Pomoc dla frankowiczów. Sejmowy finał wielkiej wyborczej obietnicy.

Mój stosunek do problemu kredytów frankowym przedstawiałem wielokrotnie, więc nie ma sensu robić ponownego wstępu. Sprawa jest też powszechnie znana, więc możemy skupić się na jej sejmowym finale podczas 28-go posiedzenia Sejmu RP. Według polityków PiS nie będzie to wprawdzie finał, a jedynie rozłożenie etapów pomocy w dłuższym okresie czasu. Zwał jak zwał. Tak naprawdę w okresie sierpień-październik mamy do czynienia z zamknięciem sprawy i zrzuceniem jej z politycznej agendy.

Do początku sierpnia opinia publiczna (i frankowicze) była utrzymywana przez polityków PiS w przekonaniu, że lada chwila będzie ostateczny projekt pomocy i to takiej z rozmachem. Niemniej powoli i delikatnie politycy PiS puszczali w przestrzeń medialną informację o ryzykach rzekomych zewnętrznych kryzysów bankowych, wobec czego by nie osłabiać sektora finansowego, niestety wsparcie dla frankowiczów trzeba odłożyć.

Niestety, jak to zwykle, prawda jest banalna. W obydwu kampaniach wyborczych, PiS świadomie wprowadził frankowiczów w błąd. I ugrupowanie to prowadziło tą nieładną grę aż do sierpnia tego roku. W sierpniu poznaliśmy założenia prezydenckiego projektu wsparcia dla frankowiczów. Z wyborczych obietnic pozostał jedynie zwrot części spreadu. Z punktu widzenia tego co kandydat na prezydenta A.Duda obiecał frankowiczom jeszcze na początku tego roku, zwrot części spreadów to raptem parę procent obiecanego wsparcia z punktu widzenia pojedynczego frankowicza.

Jeżeli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości czy nadzieje co do dalszych losów ustawy frankowej, to rozwiała je niedawna wypowiedź lidera PiS, który w wywiadzie zapowiedział tak naprawdę wygaszenie jednej z największych (tzn. najkosztowniejszych) wyborczych obietnic. Oficjalnie z powodu ryzyka kryzysu finansowego w sektorach bankowych Włoch i Niemiec. Z politycznego punktu widzenia obietnica frankowa coraz bardziej obciążała wizerunek prezydenta i pośrednio PiS, więc trzeba było w końcu sprawę zamknąć. Powód zamknięcia nie ma tu znaczenia. Równie dobrze można było zrzucić na zagrożenia rosyjskimi zbrojeniami czy na skutki globalnego ocieplenia. Już jak ciekawostkę, proponuje poczytać słowa prezesa PiS sprzed kilku miesięcy o pomocy dla frankowiczów.

W zgiełku codziennych wydarzeń, zapomnieliśmy, że posłowie będą się zajmowali aż trzema projektami pomocy dla frankowiczów. Najbardziej radykalny jest tegoroczny pomysł partii Kukiz’15. Podobny do styczniowych propozycji prezydenta Dudy, z którymi rozprawił się pół roku temu KNF. Kolejny projekt jest autorstwa PO i skupia się na podzieleniu się nadwyżką kapitału powyżej kredytu złotowego (opartego na WIBOR) między kredytobiorcę i banki. Projekt również drogi, bo koszt jego realizacji, o ile pamiętam, szacowano na od 15 do 20  mld zł. Projekt PO był mało realny, ale mógł być ewentualnie podstawą do dalszych prac.

Przyjęte przez polityków PiS uzasadnienie rezygnacji (oficjalnie: odłożenia w czasie) pomocy dla frankowiczów, pomogło dwóm wspomnianym partiom opozycyjnym, które formalnie z podniesionym czołem mogą powiedzieć, że chciały pomóc, ale PiS się nie zgodził. Tak naprawdę PO i Kukiz’15 wiedziały, że ich pomysły są niemożliwe do wprowadzenia.

Licytacja na skalę pomocy frankowiczom przez polityków niewiele dała tym pierwszym. Szkoda tylko, że nie podjęto tematu stworzenia zasad pomocy i scenariusza dla banków i NBP, na ewentualność drastycznego wzrostu kursy CHF. Tymczasem za niedługo miną dwa lata od dramatycznego wzrostu kursu CHF.

Spojrzałem właśnie na stronę Sejmu i wszystko jasne: do dalszych prac przechodzi projekt prezydencki, a dwa pozostałe przechodzą do bloku głosowań, co zapewne oznacza ich odrzucenie.

A co dalej z pomocą frankowiczom wg prezydenckiego pomysłu? Projekt pisany był „na kolanie”, co wywołało wiele pytań i kontrowersji. Podejrzewam, że projekt będzie przechodził bardzo długą drogą prac nad nim i modyfikacji. Przypomnę, że wg przedstawicieli prezydenta, pałeczkę mają przejąć banki i organy nadzorcze i wypracować jakieś rozwiązanie w ramach dostępnych narzędzi. Zapewne chodzi o standardowy nadzór KNF oraz NBP i zalecenia w zakresie rezerw, ryzyk, buforów bezpieczeństwa itd. w odniesieniu do portfela kredytów frankowych. Te działania są już prowadzone i będą niezależnie od działań polityków. Tylko prezydent i rząd za rok powiedzą, że to właśnie dzięki ich działaniu oraz dla zasady ponarzekają, że to wciąż za mało.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Finanse osobiste. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.