Nie żebym miał coś do Jarosława Kaczyńskiego, ale wczorajsze widowisko z zakupami w sklepie spożywczym w towarzystwie kamer to ponury żart z Polaków. Skuteczność widowiska, które miało pokazać troskę o obywateli, oparte było na okrutnym wykorzystaniu ich niewiedzy. Celem widowiska było pokazanie tragicznych realiów polskiego życia i brak troski rządu PO i PSL o polskie rodziny i wskazanie, że rząd nic nie robi by pomóc finansowo skromnie uposażonym Polakom w obliczu wzrostu cen żywności.
Przypomnę tylko, że prezes PiS zaszedł wczoraj do sklepu spożywczego i dokonał zakupów. Jarosław Kaczyński dokonał zakupów za 55 zł i stwierdził że za czasów jego rządów zapłaciłby za całość tylko 24 zł. Wzrost niemal dwukrotny w ciągu ponad trzech lat rządzenia obecnej ekipy. J.Kaczyński kupił mąkę, trochę warzyw i owoców, chleb i zupełnie przypadkowo oraz „spontanicznie” ulokował w koszyku aż dwa kg cukru. Sam cukier stanowił ¼ wartości zakupów.
Jeżeli prezes PiS chce pokazać Polakom jak wzrosły ceny żywności to mógł się posłużyć koszykiem GUS, który oparty jest na strukturze naszego spożycia. Zawartość czerwonego plastikowego koszyka jaki widzieliśmy w przekazie filmowym nie miała wiele wspólnego ze strukturą spożycia żywności Polaków. Jak rozumiem, cukier wzięto do koszyka dla uzyskania efektu. Dlaczego prezes PiS kupił go tak drogo? Nie wiem. W moim mieście, w średniej wielkości markecie, cukier jest po ok. 4,5 zł za 1 kg.
Szybko i sprawnie zweryfikowali ceny w innych sklepach dziennikarze. W zależności od „półki” cenowej z jakiej brali, rachunek wyniósł od 37,7 zł do 46,4 zł.
Ja z ciekawości spojrzałem jak kształtowały się ceny (w oparciu o dane GUS na potrzeby koszyka inflacyjnego) za czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Czyli jak wyglądały „realia życia” o które tak bardzo zatroszczył się lider PiS wraz z panią, która reprezentuje PiS w sprawach ekonomicznych.
I tu dopiero kryje się niespodzianka. Zachęcam do zapoznania się z danymi osobiście. Ja na potrzeby bieżącego wpisu, ograniczę się do skrótu. Jarosław Kaczyński wykorzystał ostatnie faktycznie znaczne wzrosty cen żywności i dokonał negatywnej oceny rządu. Żeby było śmiesznie, za czasów premierowania J.Kaczyńskiego mieliśmy do czynienia z wyjątkowo wysokim wzrostem cen żywności. Jeżeli mamy wiec dokonać oceny rządu w oparciu o ceny żywności, to musimy sprowadzić zmiany do wspólnego mianownika. Np. jednego roku. Koszyk cen żywności za czasów J.Kaczyńskiego średnio rocznie wzrósł o 7,1%, a za czasów D.Tuska o … 4,3%. W konkurencji „pieczywo i produkty zbożowe”: D.Tusk wzrost o 6,3%. J.Kaczyński wzrost o 11,4%!. W konkurencji „cukier” D.Tusk przegrywa. W konkurencji „nabiał” to J.Kaczyński przegrywa i to mocno: J.Kaczyński wzrost o 9,9%, D.Tusk o 1,2%.
Dla tych co lubią wskaźniki w układzie miesiąc do miesiąca roku wcześniejszego, podam zmiany cen koszyka żywności w grudniu. W 2007 r. (J.Kaczyński premierował do połowy listopada), ceny żywności wzrosły o 8,2%. W trzech latach następnych odpowiednio: 3,2%, 3,3%, 4,3%. W lutym tego roku (ostatnie dostępne dane) wskaźnik roczny podskoczył do 5,5%.
„To jest coś, na co powinna być odpowiedź” miał powiedzieć J.Kaczyński, sugerując że państwo powinno wesprzeć finansowo polskie rodziny i przedstawił odpowiedź PiS: „Jeżeli ktoś ma na głowę w rodzinie mniej niż 1008 zł, należałaby się mu "pewnego rodzaju rekompensata". (za portalem www.gazeta.pl)
Jednym z celów widowiska w sklepie spożywczym było zarysowanie tragicznego losu polskich rodzin i uzasadnienie dla projektu tzw. „dodatku drożyźnianego”. Wg algorytmu podawanego w mediach przez polityków PiS, łącznie byłoby tego „duże” kilka mld złotych (nawet pod 10 mld zł).
A teraz już poważnie.
Ceny żywności są wypadkową szeregu czynników i nie zależą od polityków. No, co najwyżej w marginalnym stopniu. Jak widać Jarosław Kaczyński zapomniał poinformować, że największy skok cen żywności był ostatnio za jego czasów. Co – jak uczciwie zaznaczam – nie było jego winą. Po prostu miał pecha trafiając w okres wzrostu cen żywności m.in. na rynkach światowych. Gdyby opierać się na jego obecnym zatroskaniu o obywateli, to biorąc pod uwagę skok cen za jego czasów, musiałby wtedy ogłosić wsparcie na łączną kwotę zbliżoną nawet do 20 mld zł. I to poza funkcjonującym ustawowo wsparciem z tytułu pomocy społecznej i podwyżkami dla emerytów. Nie przypominam sobie był wtedy równie zatroskany i hojny.
Wczorajsza zabawa z cenami żywności to jedna wielka manipulacja i niepoważna zabawa ekonomią. Niestety nie pierwsza w wykonaniu polityków (media przytoczyły wypowiedzi D.Tuska sprzed kilku lat) i nie ostatnia. Kwoty wsparcia proponowanie przez PiS (dodatek drożyźniany), grubo przerastają konsekwencje wzrostu cen dla gospodarstw domowych. Widać przy okazji jak opozycja wielce się troszczy o zmniejszenie deficytu finansów publicznych.
A swoją drogą w oparciu o pokazówkę w sklepie można wysnuć inne wnioski. Wystarczy robić zakupy w tańszych sklepach niż prezes Kaczyński i dzięki temu zaoszczędzimy średnio 25%, biorąc pod uwagę spostrzeżenia cenowe dziennikarzy. A zamiast 2 kg cukru polecam kupić 1 kg, a za resztę mięso lub warzywa i owoce bez oglądania się na ceny J.