Realizacja każdej szczytnej idei staje w konfrontacji z ekonomią, rachunkiem zysków i strat. Od tego uciec się nie da. Nawet gdybyśmy uciekali, to i tak pojawiają się koszty. A im większe są koszty tym bardziej staje przed nami pytanie: co z tego będziemy mieli? Jakie korzyści ? Już tylko na poziomie dyskusji o kosztach, pojawia się pytanie czy lepszych efektów nie osiągniemy lokując pieniądze w co innego lub chociażby w to w co lokowane są już obecnie. By uciec przed rachunkiem ekonomicznym i zawstydzić oponentów, twórcy idei nadużywają słów: wyzwanie, wizja, rozwój, projekt, promocja kraju i regionu czy turystyki. To tak naprawdę tylko różnego typu zaklęcia, które mają zniechęcić do rzetelnej dyskusji i rachunku ekonomicznego. Dwa ostatnie zdania sprowadzają moje rozważania powoli do tematu bieżącego wpisu, czyli idei organizowania zimowej olimpiady w Zakopanem i kilku innych miastach, w tym na Słowacji. Nie zalecam uleganiu wskazanym wyżej słowom jak. .. wizja, wyzwanie…., bo pomiędzy wizją a zwykłym lobbingiem, granica jest bardzo cienka.
Co mnie tknęło? Natknąłem się w Gazecie Wyborczej z 21 grudnia na artykuł „Kraków 2022, czyli sen Jagny Marczułajtis” (str. 24-25). Nazwisko w tytule znanej polskiej snowboardzistki nie oznacza iż to tylko jej wizja. J.Marczułajtis jest tylko jedną z wielu twarzy tego projektu. W artykule została przedstawiona piękna wizja olimpiady zimowej w Polsce (od Katowic, przez Kraków i Zakopane, po słowacki Chopok). Tuż obok dobry komentarz Klausa Bachmanna, którzy sprowadza to wszystko na ziemię. Sam artykuł prezentujący wielką wizję, ma tą zaletę, że niechcący wskazuje słabe strony idei. Trzeba przyznać, że pomysłodawcy są wizjonerami szerokiego formatu. Ich wizja kosztowałaby, bagatela, ok. 5 mld zł. Tyle mniej więcej wg pomysłodawców kosztowała organizacja poprzednich zimowych olimpiad.
Co nas pcha do tego typu pomysłów? Promocja kraju, regionu? Mam sporo wątpliwości czy organizacja międzynarodowych imprez sportowych przekłada się na poprawę postrzegania kraju i regionu, gdzie impreza się rozgrywała, za granicą. Polska położona jest w Europie i należy do UE. O naszym wizerunku decydują wyniki gospodarcze, politycy, artyści, naukowcy, sportowcy, oferta turystyczna czy promocja za granicą. Ponadto na wizerunek pracuje się latami, a nie jednorazową imprezą przez 3 czy 4 tygodnie. Nie twierdzę, że zimowa olimpiada w Zakopanem nie miałaby żadnego wpływu na wizerunek kraju. Chodzi o koszty takiej promocji. 5 mld zł to wysoce nieefektywna promocja, a nawet po prostu marnowanie pieniędzy. Promotorzy projektu nie muszą się kosztami przejmować. W końcu nie oni płacą a głównie pastwo i MKOl. Państwo wg pomysłodawców miałoby dać 3 mld zł, MKOl 1 mld zł, a zainteresowane jednostki samorządowe … resztę pieniędzy. Reszta to 1 mld zł, rozłożony w czasie i jedynie w przypadku gdyby zapadała decyzja o organizacji.
Na chwilę obecną z punktu widzenia infrastruktury, nie jesteśmy w stanie zawodów rangi olimpiady zorganizować. Część olimpijskich (zimowych) dyscyplin sportowych nie jest w Polsce uprawiana, albo cieszy się niewielką popularnością. Przez dziesięć lat to się radyklanie nie zmieni. Do rozwoju tych dyscyplin i zwiększenia liczby obywateli je uprawiających potrzeba nakładów na infrastrukturę sportową. Obecne polskie zimowe kurorty albo wystarczających pieniędzy nie mają, albo po prostu nie chcą ryzykować. Wiele do życzenia pozostawia infrastruktura transportowa. Co na to pomysłodawcy? Odwracają kolejność i twierdzą, że wpierw infrastruktura i popularyzacja zimowych sportów, a potem sukcesy. Otóż niekoniecznie. Sukcesy polskich skoczków czy Justyny Kowalczyk warunkowane były i są głównie ambicją sportowców i ciężką pracą. Inna rzecz, że sportowcy „zimowi” muszą trenować często poza Polską nie tylko z powodu braku w Polsce odpowiedniej infrastruktury dla olimpijczyków, ale i warunków pogodowych. Zimy w Polsce bywają krótkie i nieprzewidywalne. Zresztą jak wskazuje przykład piłkarzy, nawet kilka dobrych obiektów i ogromna popularność danej dyscypliny sportowej, nie gwarantują sukcesów.
