sobie mozolnie wypracować po latach socjalistycznego eksperymentu. I nie jest to żadna odkrywcza myśl.
Zapewnienia systematycznego wzrostu płac wszystkich pracowników, rekompensującego wzrost kosztów utrzymania.
To już czysty socjalizm. Ciekawy jestem jak sobie związkowcy wyobrażają taką regulację. Po przeczytaniu takich myśli mam wątpliwości czy ich autorzy rozumieją co to jest gospodarka wolnorynkowa. Gorzej, mam wrażenie że część związkowców wcale jej nie chce albo kojarzy ją tylko z tą przyjemniejszą stroną, czyli z pełnymi pólkami sklepowymi i spadającym udziałem żywności w naszych wydatkach. Niestety istnieje tu bezwzględna zalezność, ale to już temat na dłuższy wykład.
Zachowania uprawnień do obniżonego wieku emerytalnego dla osób pracujących
w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze.
W postulatach i przemówieniach z 29 sierpnia widać że związkowców kompletnie nie interesuje ani uczciwość wobec innych współobywateli ani rzetelność rachunków. Fakty dotyczące nadmiernej rzeszy wczesnych emerytów i niskiego wskaźnika zatrudnienia jest już tak do bólu omówiony ze szczegółami, ze należy od związków oczekiwać poważniejszego podejścia. To rodzi groźne skutki dla budżetu w nadchodzących latach oraz obecnie, bo niepotrzebnie obciąża nasze składki oraz dodatkowo zachęca ludzi do wcześniejszego odejścia z rynku pracy. Związkowcy muszę mieć (tzn. wierzę ze mają) świadomość z jakim problemem się zmagamy. Moim zdaniem to nawet z ich strony powinny były paść propozycje, w których zawodach można dokonać redukcji uprawnień do wcześniejszych emerytur. Związkowcy wiedzą że dojdzie do redukcji bo musi, ale maja problemy z akceptacja tego faktu i do nowych propozycji rządu starają się dopisać zawody które te uprawnienia miały utracić. A nieuczciwość wobec innych współobywateli polega na tym, że to nie rząd ma płacić za branżowe przywileje ale podatnicy. Pomijam już to że nadawane emerytalne przywileje były trochę przypadkowe i w większości nadawane w latach 80 tych przez władze z którymi NSZZ Solidarność walczył, nadawane głównie w celu zdobycia przychylności dla ówczesnych władz.
Tak naprawdę to mam wątpliwości dla kogo i po co była ta manifestacja. Wydaje mi się, że tylko po to by kierownictwo związku poprawiło swój wizerunek przed jego członkami.