Wyniki PKB po II kw. Ten silnik pracuje, ale kiedy zajrzy się pod maskę….

2016_08_30_PKB_dekompozycja

W II kw 2016 gospodarka wzrosła o 3,1%. Generalnie to dobry wynik. Jak już wiele razy wspominałem, że przy takim tempie wzrostu gospodarczego poprawia się powoli poziom życia,  poziom zatrudnienia itd.  Niestety takie tempo wzrostu narzuca sporo ograniczeń dla rządu, przede wszystkim w realizacji obietnic polegających na zwiększaniu wydatków budżetowych. Obecne ugrupowanie rządzące musi zapomnieć o poprzednim okresie swoich rządów 2005-2007 gdy deficyt finansów publicznych sam – bez niczyjej troski i zabiegów – zmniejszał się wskutek wzrostu gospodarczego o tempie dwa razy większym niż obecnie. Przy wzroście 3% rząd musi, a przynajmniej powinien, prowadzić niezwykle ostrożną i wyważoną politykę gospodarczą.

Analiza PKB od strony popytowej i uzupełnieniu danych o II kw 2016 wiele mówi o charakterystyce obecnego wzrostu gospodarczego. Jestem przekonany, że za zamkniętymi drzwiami swoich gabinetów, premier Szydło i ministrowie resortów gospodarczym mają znacznie mniej zadowolone miny niż w trakcie konferencji prasowych.

Przede wszystkim tempo 3,1% oznacza, że oczekiwane przez rząd tempo z przedziału 3,5%-3,8% jest mało realne. Ma to szczególne znaczenie biorąc pod uwagę, że rząd chce przynajmniej w tym i przyszły roku funkcjonować na poziomie deficytu finansów publicznych niemal 3% w relacji do PKB. Zarysowujące się trendy w składnikach PKB podają w poważną wątpliwość wiarę obecnego rządu w możliwość przyspieszenia gospodarczego w kolejnych latach.

W wynikach PKB najbardziej rozczarowują nakłady inwestycyjne (nakłady brutto na środki trwałe). W I kw y/y wzrost był ujemny (-1,8% y/y). O ile w I kw można było jako „winowajcę” wskazać częściowo tzw. efekt bazy, to w II kw już niekoniecznie. Spadek nakładów o 4,9% y/y w II kw  to poważny znak dla rządu. Nie sądzę, żeby było zasadne zrzucanie winy na okres przejściowy w realizacji wydatków poprzedniej i nowej perspektywy unijnej. Mimo wielu korzystnych trendów w gospodarce coś jednak wstrzymuje przedsiębiorców do poważniejszego zwiększenia nakładów inwestycyjnych. Jednym z głównych czynników, moim zdaniem, jest niepewność gospodarcza wynikająca w prowadzonej przez obecny rząd polityki zewnętrznej, wewnętrznej i gospodarczej. Żyjemy obecnie w ciągłej niepewności co do realizacji wyborczych obietnic wyborczych i wynikających z nich zagrożeń.

Wbrew deklaracji rządu dotyczącej dużej aktywności państwa jako inwestora, realizacja programu 500 plus radykalnie ograniczyła taką możliwość. Deficytu finansów publicznych (w relacji do PKB) zwiększać dalej się już nie da, ze względu na 3-procetowy próg wyznaczony w UE dla deficytu.

Ujemna dynamika nakładów inwestycyjnych może zwrócić uwagę agencji ratingowych. A uzupełnienie analizy naszego kraju o dodatkowy czynnik ryzyka makroekonomicznego chwały nam nie przyniesie.

Polityka rządu w zakresie wydatków socjalnych oraz dynamika inwestycji, jak na dłoni pokazuje konflikt między wydatkami na konsumpcję a inwestycjami. Pod tym względem polityka obecnego rządu jest świetnym przykładem badawczym dla studentów ekonomii, wręcz laboratoryjnym. 

Nie szokują wydatki gospodarstw domowych. Generalnie ta pozycja to ok. 60% i zbliżone wartości występują w krajach rozwiniętych. W przyroście PKB w ciągu roku, spożycie odpowiada za 34% przyrostu PKB. Niemniej widać powolną tendencję wzrostową. Efekt 500 plus powinien powoli być widoczny w kolejnych kwartałach, bo  w II go nie ma. Ostudzę jednak nadzieje miłośników nakręcania gospodarki popytem. Ekonomiści oszacowali, że efekt 500 plus będzie przejściowy w kontekście dynamiki PKB (co oczywiste), i poprawi dynamikę PKB y/y o wartość rzędu od 2 do max. 4 dziesiątych. Inaczej mówiąc pompowana konsumpcja poprawi tempo PKB  o wartość „po przecinku”. Najnowsze dane PKB szczególnie dokładnie powinni więc sobie przeanalizować zwolennicy teorii, że bogactwo bierze się z pompowania konsumpcji. Niewątpliwie jednak, i bez efektu 500 plus, konsumpcja będzie stabilizowała nasz wzrost gospodarczy w kolejnych kwartałach.

Czynnikiem, który mocno się przyczynił do wzrostu PKB jest saldo obrotów zagranicznych. Efektywność naszych przedsiębiorstw w połączeniu z relatywnie słabym złotym, to dwie główne przyczyny sukcesu. Jesteśmy świadkami w Polsce swego rodzaju polityki kursowej, która polega na mimowolnym utrzymywaniu lekko osłabionej waluty wskutek obaw o przyszłość polityczną i gospodarczą Polski. To  jakby dopalacz eksportowy, a co za tym idzie (co pokazują wyniki PKB), również gospodarczy. Krótkoterminowo utrzymywanie waluty po słabszej stronie jest korzystne. Długoterminowo już niekoniecznie. Słabszy złoty poprawia relacje finansowe u eksporterów, ale nie wydajność i jakość, o czym się często zapomina. Po drugie, słaba waluta często jest rezultatem problemów gospodarczych i/lub politycznych. Z jednej więc strony wskutek słabszej waluty nadrabiamy eksportem, a z drugiej ….przedsiębiorstwa krajowe bardzo ostrożnie podchodzą do inwestowania.

Relacje makroekonomiczne potwierdzone w wynikach PKB za II kw 2016 to fantastyczny przykład makroekonomicznych dylematów i makroekonomicznych relacji. Jeżeli obecny rząd myślał, że  ograniczenia gospodarcze i dylematy go nie dotyczą, to jest w bardzo dużym błędzie.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.