Rynek TFI w 2007 r.

Miniony rok na rynku TFI, to rok rekordów. Wydaje mi się, że gdyby nie kiepska II połowa roku i ostatnie tygodnie na giełdzie, nastroje przy podsumowaniu roku byłyby lepsze. Oczywiście, nie ma się nad czym roztkliwiać. Inwestorzy mieli, bądź powinni byli mieć wiedzę o ryzyku, na jakie się wystawiają w ostatnich kilkunastu miesiącach. Można powiedzieć krótko: to jest rynek, gra popytu i podaży. Ot tyle. Ale o moralności trochę później.

Obecną dekadę zaczęliśmy z rynkiem TFI  o wartości 1% PKB. W 2003 i 2004 r. rynek TFI utrzymywał 4% wartości PKB. Pamiętając dynamikę PKB można powiedzieć, że rynek dość ostrożnie podchodził do możliwości osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków. W 2004 r. wartość rynku wg WAN wzrosła nominalnie o prawie 13%. W porównaniu do tego co miało się dalej dziać i rozpędzającej się gospodarce, wynik naprawdę mizerny. Miniony rok, był trzecim z rzędu dynamicznego rozwoju rynku. Wartość rynku TFI na koniec 2007 r. sięgnęła prawie 12% PKB. Pod względem dynamiki rynek wzrósł o 35%, co w porównaniu dwoma poprzednimi latami wydaje się słabszym wynikiem (ponad 60%). Tylko pozornie, ponieważ pamiętać musimy o nominale, a ten przekroczył 134 mld zł.

Na początku grudnia zezwolenie na działalność otrzymało trzydzieste trzecie TFI. Biorąc pod uwagę kolejne kilka, które czekają na decyzję, to można z pewnym „naciągnięciem” powiedzieć, że rok kończymy z około czterdziestką firm. Tymczasem od końca 2003 do końca 2006 liczba TFI wzrosła z 16 do 24 podmiotów. Kolejny rekord to liczba dostępnych funduszy. Rok temu liczbę krajowych funduszy szacowano na ok. 260, a obecnie przekroczyliśmy już 360, co oznacza iż co miesiąc powstawało kilka nowych funduszy. Biorąc pod uwagę ciekawą ofertę funduszy zagranicznych, oferta rynkowa w rzeczywistości jest już trudna do przeanalizowania dla pojedynczego analityka czy doradcy. Jedynie pod względem przypadających na jedno TFI funduszy, rynek niewiele się zmienił. Ale to konsekwencja uśrednienia. Po roku na jedno TFI przypada ok. 11 funduszy. Upraszczając, na omawianym rynku dominowały dwa trendy. Duże TFI dynamicznie rozwijały liczbę oferowanych funduszy. W tym samym czasie małe TFI skupiały się na skromniejszej, albo nieraz silnie ukierunkowanej ofercie. Z całą pewnością ubiegły rok, to rok wzrostu różnorodności oferty i zapowiedzi kolejnych intrygujących pomysłów. Ubiegły rok to również potwierdzenie sygnałów z 2006 r., że TFI to już nie tylko forma organizacyjno-prawna służąca prostemu pośrednictwu w lokowaniu pieniędzy. Zapowiedziano bądź wprowadzono w życie takie pomysłu jak przeznaczenie TFI dla zarządzania środkami wybranych klientów, sfinansowanie procesu sekurytyzacji czy zebraniu środków na rozwój podmiotów niepublicznych.

