PKB w IV kwartale w relacji do kwartału roku wcześniejszego wzrósł o 4,8%. Analitycy rynkowi wskazywali najczęściej 4,4%. Moja prognoza to 4,5%, czyli praktycznie na poziomie prognoz rynkowych. Niedoszacowanie analityków rynkowych to zaledwie 0,3%. Zwracam na to uwagę, gdyż w komentarzach prasowych nadano wynikom podanym przez GUS dość optymistyczny wydźwięk. Różnica pomiędzy wynikami a prognozami, z punktu widzenia możliwej do uzyskania precyzji prognozy, była minimalna. Moim zdaniem optymizm jest raczej reakcją na to, iż z powodu kryzysu bano się iż już w III kw będzie on widoczny w wynikach gospodarczych. W pierwszym odruchu więc dane – jak sądzę, słusznie – przyjęto jako oznakę iż wcale nie musimy mieć do czynienia w Polsce z mocnym hamowaniem. Oczywiście mam świadomość, że szczegółowa analiza wyników może prowadzić do innych wniosków, czemu dał wyraz m.in. słynny ostatnio ekonomista BNP Paribas.
Dobry wynik z III kw, to zasługa spożycia indywidualnego. Patrząc na trend wyznaczony udziałem poszczególnych składników przyczyniających się do wzrostu PKB, a wyznaczonych na bazie danych rocznych kroczących, to w III kw udział spożycia indywidualnego we wzroście PKB sięgnął niemal 60%. Wzrost roczny w III kw wyniósł 5,1%. Dane te pozwalają żywić nadzieję, że prawdopodobieństwo drastycznego spadku konsumpcji jest raczej małe i w tym nasza nadzieja w 2009 r.
Spore rozczarowanie wzbudziły nakłady brutto na środki trwałe. Wzrost tylko o 3,5% to faktycznie niezbyt dużo. Mamy tu chyba do czynienia z tradycyjnym problemem związanym z trudnością w prognozowaniu nakładów inwestycyjnych. Co trzy-, cztery kwartały wyniki inwestycji są zaskoczeniem na plus lub minus, co na dodatek niekoniecznie przekłada się na trwały trend. Wspomniany wyżej ekonomista BNP Paribas właśnie inwestycje (z wyników największych przedsiębiorstw) potraktował jako potwierdzenie swojej teorii o radykalnym spadku tempa PKB w przyszłym roku. Problem w tym, że inwestycje nie są najlepszym prognostykiem. Niemniej wcale moim celem nie jest zignorowanie tych wyników. Faktycznie wynik rozczarowuje, ale kiedy spojrzy się na przykład na udział kwartalnych nakładów na roczne PKB na przestrzeni minionych lat, to ocena nie jest już tak słaba. Proponuje inne spojrzenie. Jeszcze kilka kwartałów temu na wysokie tempo wzrostu nakładów patrzono jak na coś oczywistego. Coś co należy się rozwijające się gospodarce. Pojawiały się nawet skrajne sugestie, że udział nakładów w PKB powinien sięgnąć nawet i 30%, by Polska stała się przysłowiowym tygrysem Europy. Nie była i nie jest to wartość niemożliwa do osiągnięcia, ale wątpię by nam się udało rozwijać przy takim idealistycznym założeniu w okresie długoterminowym. To trochę przypomina założenie o możliwym tempie wzrostu PKB zbliżony, do 10% (tzw. tempo irlandzkie). Jest faktem jednak, iż wyniki z minionych trzech lat pozwoliły niektórym ekonomistom przyjąć takie założenie, gdyż inwestycje w niemal 40% przyczyniały się do przyrostu PKB. Pozwoliło to podnieść udział inwestycji w PKB z 19% wokół których inwestycje oscylowały w latach 2002-2005, do prawie 25% w tym roku. To duży skok. Gospodarka krajowa nie może być i nie jest jednak odporna na czynniki zewnętrzne i nie może również długoterminowo utrzymywać tempa PKB na poziomach 5% czy 6%.
Wobec powyższego proponuje potraktować wyniki inwestycji jako zapowiedź spadku tempa PKB, ale i zapowiedź, że z obecnej perspektywy niekoniecznie należy założyć iż spotka nas zahamowanie rozwoju w 2009 r. Może się to wydać dziwne, ale nie uważam by utrzymywanie irlandzkiego tempa rozwoju (zresztą z poprzedniej dekady) było dla nas takie zdrowe. Jak wspomniałem, teoretycznie Polska może się rozwijać w tempie 10% PKB, ale w dość wyidealizowanych warunkach zewnętrznych i wewnętrznych. Nie wierzę by słabe wyniki nakładów inwestycyjnych były konsekwencją tylko decyzji podjętych w III kw. W części to decyzje z miesięcy wcześniejszych i biorące pod uwagę planowane w niemal wszystkich prognozach spowolnienie gospodarcze. Pozwala to wierzyć, że obecna umiejętność elastycznego dopasowania się do zmian koniunktury gospodarczej jest znacznie większa niż przykładowo 9, czy 10 lat temu.
W IV kw można oczekiwać iż PKB wzrośnie o 3%-3,5%, co ostatecznie da wzrost PKB za cały 2008 r. ok. 5%. Przyznam, że mam pewne obawy iż tempo inwestycje w IV kw z racji fatalnych nastrojów i przejściowych trudności z finansowaniem inwestycji oraz ograniczeń nakładów z racji spowolnienia gospodarczego może być nawet minimalnie ujemne. Może to być też efekt przeniesienia części inwestycji na I czy nawet II kw przyszłego roku.