Niedawno Eurostat opublikował bardzo ciekawą statystykę dotyczącą poziomu opodatkowania (i innych obciążeń o podobnych charakterze, w tym składki emerytalne) obywateli i przedsiębiorstw w krajach UE. (Dalej będę w uproszczeniu używał określenia: podatki, podobnie zresztą jak raport Eurostatu). Temat ciekawy przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy to skala opodatkowania i redystrybucji oraz porównanie krajów. Czyli czysta statystyka, co nie zmienia faktu, że ciekawa. Drugi – spory i dyskusje nad modelem społeczno-gospodarczym, jakie toczą się również w Polsce. Co i rusz, ten i ów publicysta ogłasza koniec liberalizmu w gospodarce, który rzekomo dominował w minionych dekadach w Polsce i w Europie.
W krajach UE od 2002 (dane Eurostatu) udział podatków w relacji do PKB jest względnie stały, ok. 39%. Minimalnie inaczej jest w przypadku opodatkowania w krajach strefy euro: 41,3% (średnia z okresu 1995-2016). Dla porządku już tylko dodam, że to co na potrzeby tego wpisu określam jako podatki, jedynie (bądź aż) w 90% odpowiada pojęciu general government. General government to, w uproszczeniu, całość finansów publicznych. Jak widać, finanse publiczne, to w 90% podatki pośrednio i bezpośrednio pobierane od obywateli i podmiotów gospodarczych. Tak więc nie ma i nie było czegoś takiego jak jakieś ukryte przez złych liberałów pieniądze na wydatki socjalne. Rozdajemy tylko to co zbierzemy od obywateli. I jeżeli uważamy, że przykładowo sfera socjalna jest zaniedbana, to albo nierozsądnie wydajemy w kraju pieniądze, albo wśród obywateli jest spore zróżnicowanie w poglądach co do skali i kierunków redystrybucji. Ten ostatni problem (spór) rozwiązujemy w wyborach parlamentarnych. Innej możliwości nie ma. Redystrybucja na poziomie 40% do PKB wskazuje, że spory o to czy mamy liberalizm czy nie w Europie, są bezzasadne lub wręcz niepoważne. Polski to też dotyczy.
Poziom opodatkowania w relacji do PKB jest w UE mocno zróżnicowany. Od 28% do aż 47%. Na ogół, to bogatsze kraje UE odnotowują wyższe udział, niemniej nie jest to zasadą. Rekordzistami są: Dania, Belgia i Francja (wspomniane 47%). Niemcy: niemal 40%. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej, poza Węgrami ze wskaźnikiem 39%, koncentrują się w przedziale 30%-35% (dane za 2016 r.). Polska uzyskała wskaźnik: 34,4% . Warto wspomnieć, że na social protection Węgrzy dają (w relacji do PKB) niewiele więcej od nas. Najniższe wskazania uzyskały np. Szwajcaria, Irlandia, Wielka Brytania itd., czyli kraje dość bogate (na tle bardzo dużego PKB redystrybucja jest odpowiednio mniejsza).
Wbrew pozorom w Polsce redystrybucja nie jest mała. Można dyskutować o przeznaczeniu publicznych pieniędzy, ale to już inna kwestia. Udział wydatków na social protection, które budzą najwięcej emocji, jest w Polsce niemal identyczny jak na Węgrzech, w Czechach, Słowacji, Bułgarii i Rumunii, 18%-20% (w relacji do PKB), czyli niemal identyczny. To może zaskakiwać w porównaniu ze skalą oskarżeń w Polsce o rzekomo niskie nakłady na szeroko rozumiane wsparcie społeczne. Social protection obejmuje również system emerytalny, co może w pierwszym odruchu budzić sprzeciw. Nie jest to wcale błąd. Bodaj każde państwo w system emerytalny wplata politykę społeczną (dopłaty do najniższych emerytur, przywileje emerytalne itd.).
Problem polega na tym, że wielu obywateli oczekuje wyższych nakładów na social protection, nie przyjmując do wiadomości, że państwo socjalne finansują niemal wszyscy obywatele ze swoich podatków. W Polsce panuje bardzo silne przekonanie, że stać nas na znacznie większe wydatki socjalne. Niestety premier Beata Szydło wprowadzając w życie program 500 plus i manipulując danymi, tylko utwierdzała Polaków w tym przekonaniu.
Minione dwa lata, zamiast ułatwić dyskusję o transferach społecznych, tylko ją utrudniły. Miliony obywateli i dziesiątki lewicowych komentatorów są święcie przekonani, że wzrost nakładów na social protection może się dokonywać bez troski o zapewnienie finansowania czy wzrost zadłużenia. Niestety tak się nie da. Widać to m.in. w Niemczech, które są dla wielu Polaków wzorcem social protection. Z wygody nie chcemy wiedzieć skąd pieniądze na social protection w Niemczech się biorą. A wystarczy spojrzeć na liczby.
Jak wyżej wspomniałem, skala niemieckiej redystrybucji to ok. 40% PKB. O ok. 7 pkt. proc. więcej niż u nas. Wydatki na szeroko rozumiane wsparcie społeczne (kategoria social protection w raportach Eurostatu) są o ok. 10 pkt.proc. większe niż w Polsce. Tylko, że skoro redystrybucja podatkowa wynosi 40%, to znaczy, że szerokie kręgi obywateli Niemiec są opodatkowane na rzecz social protection, bo inaczej się nie da.
No więc jeżeli chcemy mieć jak Niemcy, to musimy się ostro opodatkować by dojść do 40% PKB zebranych rocznie podatków. Już proste przeliczenie przez makro wielkości i przy 16,5 mln osób pracujących wskazuje, że musielibyśmy się dodatkowo opodatkować na ponad 500 zł miesięcznie. No chyba, że ‘rozłożymy’ to również na emerytów, to może da się zejść poniżej 400 zł miesięcznie dodatkowego obciążenia. Nadal chcemy jak Niemcy?
Na tle innych państw UE nasz system podatkowy relatywnie mało ‘korzysta’ z podatków dochodowych. Trzeba przyznać, że np. nasza skala podatkowa w PIT jest dość łaskawa dla podatników. Myli się jednak ten kto sądzie, że zbierzemy potrzebną kwotę tylko z tzw. ‘bogatych’. Kwota jest tak olbrzymia a ‘bogatych’ zbyt mało, , że musielibyśmy już ostro opodatkować obywateli, których wynagrodzenie zawiera się w przedziale między medianą a średnią. I już tylko z tego powodu, politycy PiS nawet o tym nie wspominają.
Cóż, jak widać nie jest to wszystko takie proste. Problemem są nie tylko politycy, ale i świadomość obywateli, którym wygodnie jest wierzyć, że wydatki państwa mają luźny związek z dochodami. Minione dwa lata, zamiast ułatwić dyskusję o transferach społecznych, tylko ją utrudniły. Miliony obywateli i dziesiątki lewicowych komentatorów są święcie przekonani, że wzrost nakładów na social protection może się dokonywać bez troski o zapewnienie finansowania czy wzrost zadłużenia.
Sorry, ale na tą chwilę nie mamy nawet zapewnionego trwałego finansowania programu 500 plus. Mówię o sytuacji, gdy tempo PKB będzie poniżej przeciętnego i nie będzie budżetowych ‘prezentów’ w postaci wpłat za LTE czy zysku NBP.
Polecam lekturę: