Giełda i rynek walutowy we wrześniu

Trochę śmiać mi się chciało, kiedy w wiadomościach podano informację o kłopotach Hypo Real Estate. Już pisze dlaczego. Oczywiście wiem, że to żaden powód do śmiechu, bo sam tez inwestuję na giełdzie. Dosłownie kilka dni temu, przygotowując się do tekstu o krajowym rynku nieruchomości i finansowania budowy mieszkań, czytałem tekst o niemieckiej bankowości hipotecznej. Że tradycyjna, że odpowiedzialna. Konserwatywna w dobrym tego słowa znaczeniu. A tu proszę, jakiego psikusa los mi spłatał. Oczywiście w rzeczywistości śmiać się nie ma z czego, bo finansowy świat jeszcze nie skończył martwic się o USA a już musi się poważnie zacząć martwic o Europę, która powinna jednak łagodniej przejść finansowy kryzys. Takiego początku wpisu nie przewidywałem. Chciałem zacząć od przyjęcia, a tak już w zasadzie można mówić, tzw. planu Paulsona, a tu proszę. Inwestorzy zaczną w minorowych nastrojach.

W styczniu, po dramatycznych spadkach, w komentarzach (w tym i moim) sygnalizowano iż rynek sięgnął poziomu przy którym można mówić o mocnym wsparciu. Dalszy spadek nie był wykluczany, ale już z mniejszym prawdopodobieństwem i przy założeniu powodów do paniki. Rynek dostał te powody, a wrzesień wydawał się wyjątkowo w nie obfitujący. W porównaniu z końcem stycznia WIG i WIG20 spadły od 20%, do 23%. W przypadku naszych indeksów, sam tylko wrzesień przyczynił się w ok. 40% do tego spadku. W naszym przypadku, rynek doszedł do poziomów wskazywanych w styczniu jako absolutna granica spadku. Potwierdzam to własnymi wyliczeniami. Skalę spadku, rozumianą jako wycenę przez giełdę sytuacji makroekonomicznej, rynek przypomina koniec lata 1998/99, 2001 i 2004. Ten ostatni przypadek, może dziwić, ale wtedy giełda mimo wzrostu, mocno nie doceniała procesów jakie się działy gospodarce. Problem w tym, że fundamentalnie wytraciliśmy niemal wszystkie argumenty do spadku, ale na rynku nie rządzi już ani fundament czy dobra analiza techniczna, a emocje. Akceptując to czym jest giełda (mieszanka rzetelnej analizy z emocjami i rządzą zarobku) sytuacja nie jest zbyt miła. Akurat wtedy kiedy powinniśmy się trochę opanowywać, przez media przelewają się dramatyczne doniesienia o problemach kolejnych finansowych gigantów. Uchwalania planu Paulsona trwało wprawdzie tylko tydzień, ale dla rynku był to „aż tydzień”. Oczywiście było wiadomo że plan zostanie przyjęty w takiej czy innej postaci, i chyba dlatego uwaga rynku zaczęła się przenosić na doniesienia z Europy i kolejne niekorzystne doniesienia makroekonomiczne z USA. Nie można wiec wykluczyć iż w październiku będziemy obserwować spadki głównych światowych indeksów o kilka procent. Zwracam jednak uwagę, że i w komentarzach giełdowych coraz częściej mówi się o atrakcyjności obecnych poziomów cen akcji. Z drugiej jednak strony nie widzę oznak optymizmu wśród analityków technicznych którym październik może nie pomóc znaleźć poziomu silnego wsparcia. O zainteresowanie giełdą czy akcyjnymi funduszami przeciętnego Polaka nie będzie łatwo. Muszę przyznać, że media potrafią stworzyć teatr strachu i zwątpienia w wolny rynek. Może zawodzi mnie pamięć, ale takiego show medialnego jeszcze nie widziałem. Ludzie nie zdają sobie nawet sprawy iż obecny poziom WIGu, nawet bez kryzysu sektora finansowego i tak mógł mieć miejsce, biorąc pod uwagę przesadzone wzrosty w roku ubiegłym i przy założeniu paniki w okresie korekty.

To że rynkiem kierują już głównie emocje widać po wyjątkowo silnych jednodniowych skokach indeksów. W drugi i piątym tygodniu września były dni kiedy indeksy na czołowych giełdach skakały po 4%-5% (w USA 8% w poniedziałek).

Na zakończenie przyznam że warto powiększać akcyjny portfel i – przykładowo – w perspektywie roku nie widzą poważniejszych przeszkód by stopa zwrotu miała być większa od tzw. „pozbawionej ryzyka” czyli papierów dłużnych Skarbu Państwa.

Drugim rynkiem który wpadł w zakłopotanie, co dalej, jest krajowy rynek walutowy. Generalnie złoty  we wrześniu osłabił się o 2,8%, z czego dolar o 4,5%. Po 9 IX z poziomów 2,45 za dolara i 3,47 za euro, rynek wzmocnił złotego o ok. ponad 6%, do poziomów 2,248 i 3,275. To połowa zmiany jąka zaliczył złoty w okresie koniec lipca – początek września, czyli osłabienie. Od 22 września, zwrot. O tyle o ile rynek wzmocnił złotego, a o tyle osłabił. Taka skala wahań w ciągu jednego miesiąca to ewenement. Oczywiście nie bez znaczenia były tu wydarzenia z rynków innych instrumentów, ale mnie ta sytuacja fantastycznie wpisuje się w makroekonomiczne realia Polski. Złoty był z makroekonomicznego punktu widzenia, ewidentnie przewartościowany. Testowanie granic wzmocnienia i wytrzymałości nerwowej rynku z lipca, przyczyniło się do rozhuśtania nastrojów, co ma swoje dobre strony, ponieważ w ostatnich dniach tak naprawdę złoty zbliżył się do poziomów uzasadnionych fundamentalnie w rozumieniu historycznym. Teraz rynek musi poszukiwać odpowiedzi na pytanie co na najbliższe miesiące. Jaka ideologia wyznaczy kierunki. Pewnie zabrzmi to zaskakująco, ale właśnie z powodu sięgnięcia poziomu równowagi, rynek będzie testował przyjęcie kierunku zmian które uzna za dyskontowanie najbliższej przyszłości. Dla mnie wariant podstawowy, to stabilizowanie się ceny za dolara wokół 2,3, a euro w najbliższych kilku miesiącach powinno zmierzać w stronę 3,2. To oczywiście swego rodzaju trend liniowy dla walut na bazie analizy makroekonomicznej. Problem w tym że rynek walutowy nie utrzymuje takich stabilnych trendów w perspektywie dwóch-trzech kwartałów. Obecnie sama tylko analiza techniczna mocno wyhamuje osłabienie złotego. Następne czynniki to postrzeganie Polski, a w tym deficyt obrotów bieżących. O ile na najbliższy miesiąc zagranie na wzmocnienie złotego może być opłacalne, to nie zaryzykowałbym w terminie na przykład 2-3 miesięcy. Sądzę, ż granica wzmocnienia jest mocno wyznaczono 22 września, ale co do osłabienia to rynek musi to sobie protestować. Wydaje się to śmieszne, ale kiedy spojrzy się na złotego w okresie 2003/2004, to trudno znaleźć racjonalne argumenty do tak silnego i trwałego osłabienia złotego w tamtym okresie.

 

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek finansowy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.