„Biedafirmy”

Tak posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska określiła kina dni temu małe firmy. Chodzi o firmy zatrudniające poniżej 10 osób. O ile ostrość wypowiedzi wywołała może gdzieniegdzie na lewicy mały niesmak, to generalnie posłanka szybko otrzymała wsparcie wśród lewicowych komentatorów. Wielu z nich starało się nawet merytorycznie uzasadnić jej wypowiedź, popadając z przekory niejednokrotnie w żonglerkę i manipulację danymi lub wnioskami.

Małe firmy, w porównaniu z większymi, charakteryzują się faktycznie mniejszą wydajnością i/oraz innowacyjnością. Oczywiście małe firmy to przeogromne spektrum działalności, więc i zapewne innowacyjność  też dałoby się dostrzec. W bieżącej ocenie, podobnie jak posłanka Lewicy, prowadzę rozważania na pewnym stopniu ogólności i przy sporym ‘uśrednianiu’ sektora małych firm.

Małe firmy generują mniejsze przychody i marże w przeliczeniu na zatrudnionego. Taka jest po prostu ich specyfika i przedmiot działalności. Przytaczane przez obrońców posłanki z Lewicy porównania z innymi krajami są nieco wątpliwe, ponieważ między – przykładowo – krajami UE występują znaczne różnice gospodarcze, specyfika prawna, struktura gospodarki itd. Nie bez znaczenia jest poziom zamożności obywateli.

Innowacyjność wymaga ogromnych nakładów (kapitału), gotowości do ponoszenia strat (przy nieudanej inwestycji) oraz konieczności współpracy ludzi  o różnych kompetencjach. Tak więc małe firmy  nie są w stanie ‘z zasady’ unieść obciążeń i wyzwań niezbędnych do innowacyjności i inwestycji. Sądzę jednak, że w toku procesu inwestycyjnego, czy po prostu działalności dużych firm, małe kooperujące firmy bywają niezbędne. Od firm sprzątających, transportowych po parające się doradztwem prawnym czy podatkowym.

W małych firmach relatywnie mało się zarabia. To efekt dominacji w tym sektorze firm usługowych, opierających się na mało wykwalifikowanej kadrze lub – inaczej to ujmując – podmioty sektora prowadzą działalność nie wymagającą od pracowników wysokich kompetencji. To jeden z powodów dla którego nie ma sensu porównywać średniego wynagrodzenia między małymi a większymi firmami. Po prostu trudno porównywać wynagrodzenia i wydajność małej firmy parającej się remontami mieszkań z dużą firmą budowlaną. Warto też przypomnieć, że i z lewego końca wykresu wynagrodzeń jest problem z danymi. Wg opublikowanych w tym roku badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego, niemal 1,4 mln zatrudnionych w Polsce część wynagrodzenia dostaje ‘pod stołem’ (głównie osoby o najniższych wynagrodzeniach). Oczywiście nie zamierzam pochwalać takich działań, ale warto zapewne pochylić głowę nad powodem takich praktyk.

Nikt nie zamierza ukrywać patologii jakie występują w małych firmach, w tym dotyczących niskiego wynagradzania pracowników czy nadużywania tzw. umów śmieciowych. Pracownicy mogą się bronić podnosząc kwalifikacje lub cierpliwie czekać na wzrost relacji wynagrodzenia minimalnego do średniej krajowej. W ostatniej dekadzie odnotowaliśmy tu duży postęp. Faktycznie inne formy zatrudnienia objęły zbyt wielu zatrudnionych. Na szczęście w ostatnich latach i tutaj odnotowujemy powolne odejście od tzw. śmieciowych umów.

Bodaj najwięcej mitów dotyczy rzekomego zachęcania obywateli przez tzw. liberałów i kojarzone z nimi media do zakładania firm (od siebie dodam, że zarzut iż Polską rządzili liberałowie itd. to jedna z teorii spiskowych, którymi żyje lewica). Tak naprawdę chodziło po prostu o to, żeby ludzie w ramach swoich umiejętności i talentów zakładali nowe miejsca pracy. Powodem  był  brak miejsc pracy dla wszystkich w dużych firmach, bezrobocie ale i po prostu uelastycznianie gospodarki. Miało to i ma tą zaletę, że pracodawcy z większych firm muszę dbać o personel o pożądanych kwalifikacjach, żeby nie odszedł ‘na swoje’.

Małe firmy są potrzebne, bo po prostu podejmują działalność, która większe firmy podjąć się nie chcą lub mogłyby stosować zaporowe ceny. Małe firmy sprawniej też dostosowują się do wymagań klientów. Małe firmy stanowią alternatywę dla zatrudnienia w dużych lub w wypadku utraty. Zwracam na to uwagę, bo według lewicowych komentatorów i wspomnianej wyżej posłanki, nie ma poważniejszego uzasadnienia dla wspierania małych firm. To chyba jeden z najbardziej zaskakujących postulatów biorąc pod uwagę, że małe firmy dają szansę funkcjonowania na rynku pracy m.in. ludziom o najniższych kompetencjach zawodowych. Moim zdaniem pytanie brzmi nie czy, ale jak wspierać małe firmy. Postulat o ograniczeniu wsparcia małych firm brzmi też o tyle dziwnie, ponieważ politycy lewicowi znani są z antypatii do kapitału i dużych firm (korporacji).

Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska ewidentnie przestrzeliła w swojej wypowiedzi. Są lepsze sposoby na zaistnienie w mediach.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.