Przyznam, że ręce opadają jak
zobaczyłem nowe pomysły na straszenie wejściem do strefy euro w wykonaniu
Andrzeja Dudy. Trochę to jednak przykre kiedy człowiek określany mianem
„doktora prawa” bezceremonialnie gra na społecznej niewiedzy i emocjach.
Andrzej Duda w najnowszych
wypowiedziach i spotach jednoznacznie wskazuje, że wprowadzenie euro oznacza
drożyznę. A dialogi ze scenek, sugerują że będzie to drożyzna makabryczna. Jako
przykład drożyzny A.Duda wskazuje Słowację. Wraca słynny mit o tym jak euro
wpływa na wzrost cen. Ten mit był już wielokrotnie rozwiewany i tłumaczony.
Można znaleźć wiele wiarygodnych opracowań w internecie. Można też samemu
zrobić proste ćwiczenia w oparciu o dane GUS lub Eurostatu. Jedno z ćwiczeń,
które przytoczę poniżej to zabawa najdalej na 30 minut.
Zastanawiałem się jak jedną
ilustracją pokazać, że temat rzekomego negatywnego wpływu przyjęcia euro na
ceny to – mówiąc językiem młodzieżowym – jedna wielka ściema. I wydaje mi się,
że najlepszym sposobem będzie zwykły wykres inflacji dla kilka krajów i UE z
kilku ostatnich lat.
Już prosta analiza wykresu
prowadzi to równie prostego wniosku: o inflacji decyduje szereg procesów
makroekonomicznych, gdzie sam fakt przyjęcia euro ma znikome znaczenie
(marginalne!). Co ciekawe, niejednokrotnie największe wzrosty inflacji miały
miejsce w krajach, w których euro nie ma, lub skoki inflacji miały miejsce przed
przyjęciem euro (np. Litwa, Łotwa, Estonia). Tego już A.Duda nie pokazuje.
Oczywiście nie twierdze bynajmniej, że samo przyjęcie euro hamuje inflację, bo
…… bo euro nie przyjmuje się po to by
inflację zdławiać. Euro to jeden ze sposobów na ujednolicenie rynków i
ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej na terenie strefy euro.
A.Duda wybrał się na Słowację i
porównał grupę wybranych produktów by pokazać różnice w cenach. Jak rozumiem,
koszyk zakupionych dóbr wybrano bardzo spontanicznie i zupełnie niechcąco
wyszło że – w porównaniu z ceną w Polsce
– zakupione na Słowacji produkty były droższe o ponad 40%. Dlatego właśnie
urzędy statystyczne porównują zmiany cen w oparciu o tzw. koszyki dóbr i usług,
by uniknąć tego typu manipulacji opinią publiczną. Badania wpływu przyjęcia
euro wskazują, że podnosi to jednorazowo inflację o kilka dziesiątych (mowa o wskaźniku wzrostu
cen). Proces ten rozłożony jest w czasie. Różnica cen niektórych dóbr u naszych
jednych i drugich południowych sąsiadów wynika z szeregu czynników nie mających
z euro nic lub niewiele wspólnego. Są to różnice w systemach podatkowych,
struktur kosztów, organizacji rynków itd.
Skoro jednak pan Duda podał
przykład Słowacji, to pociągnijmy go dalej. Słowacja przyjęła euro z początkiem
2009 r. Od tego czasu ceny na Słowacji wzrosły o ponad 9%, a w Polsce….o 14%.
Tego A.Duda już nie dodał.
I już na zakończenie…Najnowsze
spoty A.Dudy kończą się deklaracją, że starcie o wprowadzenie euro rozstrzygnie
się w majowych wyborach prezydenckich. Otóż to bzdura. Wygrana takiego czy
innego prezydenta nie ma tu znaczenia. Inicjatywa jest po stronie rządu. Jeżeli
uzyska on odpowiednie poparcie dla przyjęcia euro, to prezydent będzie się
musiał z tym pogodzić. Więc jeśli już, to nie wybory prezydenckie, a
parlamentarne będą miały na to wpływ.