Najnowsze wyniki PKB nie wzbudziły poważniejszych komentarzy w mediach. Pewnie dlatego, że większość danych mieściła się w zakresach przewidywań oraz wstępne wyniki za cały ubiegły rok były publikowane nieco wcześniej. PKB w IV 2007 wzrósł o 6,1% wobec IV 2007 r. i za cały ubiegły rok został wyliczony na 6,5%. Jak na naszą gospodarkę, to wartość wysoka i w przeszłości jedynie w latach 1995-1997 i 2006 osiągaliśmy wyniki zbliżone. Ponieważ tak wysoka dynamika to zjawisko wyjątkowe w naszej gospodarce, to trudno się dziwić że makroekonomiści w 2006 przedstawiali skromniejsze prognozy. Tym bardziej, że był to już 4 rok korzystnej koniunktury. Latem 2006 r. Ministerswo Finansów prognozowało wzrost PKB w 2007 r. na 4,6% a Merrill Lynch na 5,2%. Prognoza MFW również z tego okresu, pokrywała się prognozami MF. Generalnie w prognozach z połowy 2006 roku widać, że nie przewidziano iż od II poł. 2006 r. do końca 2007 r. gospodarka wejdzie na szybsze obroty.
Cały rok potwierdził trendy które były widoczne już w 2006 r. Mam na myśli to co powodowało nasz wzrost. Do dość stabilnego udziału spożycia indywidualne w przyroście PKB (ok. 50%) dołączył coraz większy udział nakładów brutto na środki trwałe. Ta druga pozycja przyczyniła się do wzrostu PKB w prawie 50%. Warto na to zwrócić uwagę. W okresie od 2004 do końca 2007 r. udział spożycia indywidualnego we wzroście PKB mieścił się w przedziale od 40% do 50% z silną tendencją do sięgania górnego pułapu. Średni udział tej pozycji w PKB za dziesięć wcześniejszych lat to prawie 63%. Taka sytuacja (tzn. udział w przyroście PKB mniejszy niż udział w PKB) musiała oczywiści doprowadzić do niewielkiego spadku udziału spożycia indywidualnego w PKB. O ile udział ten 2004 r. przekraczał 63%, to w ubiegłym roku spadł do 60%. Zwracam na to uwagę, ponieważ to jedna z najistotniejszych różnic pomiędzy czynnikami wzrostu w latach naszego boomu gospodarczego z lat 90-tych a obecną sytuacją.
W IV kw 2007 r. spożycie indywidualne wzrosło w porównaniu z IV kw 2006 r. o 3,8% a za cały rok 2007 o 5,3%. Ta wartość (wynik IV kw) wobec innych czynników potwierdzających wzrost popytu, stanowi małe zaskoczenie pomieszane z zaciekawieniem. Biorąc pod uwagę poziom agregacji danych, trudno tu o bardziej wnikliwa analizę, ale nie ukrywam pewnego niedosytu w wyjaśnieniu nieco niskiego wzrostu. Stosunkowo słaby wynik popytu zaczął budzić wśród kliku komentatorów obawy o dalszy wzrost gospodarczy w kraju, a dokładnie to czy wzrost 5%-5.5% będzie do osiągnięcia w 2008. Niemniej w tychże komentarzach wskazywano, że na razie to czysta spekulacja. Ja byłbym jeszcze ostrożny z sugerowaniem, że popyt indywidualny nas rozczaruje. Proponuje nieco inne spojrzenie. Patrząc na przyrost PKB z perspektywy popytu krajowego, to obecna struktura przyczyn wzrostu (50%/50%) podzielona pomiędzy spożycie indywidualne i nakłady brutto na środki trwałe może być sygnałem, że w średnim terminie nie grozi nam pojawienie się nierównowago gospodarczej w stopniu który mógłby skutkować w ostateczności poważniejszym hamowaniem.
Nakłady brutto na środki trwałe wzrosły w IV kw 2007 o prawie 19%, a w całym 2007 roku o 21% (15% w 2006 r.). Udział nakładów w PKB sięgnął 22% i do rekordu z 1999 r. (24,4%) brakuje już niewiele. IV kwartał przyniósł spadek pozycji „przyrost rzeczowych środków obrotowych”. Pozycja ta była o 2% mniejsza od wyniku III kw i o ponad 40% mniejsza o wyniku z IV kw 2006 r. Przy poprzednim omawianiu wyników tej pozycji zwróciłem uwagę na zbyt szybki jej wzrost, sugerujący przeszacowanie wzrostu gospodarki w podmiotach gospodarczych. W IV kw 2007 pozycja „przyrost…” jest już mniejsza, ale relatywnie wciąż znaczna. Wyniki tej pozycji w IV kw odebrałem jednak jako zapowiedź, iż decydenci w podmiotach gospodarczych nie zatracili jeszcze zdolności w miarę szybkiego reagowania na sygnały z rynku, a to dobry prognostyk na najbliższą przyszłość.
Na zakończenie, ceny. Deflator PKB w IV kw utrzymał się na poziomie 3,3%. Skoczył natomiast wskaźnik cenowy dla popytu indywidualnego, do 3,3% z 2% w III kw i wzrósł róznież z 3,6% w III kw do 5% w IV kw wskaźnik cenowy dla nakładów brutto na środki trwałe. W sumie nie powinno to być zaskoczeniem, biorąc pod uwagę to co się ostatnio dzieje z cenami. Jest to z całą pewnością potwierdzenie, że RPP nie może lekceważyć zagrożeń cenowych w gospodarce.