Na nasze szczęście, wybory prezydenckie we Francji wygrał E.Macron. Jego wizja Europy i UE jest zdecydowanie lepsza z punktu widzenia polskich interesów, niż wizja jego rywalki M. Le Pen. Oczywiście, jak to zwykle, pełni szczęścia być nie może, bo E.Macron pod koniec kwietnia wypowiedział kilka ostrych zdań pod adresem Polski. Mnie szczególnie zainteresowało to dotyczące kosztów pracy w Polsce. Zdanie to zostało wypowiedziane przy okazji tematu zakładów Whirpoola w Amiens, których produkcja ma być podobno przeniesienia do Polski, m.in. ze względu na niższe koszty pracy w naszym kraju. Co naturalne i zrozumiałe, wywołało to protesty francuskich robotników. Protesty zaś zainteresowały francuskich polityków. Reakcję E.Macrona w sprawie francuskiego zakładu i losu pracowników mogę zrozumieć. Niestety, różnica kosztów pracy w UE występuje, co przy znacznej swobodzie przepływu kapitału, powoduje sytuacje takie jak w zakładach Whirpoola.
Mniejsza jednak o wypowiedź E.Macrona. Mnie rozśmieszyła i zdziwiła reakcja polityków PiS. Chcąc dać medialny odpór zarzutom E.Macrona, politycy PiS zaczęli bronić zasad, które okrutnie krytykowali w czasie obydwu kampanii wyborczych w 2015r. Tak po prostu i nagle politycy PiS zaczęli być dumni z niskich kosztów pracy w Polsce i kategorycznie bronili naszego prawa do rywalizowania o inwestycje m.in. za pomocą niższych kosztów pracy. Mało tego. Politycy PiS, jak jeden mąż, zaczęli bronić zasady swobodnego przepływu kapitału w ramach UE. Zmiana poglądów o 180 stopni po ponad półtorej roku rządzenia?
No więc przypomnijmy co politycy PiS wygadywali o kosztach pracy i przepływie kapitału w 2015 r. Jednym z głównych filarów krytyki polskich przemian po ’89-tym było zarzut pod adresem poprzednich rządów, że oparły model gospodarczy Polski na sprowadzeniu nas do roli podwykonawców i taniej siły roboczej dla zagranicznego kapitału. Miał to być tzw. model balcerowiczowski. Kapitał ten zaś hulał sobie podobno po Polsce jak chciał. Oczywiście, słuchając polityków PiS, wynagrodzenia były przez dwadzieścia kilka lat sztucznie zaniżane by utrzymać naszą atrakcyjność. Z nastaniem PiS miało się to zmienić. Ale mało kto chyba zauważył jak minister Morawiecki co jakiś czas obwieszcza, że taki to a taki zagraniczny kapitał otwiera zakład w Polsce, lub wkrótce to zrobi. Że powodem były i są m.in. niższe koszty pracy w Polsce i podatkowe zachęty, minister i politycy PiS woleli już głośno nie mówić.
A jak to naprawdę jest z tymi kosztami i kapitałem? Prawda jest w tym wypadku banalnie prosta. Nie ma i nie było żadnego modelu opartego na przyjęciu roli podwykonawcy przez Polskę. Po prostu byliśmy i długo jeszcze będziemy krajem słabiej rozwiniętym, co między innymi przejawia się w niższych wynagrodzeniach, czyli kosztach pracy. To duża pokusa dla międzynarodowych koncernów i byłoby głupotą z tego nie skorzystać. Jest to też atut dla polskich zakładów sprzedających swoją produkcję za granicą. Atut kosztów pracy powoli z biegiem lat tracimy i tracić będziemy, ze względu na tempo rozwoju nieco szybsze od krajów rozwiniętych i bogatszych. To proces nie do zatrzymania. Na szczęście wraz z bardzo powolną utratą przewagi niższych kosztów, możemy zaoferować coś innego. Na przykład coraz większy rynek wewnętrzny i możliwość eksportu do krajów UE i innych. Akurat producenci sprzętu RTV AGD skrzętnie to wykorzystali.
Równie zdemonizowany jest swobodny przepływ kapitału i otwarcie gospodarki na wymianę handlową. Tzw. otwarcie na świat jest operację gospodarczo ryzykowną i społecznie trudną. Takie otwarcie to jedynie szansa. Każdy kraj z osobna decyduje czy z szansy skorzysta. Nam się udało. Być może wspomniany zakład Whirpoola chce skorzystać z niższych kosztów wynagrodzeń w Polsce, by móc cenowo konkurować na unijnym rynku. To źle?