Faktycznie najnowsze rządowe propozycje (z 10 października) zmian przepisów dot. zmian w OFE, mogą budzić kontrowersje. Odniosę się dwóch: limitu min. 75% na akcje i zakazu reklamy.
Największy sprzeciw i krytykę wywołał proponowany zapis narzucający strukturę portfela aktywów jakie pozostaną OFE do zarządzania. Wg propozycji, OFE przekazują do ZUS 51,5% aktywów. Z tego co pozostanie, min. 75% ma być utrzymywanie w akcjach. Pozostała część nie może być inwestowana w papiery rządowe, czy gwarantowane przez rząd instrumenty dłużne itp. Według zapowiedzi Ministerstwa Finansów, złożona zostanie poprawka by limit 75% przestał obowiązywać po dwóch latach, czyli w 2016 r.
Nie ma co ukrywać, że propozycja limitu min. 75% na akcje oznacza iż OFE staną się funduszami inwestycyjnymi o bardzo ryzykownym profilu. Ktoś tego albo nie przemyślał, albo jest złośliwy. Gdyby odebrać OFE 51,5% aktywów obecnie, to portfel akcyjny stanowiłby 85% aktywów. Na koniec 2011 byłoby to 64% i 72% na koniec 2012. Biorąc pod uwagę wskazane udziały i zmienność na rynku akcji, limit 75% to niemal ubezwłasnowolnienie OFE na rynku i odebranie możliwości obrony przed poważniejszymi spadkami giełdowymi. Ciekawym rozwiązaniem mogłoby być ograniczenie limitu (jeżeli przyjmujemy, że musi być) na przykład do 50%. To dałoby szansę na redukcję akcji w portfelu w obliczu spadków i wskutek naturalnego spadku ich rynkowej wartości w skutek kryzysu (jak na przełomie 2008/2009). Jest tu jednak i druga strona medalu: jeśli nie akcje to co? Jest i będzie to rynek pozaskarbowych instrumentów. Najprawdopodobniej obecne zmiany dot. możliwości inwestycyjnych OFE, wymuszą rozwój rynku instrumentów pozaskarbowych. OFE mogą zostać zmuszone przez tzw. życie, do wspierania tego rynku. Do tej pory wystarczyło nastawienia pasywne, ponieważ jako alternatywa zawsze były papiery skarbowe.
Wracając jednak do mojego stwierdzenia „Ktoś tego albo nie przemyślał, albo jest złośliwy”, jest jeszcze trzecie „albo”. I tutaj w piersi powinny się bić (mocno i długo) dziesiątki czy setki krytyków zapowiedzi rządowych jakie poznawaliśmy jeszcze przed opublikowaniem projektu z 10 października 2013 r. Całe te rzesze krytyków biły na alarm, że reformy OFE spowodują zapaść na giełdzie. Było to powtarzane jak mantra. Z dużą przykrością powiem, że środowisko finansowe nie mając argumentów na obronę, próbowało atmosferą strachu przed giełdową zapaścią lub stagnacją bronić status quo. Wobec takiego stawiania sprawy, pomysłodawcy projektu zmian wymyślili limit akcji w portfelu już po jego redukcji. Limit robi wrażenie, jakby był tak ustawiony by chronić giełdę przed wyprzedażą akcji przez OFE w momencie zmiany. No to teraz dawni krytycy zmienili zdanie o 180 stopni i znów krytykują. Proponowałbym więc jakąś w końcu konsekwencję, bo zamiast polemiki i wymiany argumentów, mamy do czynienia z formą lobbingu. To takie bronienie swoich pozycji poprzez wyolbrzymianie zagrożeń.
Nie będą już zanadto dywagował o propozycji MFin o zniesieniu limitu po dwóch latach. Od biedy dałoby się to obronić. W obecnej sytuacji, dobrym wyjściem byłoby stopniowe obniżanie limitu z 75% do wspomnianych 50% w ciągu kilkunastu miesięcy.
Kolejnym ograniczeniem jest zakaz reklamy. Na miejscu rządu tu bym odpuścił. W chwili obecnej można przypuszczać, że zapowiadane zmiany powinny zmusić OFE do konkurowania. Oprócz rywalizacji wynikami w grubo trudniejszych warunkach niż wcześniej, przyszli emeryci dostali prawo wyboru decyzji czy chcą w ogóle z usług OFE skorzystać. Wpierw po dwóch, a potem co cztery lata.
Jednak i w tym przypadku krytykom zakazu reklamy zaleciłbym pokorę i refleksję. Pomysł zakazu reklamy nie jest przypadkowy. OFE ciężko sobie na to przez lata zapracowały. Krytycy OFE słusznie przypominali reklamy OFE, szczególnie z początków ich istnienia. Niewątpliwie dawały do zrozumienia, że emerytów czeka dostatnie życie. Oczywiście OFE mogą przyjąć linię obrony, że reklama, jako to reklama, zawsze ma w sobie sporo przesady. Na szczęście nikt z przedstawicieli OFE nie miał odwagi publicznie tak postawić sprawy.
Ale już rozmiary patologii przybierały transfery do innych OFE. Pod wpływem różnego typu doradców finansowych, działających w imieniu OFE, ludzie zmieniali OFE lepsze na gorsze. Bywały okresy kiedy połowę zmian stanowiły takie przypadki (mówimy o dziesiątkach tysięcy ludzi!). Ani OFE, ani Izba je zrzeszająca nie miały ochoty z tym walczyć.
Przedstawiciele i obrońcy OFE zamiast bronić uparcie swoich pozycji, powinni spojrzeć rzetelnie na popełnione błędy i konstruktywnie podejść do rządowych propozycji. Gdynie nie katastroficznie wizje przyszłości giełdy i rynku akcji rozsiewane w mediach przez obrońców OFE, nie byłoby dyskusji o limicie 75%.