W 2007 na rynek dopłynęło netto ok. 30 mld zł. Co ciekawe taki wynik osiągnięto już po siedmiu miesiącach. Później, do końca roku, przepływy netto nie spowodowały poważniejszej zmiany wyniku. Cały rok właśnie można podzielić na dwa etapy. Do lipca narastała euforia. Na czerwiec i lipiec łącznie przypada aż 10,5 mld zł salda wpłat i umorzeń. W porównaniu z okresem od stycznia do lipca 2006, saldo (wpływ) był ok. dwa razy większy. To chyba najlepiej odzwierciedla nastroje wśród klientów TFI. Gdyby więc nie korekta z jaka mamy do czynienia na giełdach od lipca, to kto wie jakim rezultatem (wpływ netto) zakończyłby się ubiegły rok. Pomimo korekty na giełdzie, we wrześniu i październiku widać było silną wiarę w poprawę sytuacji. W grudniu saldo wpłat i umorzeń sięgnęło -1,1 mld zł. Jednak co ciekawe przyczyniły się głównie do tego decyzje dużych graczy (podmioty) redukujących środki w funduszach gotówkowych i pieniężnych. Krajowe i zagraniczne fundusze akcyjne zebrały ok. 0,4 mln zł. Na nieco mniejszą kwotę wycofywano się z MIPów. To faktycznie zaskakująca sytuacja. Gorszy wynik zobaczymy prawdopodobnie dopiero w styczniu. Ale widzę tu i dobra stronę. Inwestorzy nie chcą popadać w panikę, pomimo sporych strat zaliczonych w okresie jesienno-zimowym.

A jakie mieliśmy nastawienie w ciągu roku? Generalnie optymistyczne. Wiara w niezachwianą koniunkturę spowodowała, że w 2007 aż 70% wpłaconych pieniędzy zainwestowaliśmy bezpośrednio w fundusze akcyjne wg najgorszej zasady: im dłużej rosną indeksy tym więcej trzeba zaryzykować. Tym właśnie rok 2007 różni się od dwóch poprzednich. Z przesadnej ostrożności przed trzema laty, przeskoczyliśmy w bezmyślny optymizm. Polacy okazali się bardzo pazerni na zyski, a rozwijający się sektor firm doradczych (pośredników) imponował dynamika rozwoju, ale nie jakością doradztwa. Trudno się dziwić skoro z klientem często pracowali niedoświadczeni pracownicy, ze świadomością że największy zarobek daje sprzedaż jednostek funduszy akcyjnych. Z tej perspektywy patrząc, to regulacje MIFID przyszły co najmniej o rok za późno. Dobrzy doradcy już od początku ubiegłego roku powinni byli skłaniać klientów do przebudowy struktury portfeli, nie czekając aż zmusi ich do tego sytuacja z ostatnich miesięcy. Nie ma znaczenie czy krajowa giełda przeżywa korektę z powodu sytuacji w USA czy przewartościowania krajowych papierów. Korekta była jedynie kwestią czasu.

Zmiany w grudniu w poszczególnych grupach funduszy nie było znaczne, pomijając oczywiście spadek o kilkaset milionów złotych funduszy gotówkowych. Stąd grudzień nie wnosi  niczego nowego do struktury jaka ukształtowała się pod koniec roku i analizy całego ubiegłego roku. Wg WAN wartość rynku TFI wzrosła z 99,2 mld zł do ponad 134 mld zł, czyli o ok. 3 mld zł i 36% w ciągu roku. To kilka- kilkanaście miliardów więcej niż przewidywano rok temu. Wartość środków w funduszach akcyjnych podwoiła się. O 41% wzrosła wartość funduszy mieszanych. Az o 18% spadła wartość funduszy papierów dłużnych, ale o 11% wzrosły fundusze gotówkowe. Fundusze nieruchomości, hit sprzed roku, wzrosły o 35%.

