Wyniki przedsiębiorstw po II kw nie wnoszą specjalnie wiele nowego do obrazu gospodarki jaki już znamy, ale już z przyzwyczajenia poświęcę im chwilę. M.in. dlatego, że jest w nich parę smaczków wartych podkreślenia. Formalnie przychody przedsiębiorstw w ujęciu rok do roku (rdr) spadły marginalnie w II kw, bo zaledwie o 0,6%. Po wzięciu po uwagę zmian cen, robi nam się wzrost o 1,4%. Pomijając więc te szczegóły, można powiedzieć że przychody się ustabilizowały i w kolejnym kwartale powinniśmy zobaczyć kilkuprocentowy wzrost przychów rdr. W niewielkim stopniu poprawiła się rentowność sprzedaży. Dla II kw było to 4,5%, po 4,3% w II kw. Zmiana może faktycznie niewielka, ale cieszy ponieważ przełamuje ponad roczny okres stabilizacji wskaźnika na poziomie 4,3%. Warto przy tej okazji zaznaczyć, że widoczna jest powolna poprawa wyników w budownictwie, oprócz działu roboty budowlane specjalistyczne.
Wynik netto wyniósł łącznie 27,8 mld zł, i był aż o 23% lepszy od ubiegłorocznego. To głównie zaleta korzystnego wyniku na poziomie operacyjnym i w dalszej kolejności, poziomie finansowym. W efekcie wskaźnik obrotu rentowności netto dla II kw podskoczył do 4,9%, co jest wartością nieczęsto spotykaną, szczególnie w czasach słabej koniunktury.
Ciekawostką godna uwagi jest wzrost zapasów. Zmiana jest wprawdzie niewielka, ale widoczna zarówno w porównaniu z I kw jak i jako cykl. Moim zdaniem, to pierwsza mała jaskółka potwierdzająca, że przedsiębiorstwa dostrzegły poprawę popytu i starają się temu wyjść naprzeciw. Jeżeli zjawisko okaże się trwalsze, to kto wie czy nie wpłynie na poprawę PKB w III kw tego roku.
Na koniec nakłady inwestycyjne. Praktycznie z całą pewnością można powiedzieć, że okres zmniejszania nakładów inwestycyjnych mamy za sobą. W ujęciu rdr nakłady w II kw wzrosły zaledwie o 0,1%. Zawdzięczamy to głównie wzrostowi inwestycji w środki transportu. Powstrzymanie w II kw redukcji nakładów inwestycyjnych wskazuje, że przedsiębiorcy nie czekali na jednoznaczne potwierdzenie zmian w gospodarce (tzn. przejście w stan powolnego przyspieszenia), tylko powoli zaczęli się do tego przygotowywać. Jak widać, wyniki inwestycji wprawdzie nie zszokowały, ale mamy już za sobą pewną epokę. Jeszcze kilka lat temu w takich okolicznościach jak obecne, doświadczylibyśmy pewnie dalszej korekty nakładów (co najmniej jeszcze w kolejnym kwartale) a na wzrost popytu reagowano by tylko wzrostem sprzedaży w oparciu o wolne moce produkcyjne. Teraz takie podejście może oznaczać utratę części rynku, stąd przedsiębiorstwa lepiej wsłuchują w sygnały rynkowe.