W styczniu ceny wzrosły o 0,2% w porównaniu z grudniem 2005 r. To niewiele jak na tą porę roku. Średni wzrost w styczniu za lata 2001-2005 wynosi ok. 0,5%. Chciałem posłużyć się średnią z całej dekady, ale w styczniu 2000 roku miesięczny wskaźnik był wyjątkowo wysoki (1,8%). Był to okres kiedy po mocnym spadku inflacji w pierwszych kwartałach 1999 r. (głównie z powodu drastycznego spadku cen żywności), sytuacja zaczęła się radykalnie odwracać pod koniec roku. Na tyle dynamicznie, że w sierpniu 2000 r. roczny wskaźnik inflacji sięgnął niemal 12%.
Żywność i napoje bezalkoholowe wzrosły o 0,4%. Nie jest to wzrost zbyt duży, ale większy niż wskaźnik miesięczny sprzed roku (-0,2%). W efekcie roczna dynamika tej grupy towarów zwolniła tempo obniżania, z -1,3% w grudniu do -0,8% w styczniu. Moim zdaniem mamy do czynienia właśnie ze zwalnianiem tempa spadku cen żywności. Jest to o tyle istotne, że żywność ma dość silny wpływ na zmiany inflacji, mimo iż jej udział w „koszyku” inflacyjnym stanowi tylko ok. 27%. Silny wpływ cen żywności to pochodna zmian cen na rynkach rolnych i akceptacji cen sprzedaży przez konsumentów. Silny wpływ na żywność mają ceny mięsa. I wcale nie chodzi mi tutaj o popularny w mediach drób, którego ceny rzeczywiście spadają. Większy wpływ na koszyk wywiera wieprzowina, której spożywamy ok. dwa razy więcej. Do problemu wpływu cen mięsa na zmiany cen żywności wrócę w najbliższym czasie.
Ceny pozostałej grupy towarów i usług z koszyka inflacji, nazwijmy je roboczo „nieżywnościowe”, wzrosły w ujęciu rocznym o ok. 1,3%. Jeszcze rok wcześniej wskaźnik roczny sięgał 3,0%.Wyniki tego wskaźnika z przełomu roku wskazują, że nie co liczyć na dalsze poważniejsze spadki. Na grupę „nieżywnościową” silny wpływ mają ceny użytkowania mieszkania. Obejmują one czynsz i czynniki energii. Dynamika roczna cen tej grupy zaczyna powoli przybierać na sile od kilku miesięcy. Koszty użytkowania mieszkania stanowią od trzech lat ok. 21% koszyka inflacji ogółem, a w koszyku „nieżywnościowym” odpowiadają za 30% naszych wydatków.
Generalnie styczniową inflację należy ocenić jako niską. Przedstawione podstawowe trendy nie mają na celu zatrzeć tego wrażenia, a jedynie zwrócić uwagę że scenariusz dalszego spadku rocznej inflacji jest mało prawdopodobny. Roczny wskaźnik inflacji za luty powinien zawierać się w przedziale 0,8%-1,0%.
Miesięczny wskaźnik cen produkcji sprzedanej wyniósł 0,4%. Wprawdzie jak na styczeń jest to wartość dość przeciętna, ale wpłynęła wyraźnie na roczną dynamikę. Wskaźnik roczny cen produkcji sprzedanej zaczyna powoli rosnąć. Z 0,2% w grudniu do 0,5% w styczniu. Najprawdopodobniej w lutym roczny wskaźnik przekroczy 1,0%, ze względu na niską wartość wskaźnika miesięcznego z lutego 2005 r. Ten nie będzie już brany pod uwagę.
Wyniki ze stycznia pozwalają potwierdzić odwracanie tendencji spadkowej we wskaźnikach cenowych działów gospodarki, które są brane pod uwagę do wyliczenia. Wśród wielu powodów warto zwrócić uwagę na zmiany kursów walutowych, a dokładniej EUR. O ile w latach 2003 i 2004 zmiany na rynku walutowym przyczyniły się do wzrostu cen, to od połowy 2004 r. dynamiczny proces wzmacniania złotego spowodował wyhamowanie tendencji wzrostu cen w przemyśle. W ostatnich miesiącach ubiegłego roku, proces wzmocnienia złotego znacznie zwolnił swoje tempo. W ujęciu koszyka walutowego, na przełomie roku złoty wzmacniał się już tylko w tempie od 1% do 3% rocznie.
