Idzie nam nieźle. Wyniki po trzech kwartałach budzą zadowolenie. Poprawia się handel hurtowy. Od kilku miesięcy sprzedaż hurtowa w poszczególnych miesiącach jest większa o 10% do 14% od ubiegłorocznej. Ten poniekąd satysfakcjonujący wynik oznacza jedynie odrobienie spadków jakich hurt doświadczył w ubiegłym roku. Na uwagę natomiast zasługuje fakt, iż sprzedaż hurtowa mniej więcej od lipca osiągnęła – i minimalnie przekracza – poziom z lat 2008 i 2007. Handel detaliczny nie odczuł w 2009 takiego spadku jak handel hurtowy. Jedynym nieszczęściem, o ile w ogóle o nieszczęściu można mówić, była sprzedaż na poziomie z roku 2008. W okresie od końca 2006 do połowy 2008, roczna dynamika sprzedaży dla poszczególnych miesięcy zawierała się w przedziale 10% – 16%. Po stabilizacji sprzedaży praktycznie aż do połowy tego roku, handel detaliczny zaczyna powoli przyspieszać. W sierpniu i wrześniu handel detaliczny w ujęciu YoY wzrósł średnio o 4,5%. Przypomnę, że oznacza to poziom niemal na poziomie średniego tempa wzrostu sprzedaży detalicznej dla naszej gospodarki.
Sprzyja nam również eksport. Wartość eksportowanych towarów w ostatnich miesiącach, jest już na poziomie eksportu z przełomu 2007 i 2008. Szybko więc odrabiamy straty jakie spowodował kryzys gospodarczy na świecie. W pierwszych miesiącach ubiegłego roku, eksport wyrażony w euro był o ponad 20% niższy od wartości z analogicznego okresu 2008 r. Można więc powiedzieć, że wystarczył nam rok by odrobić straty. Pozostaje pogratulować polskim przedsiębiorcom. Przejściowe skutki spadku eksportu pomógł zniwelować osłabiony złoty. Dzięki złotemu spadek eksportu w 2009 był zniwelowany przynajmniej o połowę. Oczywiście nie jest możliwe utrzymanie obecnej dynamiki eksportu, czyli ponad 20% YoY. To głównie efekt bazy. Wystarczy jeśli za rok dynamika YoY będzie w przedziale 5% – 12%. To i tak byłby spory sukces. Może nam w tym pomóc złoty. Po interwencji walutowej NBP z kwietnia tego roku i dyskusjach o pożądanym poziomie złotego, widać w komentarzach do sytuacji na rynku walutowym, jak silnie tkwi w umysłach graczy rynkowych obawa przed kolejną interwencją. Trzeba się oczywiście liczyć z procesem wzmocnienia złotego silniejszym niż wynikałoby to danych fundamentalnych (makroekonomia).
Do pełni szczęści brakuje jeszcze przyspieszenia w inwestycjach. Jestem jednak przekonany, że i w tym przypadku w najbliższych kwartałach będzie zmiana na lepsze.
Sprawnie odrabiają straty sektory przemysłowe. Produkcja z ostatnich kilku miesięcy jest większa od wyników sprzed dwóch lat (czyli tuż przed kryzysem) i sprzed trzech lat. Pozytywnym objawem jest to, że ok. 10% i wyższa dynamika produkcji YoY, jakiej doświadczamy od II kw tego roku, nie jest tylko wynikiem ciągnięcia wyników przez grupę sektorów zaliczanych do działów przemysłowych gospodarki. Oprócz działów obejmujących produkcję napojów, wyrobów tytoniowych, tzw. pozostały sprzęt transportowy i meble, wszystkie pozostałe notują dynamiki wzrostu od kilku do kilkunastu procent YoY. By uniknąć efektu bazy, czyli – w tym przypadku – porównania ze słabym rokiem ubiegłym, porównałem sprzedaż z okresu IV-IX 2010 z okresem IV-IX 2008. Dynamiki wzrostu sa nieco bardziej zróżnicowane, ale podobnie jak przy porównaniu YoY, dominująca większość sektorów przemysłowych odnotowuje wzrost. Na szczególny podziw zasługuje szeroko rozumiana chemia, poligrafia i produkcja papieru oraz producenci wyrobów elektronicznych. Do formy nie wrócił sektor hutniczy i odzieżowy. Niestety ten ostatni traci na znaczeniu w naszej gospodarce od kilku lat. O sektorach producentów energii i ciepła nie wspominałem, bo oni i tak mają zapewniony popyt przy jednoczesnym corocznym kilkuprocentowym wzroście cen sprzedaży.
To co najważniejsze w gospodarce, to: odrobienie strat z okresu IV kw 2008 – 2009 i wejście na stabilną powolną ścieżkę wzrostu. Przytoczone wyniki nie gwarantują błyskawicznego powrotu na ścieżkę wzrostu 5%-6% PKB, ale w średnim terminie mamy niemal pewne 3,0%-4%.