Oczywiście jedno za najważniejszych pytań, to ile dało się zarobić. Proste porównanie grudnia 2007 i 2006 nie daje pełnej odpowiedzi, ale pozostańmy przy nim. Porównując główne krajowe i zagraniczne indeksy giełdowe, to w ciągu roku ich dynamika zawierała się na ogół od zera do kilkunastu procent. Nasz WIG był przy dolnej granicy, chociaż jeszcze do września roczna dynamika przekraczała 30%. Ci którzy zainwestowali rok temu, po uwzględnieniu prowizji, poza kilkoma wyjątkami (mowa oczywiście o funduszach) praktycznie nic nie zarobili. Biorąc pod uwagę, że od początku 2004 dynamika roczna WIGu przekraczała średnio 30%, to 2007 to niezła lekcja pokory dla inwestorów. Chyba że zdążyli się odpowiednio wcześniej wycofać. Niemniej inwestorzy z czerwca i lipca, biorąc również pod uwagę koszty (prowizje), stracili na funduszach akcyjnych od 20% do 30%, więc są już pewnie na etapie wpadania w panikę. Z funduszami mieszanymi w przypadku roku sytuacja wygląda praktycznie jak w akcyjnych, ale wyraźnie lepiej w krótszych okresach. Straty z powodu korekty na giełdach były zdecydowanie mniejsze. Dla inwestycji półrocznej to średnio 8% bez uwzględnienia prowizji. Z prowizją byłoby to 10% do 15%. I to moim daniem był dobry produkt dla graczy na 2007 r., którzy szukali kompromisu pomiędzy ryzykiem a profitami. Pozostałych grup nie ma w zasadzie ci wymieniać, bo średnia uzyskana roczna stopa zwrotu jest bardzo podobna. Najczęściej jest to kilka procent. Oczywiście w każdej grupie funduszy które nie należą do tzw. bezpiecznych (np. papierów dłużnych) można znaleźć tzw. perełki, które dały zarobić wyraźnie powyżej średniej, ale są i „perełki” które przysporzyły po roku sporych strat. To wszystko oczywiście to tylko statystyka na podsumowanie roku. Do szaleństw służą akcje, a fundusze są lepsze dla inwestowania w średniej i długiej perspektywie. W tym przypadku miniony rok to standard na rynku i należy zapomnieć o myśleniu typu „dlaczego nie wycofałam/em się w czerwcu?” a patrzeć na średnią stopę z dłuższych okresów.

Oczywiście pojawia się pytanie o prognozy na bieżący rok. Pierwsza kwestia to określenie co z giełdą. Moim daniem giełda weszła w przedział wart inwestowania. Oczywiście nie ma się co spieszyć biorąc pod uwagę obecną atmosferę. Niedawno wskazywałem, że im bliżej 48 tys. dla WIG, tym bardziej warto rozważyć wejście w fundusze akcyjne. Istnieje ryzyko (15%-25%) zejścia nawet o 10 tysięcy niżej, ale to już byłby efekt paniki i wejścia w obszar ewidentnego  niedoszacowania giełdy. Nie będę zbyt oryginalny z prognozą wzrostu głównych indeksów krajowych na 10%-15% przy założeniu, że tempo PKB w kraju w średnim terminie nie zejdzie poniżej 4%-4,5%. Jest to oczywiście wzrost przeciętny, bo indeksy charakteryzują się znacznym odchyleniem standardowym od wartości przeciętnych. Dla osób szukających bezpiecznego miejsca, lepsza od funduszy bezpiecznych może się okazać lokata bankowa, albo samodzielne inwestowanie w obligacje o zmiennych oprocentowaniu na najbliższe trzy kwartały. W mojej charakterystyce rynku opisując rynek funduszy używam pewnego schematu. Fundusze agresywne to akcyjne, a bezpieczne to fundusze papierów dłużnych itp. Oczywiście funduszy agresywnych czy o mieszanej polityce jest mnóstwo, ale operowanie nimi w charakterystyce rynku utrudniłoby tylko zrozumienie tekstu. Z całą pewnością warto zainteresować się nimi, bo można tam znaleźć sporo ciekawych ofert na czas korekty na rynkach akcji. Polecam jednak albo samemu popracować na danych albo pomęczyć doradcę by wskazał jakie ma szanse taki czy inny fundusz i jak się zachowywał w minionych latach na tle zmiennej koniunktury giełdowej czy koniunktury gospodarczej. Wobec krótkiej historii mieszanych uniwersalnych funduszy w Polsce, z całą pewnością warto zainteresować się oferta zagranicznych funduszy które mają zezwolenie na sprzedaż na terenie Polski.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Finanse osobiste. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.