Przychody przedsiębiorstw w I kw 2007 r. wzrosły, po
uwzględnieniu cen, o ok. 14%. To osiągnięcie z gatunku rekordowych. Niewiele
brakowało do pobicia rekordu z I kw 2004 r.
Wtedy, tuż prze wejściem do UE, przychody wzrosły realnie o ponad 15%.
Poza zasięgiem są wzrosty z połowy lat 90-tych. Przykładowo, kwartalne
przychody z 1996 r. były o od 14% do 21% większe od wyników w 1995 r.
Potwierdza się, trwająca od kilku kwartałów, tendencja do powiększania się
różnicy w tempie przychodów pomiędzy przemysłem a usługami. Przychody przemysłu
nominalnie wzrosły w I kw o 14,2%, a usług (bez działów finansowych) o 22,1%.
Dobry wynik usług, to częściowo efekt budownictwa, które zaliczyłem do usług.
Bez budownictwa usługi osiągnęły i tak imponujący rezultat, bo 19,5%.
Wprawdzie analitycy rynkowi skupiają swoją uwagę na
wynikach przemysłu, które GUS publikuje co miesiąc, ale to chyba wyniki usług
są bardziej reprezentatywne dla koniunktury krajowej. Dość równomierne cykle są
uzależnione od sytuacji krajowej i zagranicznej (eksport), natomiast działy
usługowe w dominującej części są uzależnione od sytuacji krajowej. Do oceny
stanu gospodarki nie wystarczą więc tylko dane przemysłu publikowane co
miesiąc. Niemniej zachowanie naszego rynku finansowego w ostatnich dniach wskazuje,
że do wyników przemysłu przywiązuje się nadmierną wagę. Biorąc pod uwagę wyniki
sprzedaży przemysłu w kwietniu i maju oraz wskazaną wyżej większą dynamikę
usług, to w II kw tego roku przychody przedsiębiorstw w porównaniu z II kw 2006
powinny być większe o ok. 11% po uwzględnieniu zmian cen.
Rekordzistą wzrostów
przychodów w przemyśle był dział
produkcji surowców z produktów niemetalicznych. To w tym dziale jest
znaczne część producentów materiałów budowlanych. Przychody wzrosły aż od
60% w porównaniu z I kw 2006 r. Lepszy
o 7% wynik uzyskało budownictwo. Kilka działów przemysłu osiągnęło dynamiki
rzędu 30%. Mowa o produkcji skór, wyrobów gumowych i tworzyw sztucznych,
metali, maszyn i aparatury elektrycznej, wyrobów metalowych. Stale rosną
przychody ze sprzedaży sekcji handlu. Z dynamiki kilkuprocentowej w 2005 r. w I
kw 2007 mieliśmy już 21% nominalnego rocznego wzrostu. To zasługa zarówno
handlu hurtowego jak i detalicznego, z niewielką przewagą hurtu. Hurt nie dziwi
przy obecnym tempie gospodarki. Wynika to z potrzeby zaopatrzenia podmiotów
gospodarczych oraz placówek detalicznych, w których klientami jesteśmy już
bezpośrednio my. Wyniki handlu detalicznego i hurtowego opiszę po publikacji
przez GUS danych za maj, a dokładnie po udostępnieniu Biuletynu Statystycznego.
W gospodarce jest jednak dział którego przychody po I kw są mniejsze od
przychodów sprzed roku – energetyka. Tu nawet nie pomógł fakt iż gospodarka
kręciła się na szybszych obrotach m.in. z powodu cieplejszej zimy.
Zapotrzebowanie na większa ilość energii, z punktu widzenia przychodów, nie
pokryło mniejszego zapotrzebowania z powodu stosunkowo ciepłej zimy.
Ostatecznie przychody działu 40 w I kw 2007 byłu nominalnie mniejsze o ponad 7%
od przychodów z ubiegłego roku.