Ceny usług budowlano-montażowych czwarty miesiąc z rzędu wzrosły miesięcznie tylko o 0,1%, utrzymując roczny wskaźnik cen również na poziomie stałym od kilku miesięcy czyli 2,3%.
Produkcja sprzedana wzrosła o 9,5% w ujęciu rocznym. To tempo niemal identyczne jak miesiąc wcześniej. W poprzednim opracowaniu zwracałem uwagę, że prawdopodobnie mamy do czynienia ze zwalnianiem dynamiki wzrostu. Wyniki stycznia mogą to potwierdzać, ale przypominam że nie miałem na myśli spadku dynamiki wzrostowej do zera. Generalnie dane styczniowe potwierdzają, że gospodarka znajduje się w trendzie wzrostowym i kto wie, może taką dynamikę utrzymamy przez większość roku. Byłoby to bardzo dobre osiągnięcie.
W ujęciu realnym rocznym produkcja budowlana spadła w styczniu o blisko 8%. Ponieważ wyjątkowo niskie temperatury utrzymywały się również w lutym, więc z dużym prawdopodobieństwem możemy oczekiwać znacznego spadku w kolejnym miesiącu. Podobne sytuacje miały już miejsce w przeszłości. W ostatnich kilkunastu latach z bodaj najbardziej drastycznym przypadkiem mieliśmy do czynienia na początku 1996 r. Pod koniec 1995 r. średni realny wzrost produkcji budowlano-montażowej sięgał 20%, by nagle w dwóch pierwszych miesiącach 1996 r. osiągać rezultaty rzędu -15%.
W takich przypadkach należy pamiętać by zachować znaczną ostrożność przy określaniu trendu. W przypadku stycznia bieżącego roku, proponuję w zasadzie go pominąć. Ponieważ luty zapowiada się na również dość mroźny miesiąc, więc dopiero wyniki marca i kwietnia pozwolą określić trend rozwoju i zaryzykować postawienie pierwszych poważniejszych na 2006 r.
W wynikach podaży pieniądza za styczeń zwraca uwagę przede wszystkim wzrost kredytów dla podmiotów gospodarczych. W styczniu kredyty dla przedsiębiorstw wzrosły o 1,2% w porównaniu z grudniem. W ujęciu realnej dynamiki rocznej przekłada się to na wzrost niemal 3%. Pozornie to wielkość mała, ale potwierdzająca zarysowane na koniec 2005 r. tendencje. Dla pewności wolałbym poczekać na wyniki jeszcze dwóch miesięcy, ale rezultaty stycznia potwierdzają moją sugestię przedstawioną przy okazji omawianiu wyników z grudnia, czyli wzrost akcji kredytowej banków.
Z drugiej strony mamy wyraźny spadek zainteresowania oszczędzaniem przez gospodarstwa domowe. W II połowie ubiegłego roku nasze oszczędności przyrastały w tempie 5% w ujęciu realnej dynamiki rocznej. W styczniu przyrost osłabł do niemal 2%. Czyżby miałby to być pierwszy drobny sygnał, że tracimy ochotę do oszczędzania i to w sytuacji kiedy od kilku miesięcy wzrastają realne płace ? Na potwierdzenie tego proponowałbym jeszcze poczekać. Ponadto należy pamiętać, że w ostatnich latach przyrost wolnych środków w znacznej części kierowany jest na alternatywne formy oszczędzania jak akcje czy fundusze inwestycyjne. Coraz więcej pieniędzy wydajemy również na ubezpieczenia. Zmiennym powodzeniem cieszą się obligacje dla osób fizycznych. A szkoda, bo w porównaniu z depozytami bankowymi są korzystniejsze. Odnoszę wrażenie, że Polacy wciąż nie doceniają obligacji Skarbu Państwa, które można nabyć w placówkach PKO BP czyli wszędzie.
Niemniej jednak lokaty bankowe gromadzą ponad 60% oszczędności gospodarstw domowych. Spadek ich udziału w strukturze oszczędności nakazuje zachowanie znacznej ostrożności przy wyciąganiu zbyt daleko idących wniosków ze zmian w oszczędzaniu. Jeszcze w latach 90-tych wobec dominacji oszczędzania w bankach, zmiany w tej kategorii można było traktować jako barometr skłonności do oszczędzania.
Na szczęście mniejsze zainteresowanie oszczędzaniem przez gospodarstwa domowe został zrekompensowany przez przedsiębiorstwa. W efekcie roczna realna dynamika przyrostu depozytów utrzymała się na poziomie ok. 10%.
Marek Żeliński, marzec 2006