Narzekanie na brak mieszkań, to już polityczny i medialny rytuał. Nasila się w okresie przedwyborczym. Każda partia ma swój program i określa go jako przełomowy. Tym razem temat mieszkalnictwa został wzbudzony za sprawą ambitnego programu PO. Przy tej okazji przez media przelewa się fala krytyki na politykę mieszkaniową od trzech dekad, za deficyt mieszkaniowy i nieskutecznych polityków, którzy nie wiadomo dlaczego raz a dobrze nie chcą wybudować setek tysięcy mieszkań. Otóż sprawa jest względnie prosta w wyjaśnieniu, ale to opinia publiczna i część krytyków nie może się pogodzić z prostymi faktami. Spróbujmy.
To nie jest tak, że w Polsce w mieszkaniówce nic się nie dzieje. W 1989 r. wykazywano 10,9 mln mieszkań. A po 2022 jest ich już ok. 15,5 mln. Mieszkań więc jest więcej niż gospodarstw domowych czy rodzin. Oczywiście nie oznacza to, że popyt na mieszkania jest zaspokojony i problem zniknął. Nie. W rzeczywistości margines mieszkań wykazywanych w statystykach nie nadaje się do zamieszkania, podaż mieszkań nie pokrywa się z popytem w rozumieniu geograficznym, spory i wątpliwości budzi struktura własnościowa mieszkań oraz cenowa dostępność, część tkanki mieszkaniowej w zasadzie powinna być wycofana z użytkowania. Itd. Państwo jednak wspiera budownictwo mieszkaniowe, przy czym przeważa model komercyjny, czyli dopłaty/ulgi dla tych, którzy są w stanie udźwignąć obsługę kredytu.
Czy państwo mogłoby przeznaczać więcej na wsparcie budownictwa (na wynajem, komunalne, socjalne i co tam jeszcze) ? Tak, ale tego nie robi z bardzo prozaicznych i oczywistych przyczyn. Zgłaszane potrzeby społeczne dotyczące wszelakich dziedzin życia są tak duże, że mieszkalnictwo schodzi na plan dalszy. Średnia cena metra kw powierzchni użytkowej wg GUS w 2021 (czyli dane sprzed górki inflacyjnej) to ok. 5,1 tys. pln. Koszt wybudowanego mieszkania o powierzchni 50 metrów kw, to 255 tys. pln. Każda władza (centralna i lokalna) stoi przed dylematem, wybudować mieszkanie dla jednej rodziny, czy – przykładowo – wypłacać przez rok 85 dodatków mieszkaniowych przez rok (średni wartość miesięcznego dodatku w 2021 r., to ok. 250 pln)? Komu więc pomóc?
Spójrzmy na obecną władzę. Za środki wydawane na 500 plus i dodatkowe emerytury można było dokonać rewolucji w mieszkaniówce. A jednak PiS wybrał przelewy dla obywateli, na co zresztą PiS otrzymał dwukrotnie aprobatę w wyborach. Jak widać, nie ma co zrzucać winy na władzę. W rzeczywistości większość z nas ma gdzie mieszkać i woli przelewy socjalne i zaspokojenie innych potrzeb niż mieszkania dla innych ludzi. To samo tyczy krytyków polityki mieszkaniowej. Na ogół mają oni skłonności lewicowe i przyjmują bardzo wygodną postawę: są za utrzymaniem polityki socjalnej PiS i za przeznaczeniem kolejnych mld pln na mieszkania. Szukanie odpowiedzi na pytanie o źródła finansowania ich nie interesuje i wzbudza złość.