Prezydent dał się zaskoczyć pytaniem o euro.

2017_05_15_Konstytucja_Art_227

Na konferencji prasowej z udziałem prezydenta Łotwy, prezydenta A.Dudę zapytano o ewentualne przyjęcie euro. Pytanie uzasadniano m.in. dążeniem Francji i Niemiec do wzmocnienia strefy euro. Pytanie dziennikarzy dotyczyło też ewentualnego przygotowania konstytucji pod zmianę waluty. Temat nie jest przypadkowy, bo mamy jeszcze w pamięci niedawne wypowiedzi kandydata na prezydenta Francji. E.Macron dość ostro potraktował w nich nasz kraj i prowadzoną przez obecny rząd politykę integracji (czy raczej dezintegracji) z UE. Padła wtedy też z ust przyszłego prezydenta Francji deklaracja o koncentrowaniu się na wzmacnianiu strefy euro.

Odpowiedzi naszego prezydenta wskazują, że on sam oraz jego doradcy nie przerobili tego tematu dokładnie. To trochę dziwne, bo całkiem niedawno o przyjęciu euro wypowiadał się J.Kaczyński i M.Morawiecki. Ostre wypowiedzi E.Macrona też powinny były skłonić eksperckie zaplecze prezydenta do przygotowania go do podjęcia tematu euro, by nie dać się zaskakiwać dziennikarzom.

Chyba tylko przez słowo konstytucja zawarte w pytaniu dziennikarzy, prezydent odruchowo zaproponował by pytanie dot. przyjęcia euro wprowadzić do pakietu pytań w referendum konstytucyjnym. Pytanie tylko, jaki to ma sens? W konstytucji nikt poważny nie umieści słowa ‘euro’. Prawnicy zwracają jedynie uwagę, że modyfikacji musi ulec 227 Art. naszej Konstytucji, ponieważ jego obecne brzmienie blokuje przyjęcie euro, m.in. przez zapis o zadaniach NBP.

Ewentualne pytanie o euro trochę nie ma sensu i z tego względu, że lider PiS oraz członkowie rządu w marcu zaznaczyli, że  pozostanie przy własnej walucie jest dla nas korzystne, i przyjęcie euro to bardzo odległa perspektywa. Na przykład dla M.Morawieckiego taka perspektywa to 10-20 lat. Prezes PiS nie podał tak dokładnych ram czasowych, ale z podanych przez niego warunków (np. zbliżenie się do poziomu życia bogatszej część krajów UE) mogło wynikać, że jest to perspektywa jeszcze bardziej odległa. W takiej sytuacji jakakolwiek odpowiedź Polaków w referendum może politykom przysporzyć problemów. Oczywiście wiele będzie zależało od brzmienia pytania. Podsumowując, politycy PiS w swojej agendzie nie mają kwestii euro i, można odnieść takie wrażenie, nie są zainteresowani wciąganiem euro pod publiczną dyskusję z wielu powodów,  w tym i podanego poniżej. Zupełnie innym problemem dla obecnego rządu i PiS jest nasza polityka wobec, zaznaczmy  ze ewentualnej, szybszej integracji w ramach strefy euro.

Nie można wykluczyć sytuacji, że w najbliższych latach kraje strefy euro przyspieszą integrację,  a my pozostaniemy biernymi obserwatorami procesu. Jeżeli na to nałożą się niekorzystne dla nas zmiany geopolityczne poza UE, to może się nagle okazać, że zmieniamy zdanie. Stąd też pomysł z referendalnym pytaniem jest nietrafiony, bo może odebrać politykom PiS inicjatywę i moderowanie dyskusji w kwestii euro.

Odpowiedź obywateli w referendum jak to zwykle bywa, zależy od zadanego pytania. Przepraszam, ale nie mam przekonania, że prezydent Duda i politycy PiS dochowają najwyższej staranności, by pytanie pozwoliło poznać poglądy Polaków, a nie zamierzenia polityków PiS poprzez odpowiednio (tendencyjnie) sformułowane pytanie. Przykro mi przypomnieć, ale prezydent Duda w swojej kampanii wyborczej pozwoliło sobie na manipulowanie opinią publiczną w temacie euro. Mam się uzasadnione obawy, czy teraz dochowa stosownej rzetelności.

http://opinieekonomiczne.blox.pl/2015/04/Euro-oznacza-biede-jak-sugeruje-ADuda-Wplyw.html

Moje wątpliwości potwierdza wypowiedź prezydenta, że referendum pozwoli na uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy Polacy chcą mieć w konstytucji zapis o polskim złotym, czy zezwolenie na przyjęcie innej, obcej, waluty. Problem w tym, że zapis o polskim złotym nie ma sensu, bo przystępując do UE zdecydowaliśmy o przyjęciu euro, ale bez podania daty zamiany waluty. Ponadto, wspomniane wcześniej wypowiedzi czołowych polityków PiS jednoznacznie wskazywały, że gdzieś kiedyś euro przyjmiemy. Nie ma przy tym znaczenia czy opinie odzwierciedlały rzeczywiste poglądy polityków PiS, czy były jedynie medialną zagrywką.

Obawiam się, że prezydent nie ma jednoznacznego zdania ws euro i polityki Polski wobec ewentualnego pogłębiania integracji krajów strefy euro. A to źle, bo temat może się coraz częściej pojawiać w politycznych debatach na arenie krajowej i zagranicznej. Prezydent pochodzi z obozu politycznego, który jest przeciwko głębszej integracji strefy euro, szczególnie jeśli miałaby się ona odbywać kosztem marginalizacji w UE państw spoza strefy euro, w tym Polski.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.