Rentowność brutto w I kw sięgnęła
6,3%, co jest rekordem dla tego okresu roku od kilkunastu lat. Gdyby nie liczyć
6,1% z I kw 2004 r. kiedy jednorazowym impulsem było przygotowanie do
wstąpienia do UE i rozpoczynający się wzrost gospodarczy, to zbliżone rezultaty
osiągane w połowie lat 90-tych. Zbliżone, jednak zaledwie w przedziale
4,7%-5,7%. W ubiegłym roku wynik sięgnął 5%. Tak więc cieplejsza zima w
połączeniu z rosnącą gospodarkę poprawia wynik nawet o ponad 1%. Oczywiście
najlepszą popraw wyniku uzyskał wzpomniany dział produkcji surowców
niemetalicznych. Z 0,2% w roku ubiegłym do aż 13,1% w roku bieżącym. Obydwa
wyniki nie są miarodajne. W pierwszych kwartałach wyniku działu 26 przyjmował w
ubiegłych latach wartości dodatnie i ujemne. Powiedzmy, w pewnym
uproszczeniu, że wynik z roku ubiegłego zbliżony jest do średniej. 13,1% to
przykład reakcji na gwałtowny wzrot popytu na swoje wyroby. W takich
przypadkach często pojawia się pytanie, kto zawinił i kto oszukał. Dlaczego
doszło do tak duzej dysproporcji pomiedzy popytem i podażą. Otóż nikt nie
oszukał. Po prostu sami producenci zostali zaskoczeniu niezwykle szybkim
wzrostem budownictwa i wyjątkowo ciepłą zimą, które umożliwiła prowadzenie
robót budowlanych zimowej. Gdyby kilkanaście miesiecy wcześniej dało się
przewidzieć taką sytuację, to nie mam wątpliwości, że producenci i importerzy
materiałów budowlanych byliby na to przygotowani i spekulacja na materiałach
budowlanych i skoki cen byłyby radyklanie mniejsze. W czerwcu na łamach
„Reczpospolitej” znalazłem nawet tekst R.Ziemkiewicza, czyli jednego z bardziej
wziętych publicystów o skłonnościach prawicowych, który problemy producentów
cementu i obecną sytuację wywiódł niemal od źle wynegocjawanych limitów na
emisję dwutlenku węgla. Limity nie ograniczają produkcji, a jedynie jej
koszt w pewnym stopniu rośnie w przypadku przekroczenia limitów. Być może nawet
bym o tym nie wspominał, gdyby nie to że informacje na podobnym poziomie
uzyskałem w ostatnich dniach od tzw. zwykłego Polaka. W jego wydaniu było to
„bo UE narzuciła nam limit produkcji”. Niestety wolimy szukać informacji o gospodarce w prasie publicystycznej niż
zerknąć na strony gospodarcze. Mamy jako ludzie taką brzydką skłonność. Chcemy
mieć zdanie na każdy temat, najczęściej krytyczne, przy skromnych lub rzadnych
chęciach zerknięcia do źródeł. No i wtedy wychodzi jak w dwóch przytoczonych
przypadkach.
Rośnie powoli skłonność do
zadłużania przedsięborstw. Pozyskana w ostatnich trzech latach gotówka,
przestaje powoli wystarczać na rozwój. Jeszcze w IV kw ubiegłego roku wartość
kredytów krótkoterminowych w przedsiebiorstwach gwałtownie wzrosła, ale w
tempie zaledwie o 2% przekraczającym wzrot przcyhodów. W I kw 2007 r. tempo
kredytów bieżących przekroczyło przychody o 5%. Wartość kredytów
długoterminowych rośnie w wolniejszym tempie (5,6% w I kw), ale kierunek (tzn.
wzrost) jest jednoznaczny.
Rosną również zapasy i
nalezności. Należności w tempie niemal identycznym jak przychody, czyli można
domniemywać, że ściągalność płatności nie pogorszyła się. Natomiast warto zwrócić
uwagę na tempo zapasów. Po raz drugi z rzędu jest szybsze od tempa przychodów.
W IV kw 06 i I kw 07 przewaga dynamiki wynosiła odpowiednio: 3,2% i 1,9%. Nie
jest to dużo i brak w tym silnej tendecji, ale biorąc pod uwagę przejście z
ujemnej dynamiki w pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku, warto temu
procesowi przygladac się z wiekszą uwagą. Nie sugeruje tu niczego złego. Po
prostu przedsiębiorstwa muszą dostosować poziom zapasów do poziomu
zapotrzebowania. Przedsiebiorcy, jak większość makroekonomistów, są mile
zaskoczeni tempem wrostu gospodarczego.
Wskaźniki finansowe opisujące
poziom płynności w przedsiębiorstwach,
osiągaja powoli swoje maksymalne wartości. Ostatnie trzy kwartały wskazują, że
raczej nie należy oczekiwać ich dalszego poważnuejszego wzrostu. Podobna
sytuacja widoczna jest przez pryzmat wskaźnika kapitału obrotowego jako procent
przychodów. W latach 1995-2000 wskaźnik spadał systematycznie z 12%, do 1,5% w
IV kw 2002. Od tamtego czasu wartość wskaźnika rośnie. Już na koniec 2004 r.
było to prawie 8%. Dalej wzrost był wolniejszy, czyli do 9,4% na koniec I kw
2007 r.
Już w poprzedniej opinii
sygnalizowałem, że przedsiębiorstwa powoli wytracają możliwosć rozwoju z
własnych funduszy. Dalszy rozwój firm, przez co rozumiem finansowanie majątku
trwałego i inwestycji, oparty będzie przy coraz większym udziale banków i
ewentualnie wydłużeniu cyklu zobowiązań.