A jaka byłaby przyszłość części obiektów sportowych i powiązanych z nimi (np. zakwaterowanie dla olimpijczyków)? W artykule jest włoski przykład lodowiska, które się stało piłkarskim stadionem, hali sportów zimowych która stała się halą targową czy marketem, no i obiekty zakwaterowania sportowców, przekształcone później w akademiki. Rzeczywiście pomysłowe rozwiązanie …. ale dla gmin w których te obiekty by powstały. A kto utrzyma pozostałe obiekty? Mało to kogo chyba teraz interesuje. Wizjonerzy mają to do siebie, że takimi „przyziemnymi” kwestiami się nie zajmują.
Rozbawił mnie pomysł na słynną zakopiankę. Skoro będzie olimpiada, to budowa infrastruktury (w tym drogowej) stanie się problemem państwa. Wg pomysłodawców, państwo zastosuje specustawę i problem zniknie. Inaczej mówiąc, państwo ma się załatwić problem kilku gmin czy gospodarzy, którzy utrudniają rozbudowę drogowej i innej infrastruktury. Przyznaję, inteligentne (tzw. cwane) rozwiązanie.
Pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie czy organizacja olimpiady przyczynia się do rozwoju turystycznego regionu i popularyzacji sportów zimowych. Jak sądzę, Zakopane i miejscowości sąsiadujące chyba nie mogą narzekać na turystyczne zainteresowanie. Uważam wręcz, że organizowanie olimpiady to raczej efekt źle zdefiniowanego tzw. targetu. Fakt, że to nie troska pomysłodawców, ale państwa które do tej promocji dołożyłoby najwięcej. Nic lub niewiele za to uzyskując. Zakopane długo włoskich czy austriackich kurortów nie przebije. Na pewno nie warunkami zimowymi, które jak wspomniałem, są bardzo niepewne. Byłem w okresie letnim kilka lat temu w okolicach Zakopanego i jedno z pierwszych wrażeń, to tłok w centrum miasta i okolicznych atrakcjach turystycznych. Kłopoty ze znalezieniem miejsca do parkowania. Zakopane i okolice są skazane na turystyczny sukces. Proponowałbym się skupić na tym co można zaoferować krajowemu turyście. Setki tysięcy zadowolonych turystów, to najlepsza reklama. Ponadto nikt nie broni zakopiańczykom reklamować się za granicą w konkurencyjnych kurortach. Z punktu widzenia rozwoju ekonomicznego i turystycznego regionów, państwo nie ma interesu dokładać do promocji Zakopanego i okolic. Jest wiele innych regionów które potrzebują turystycznej promocji i wsparcia w inwestycjach infrastrukturalnych. Nie chodzi tu już tylko o tereny górskie czy nadmorskie, ale i kawał Polski pomiędzy nimi. No i na zakończenie wspomniana wyżej kwestia popularyzacji sportów zimowych, czy uprawiania sportu generalnie. Dla przyszłości polskiego sportu, lepiej byłoby za te 3 mld zł wybudować setki sportowych obiektów czy szkolnych sal gimnastycznych itd.
Powyższe wynurzenia nie oznaczają, że organizacja wielkich międzynarodowych sportowych zawodów nie ma sensu. Skoro ludzie to lubią i traktują w kategoriach budowania dumy z osiągnięć własnego kraju i ewentualnej promocji, to nie ma co z tym walczyć. Warto jednak spojrzeć na koszty i odpowiedzieć na pytanie co z tego będziemy mieli. A akcja zwolenników zimowej olimpiady w Zakopanem to zwykły regionalny lobbing ubrany w wizjonerski projekt i zaspokojenie narodowej dumy.