Weekend był obfity w ekonomiczne obietnice polityków. Wygląda na to, że po wyborach, bez względu na to kto je wygra, czeka nas istny wodotrysk pieniędzy. Nie nadążymy ich wydawać lub zanosić do banku. No, ale żart na bok.
Prezes PiS obiecał wzrost wynagrodzenia minimalnego (dalej WM) z wysokości ok. 46%-47% średniego wynagrodzenia w gospodarce obecnie, do 60% w 2024 r. To daje średnio ok. 12% wzrosty rok do roku tegoż wynagrodzenia przez cztery lata z rzędu. Dla porównania dodam, że w latach 2016-2019 (4 lata), WM rosło średnio o 6,5% rok do roku. Skąd nagle taka hojność wśród polityków PiS ? Przecież w czasach rządów PO-PSL średnie roczne tempo wzrostu wynagrodzenia minimalnego niewiele ustępowało dynamice z czasów obecnych rządów PiS. Ponadto biorąc pod uwagę, że PiS trafił w czasy wysokiego wzrostu gospodarczego (oraz wynagrodzeń w gospodarce), można powiedzieć, że PiS kontynuował politykę PO-PSL w zakresie WM. Naturalnie nasuwa się pytanie, dlaczego już w obecnej kadencji rządów, PiS szybciej nie podnosił WM??
Już obecnie, pod względem relacji WM do średniego wynagrodzenia w gospodarce, Polska plasuje się w pierwszej 10-tce krajów UE. Po wprowadzeniu w życie pomysłu J.Kaczyńskiego, mamy szanse na pozycję lidera, a już miejsce na podium mamy niemal gwarantowane.
J.Kaczyński, ani politycy PiS, nie podali głębszych ekonomicznych uzasadnień do tak znacznego wzrostu WM w tak krótkim okresie. Dość szybko się okazało, że pomysł powstał w gronie politycznym PiS, i nie był pomysłem pochodzącym z właściwego ministerstwa lub kręgów ministerialnych.
WM formalnie podlega konsultacjom, m.in. z przedstawicielami organizacji pracodawców. Jak sobie te konsultacje PiS teraz wyobraża i czy w ogóle będzie poważnie do nich podchodził?? Tempa zmian WM powinno mieć związek z dynamiką wynagrodzeń w gospodarce i wydajności. Im bardziej je przewyższa, tym większe ryzyko utraty pracy dla otrzymujących WM.
Mało kto jest przeciwnikiem WM. Na ogół spieramy się o jego wielkość, tempo zmian, relację do wynagrodzenia średniego itd. Problematyka WM to trochę akademicki spór między ekonomistami. Zarówno niskie, jak i wysokie WM mają swoje zalety i wady. Sporo zależy od tego jaki ‘światopogląd’ ekonomiczny sami wyznajemy i tego czy ‘wyznajemy’ go uczciwie przed samym sobą.
Najważniejsze pytanie jakie przed nami stoi, dotyczy konsekwencji dla rynku pracy, czyli przede wszystkim dla osób, które WM otrzymują.
Media przypomniały doświadczenia badania węgierskie, które moim zdaniem są dobrym punktem odniesienia. Zacytuje za bankier.pl:
„ Zdaniem badaczy, spośród 290 000 Węgrów zarabiających płacę minimalną, 30 000 straciło pracę, a pozostałe 260 000 cieszyło się z wyższych zarobków. Po kieszeni dostały firmy, które część kosztów przerzuciły na ceny swoich wyrobów (o 4-11 proc.). Koniec końców, za wszystko zapłacili przede wszystkim węgierscy konsumenci, lecz jednocześnie katastrofalnego wzrostu bezrobocia nie było. „
Trzeba zaznaczyć, że WM w przypadku węgierskim relacja WM do średniego jest nieco gorsza niż w naszym przypadku.
Biorą powyższe pod uwagę i to, że WM w Polsce otrzymuje nawet 1,5 osób, musimy się liczyć z tym, że ok 100 tys. ludzi lub więcej w średnim terminie straci pracę, by pozostali (otrzymujący WM) zarabiali więcej. Jeżeli to akceptujemy i jesteśmy tego świadomi to ok. W sporach o konsekwencje radykalnego podniesienia WM nie dyskutuje się czy, tylko ile osób straci pracę. Zwracam na to uwagę, ponieważ słuchając zwolenników radykalnego podniesienia WM widać, że albo tego nie wiedzą, albo nie chcą publicznie mówić.