Debata o 500+ będzie trudna z wielu powodów. Przedstawiciele obecnego rządu i prawicowi politycy manipulują danymi, o czym za chwilę. Rząd nie chce zaprezentować kosztów programu w kontekście finansów publicznych, nadchodzącej słabszej koniunktury i spychaniu innych niezbędnych wydatków. Do tego politycy prawicowi stale straszą opinię publiczną, że opozycja chce im odebrać 500+. Opozycja boi się wspominać o 500+, bo to powoduje ryzyko utraty popularności. Lewica zafascynowana jest rozdawnictwem. W społeczeństwie zaś, stały zasiłek w postaci 500+, zyskał sporą popularność.
Wbrew pozorom, politycy PiS i rządowi urzędnicy są świadomi błędów jakimi obarczony jest 500+. Przytaczam podaną przez Bankier.pl informacje z wypowiedzią wysokiego urzędnika Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (Stanisław Szwed).
Szwed powiedział, że w ciągu niespełna trzech lat działalności programu “Rodzina 500+” polskie rodziny otrzymały ponad 60 mld zł. “Te wskaźniki, które mówią o praktycznie zlikwidowaniu ubóstwa wśród dzieci, czy podniesieniu wskaźnika dzietności z 1,26 do 1,47 – to są te owoce realizacji programu >>Rodzina 500+<<” – podkreślił.
Już w tak krótkiej informacji (wypowiedzi) jest kilka manipulacji danymi lub niedomówień.
Zacznijmy od wskaźnika dzietności. W latach 2007-2009 wskaźnik był na minimalnie niższym poziomie: 1,4. Mieliśmy wtedy do czynienia ze znacznym wzrostem gospodarczym. Nie było jednak wtedy 500+, ani skromniejszych programów wsparcia rodziny, które wprowadził rząd PO-PSL. Tak więc wpływ 500+ na dzietność jest mocno przereklamowany. Żeby nie powiedzieć gorzej. Dlatego S.Szwed dopuścił się manipulacji i przyrównał wskaźnik dzietności 1,47 do wartości 1,26 sprzed pięciu czy sześciu lat. Po prostu wiceminister wyszukał sobie najniższy wskaźnik i wzrost przypisał programowi 500+. To zwykłe oszustwo. Polecam analizę danych demograficznych z tego okresu. Wskaźnik poprawiał się powoli wcześniej, zanim zaczął działać 500+. Jeżeli 500+ z kwotą łączną, jak podaje wiceminister, 60 mld zł dał tylko poprawę wskaźnika z 1,4 (lata 2007-2009) do 1,47, to możemy mówić raczej o porażce i źle wydawanych monstrualnych pieniądzach.
Nikt nie przeczy, że mamy demograficzny problem i że jest pozytywna zależność między wsparciem finansowym (bezpieczeństwem ekonomicznym), a dzietnością. Niestety, 500+ potwierdził, że nie można mylić populizmu z polityką demograficzną.
Sukcesem rządu jest radyklane obniżenie ubóstwa wśród dzieci. Słowo ‘dzieci’ działa jak szantaż na krytyków 500+, więc mało kto ma ochotę zwracać uwagę na mankamenty programu. Wiceminister zwrócił uwagę na ubóstwo tylko wśród dzieci. Niestety mnóstwo pieniędzy z 500+ trafia do rodzin, których ubóstwo nie dotyka. Po co to robimy? Dlaczego nie wprowadzimy kryterium dochodowego? Te pytania czekają na odpowiedź. Minister nie wspomniał o innym ubóstwie. Analizy i badania GUS nie pozostawiają wątpliwości. Ubóstwo nadal jest tam, gdzie program 500+ nie dociera. Jednoosobowe gospodarstwa domowe, gospodarstwa domowe związków, które dzieci odchowały (w tym ludzie w wieku emerytalnym) lub dzieci przekroczyły 18 lat.
Przepompowujemy co roku kwotę 23-24 mld zł, z efektami jakie uzyskalibyśmy wydając ledwie połowę lub mniej. Utrzymanie 500+ będzie wymagał trzymania (i to ostrego!) w ryzach innych wydatków publicznych, w tym o charakterze socjalnym (zresztą, to już się dzieje). Proszę zauważyć, że już od kilku miesięcy niemal nie ma dnia by politycy prawicowi lub przedstawiciele rządu nie mówili o dyscyplinie finansowej.
Link do artykułu z Bankier.pl.