PKB w II kw wzrósł o 1,1% w porównaniu w analogicznym okresem roku wcześniejszego. Rezultat nieco większy od oczekiwanego i uniknięcie recesji, skłonił premiera i ministra finansów do odtrąbienia sukcesu. Sukces nasz ma polegać na tym, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć iż recesja nas nie dotknęła. Publikacje wyników PKB przez GUS, premier wraz z ministrem finansów wykorzystał do podsumowania działań rządu w obliczu kryzysu i rozdania prztyczków osobom i środowiskom, które krytykowały rząd lub miały odmienne wizje działań antykryzysowych. Nie oszczędzono nawet prezydenta. Treść przemówień wymienionych najwyższych urzędników państwowych warta jest analizy z racji tego co zawierały jak i tego czego nie zawierały. A na zachętę do lektury mojego wpisu, zwrócę uwagę na słowa premiera (powtórzone dwa razy), a dotyczące podatków. Oj, przyjdzie mu się za nie tłumaczyć przed środowiskami przedsiębiorców J.
Zanim opatrzę komentarzem przemówienia premiera i ministra, należy się czytelnikom komentarz dotyczący opublikowanych przez GUS wyników PKB. Wynik faktycznie cieszy i z całą pewnością na tle europy napawa dumą. Warto jednak dokładnie spojrzeć na czynniki, które przyczyniły się do wzrostu PKB, a co premier pominął. Analiza danych dot. PKB za I i II kw’09 wskazuje, przed recesją uchronił nas złoty. Po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia publikacji przez GUS danych kwartalnych PKB (1995), w tak silnym stopniu do utrzymania wzrostu przyczyniło się saldo obrotów zagranicznych. W ubiegłym roku w kwartałach I i II saldo obrotów było ujemne (10 mld i 12 mld zł, odpowiednio), co w porównaniu z dodatnim w tym roku i wyliczaniem wpływu jako różnicy, przyczyniło się do tego iż PKB w I i II kw’09 był dodatni. Mówiąc językiem bardziej „ludzkim”, osłabienie złotego bardzo polskiej gospodarce pomogło, niemal niwelując spadek eksportu i podnosząc barierę kosztową dla importu. Saldo obrotów zagranicznych w obydwu kwartałach przyczyniło się do pozytywnego wzrostu aż w ok. 80%. Reszta, to głównie zasługa spożycia indywidualnego. Problem w tym, że wpływ spożycia oraz inwestycji na wzrost PKB, spada. A to właśnie za 2,3,4 kwartały te czynniki będą musiały przejąć rolę lokomotywy. Wpływ obrotów handlowych na PKB będzie z każdym kolejnym kwartałem malał.
Komentując w dalszej części tekstu słowa premiera i ministra finansów, opieram się na relacjach z konferencji, zamieszczonych na stronie PO. (http://www.platforma.org/pl/aktualnosci/newsy/art1530,wygral-polski-optymizm.html)
„Polska już nie tylko w regionie, co stało się wręcz banalną prawdą, ale w całej Unii Europejskiej najskuteczniej walczy ze zjawiskami kryzysowymi”…” chcę przypomnieć, że wspólnie z ministrem Jackiem Rostowskim i z całym rządem mówiliśmy z przekonaniem (a to przekonanie zbudowane było na wiedzy i na ostrożnych, ale bardzo rzetelnych prognozach), że Polska ma szanse przejść ten kryzys suchą nogą.”…”
Wszystko jest kwestią punktu odniesienia. Mnie, ekonomistę, wynik PKB naprawdę cieszy. Premier jednak powinien pamiętać, że jego rząd prognozował wcześniej lepsze rezultaty, a ponadto w warunkach tak silnego kryzysu, dokładne prognozowanie jest utrudnione. Ponadto o ile pamiętam, przedstawiciele rządu liczyli się z minimalną recesją. Jeżeli więc w innej części przemówienia wspomina błędne prognozy innych analityków, to warto też wspomnieć i o własnych.
„nie rościmy sobie z ministrem Rostowskim i innymi ministrami mojego rządu sobie pretensji do stuprocentowej zasługi w tym świetnym wyniku Polski. Ale mamy prawo chyba dzisiaj głośno powiedzieć, że recepty i działania, jakie podjęliśmy, na pewno przyczyniły się do tego, że dzisiaj Polska jest bezdyskusyjnym liderem, jeśli chodzi o walkę z kryzysem.”
No, nie zupełnie tak to wyglądało. W naszej sytuacji rząd mógł głównie zacisnąć zęby i czekać na rozwój sytuacji. Działania rządu określane jako „recepty i działania”, to głównie działania z planu antykryzysowego. W rzeczywistości plan zarysowany pod koniec ubiegłego roku to połączenie standardowych działań rządu, decyzji wcześniej podjętych oraz interesujących pomysłów które z racji czasu trwania procesu legislacyjnego, wchodzą w życie dopiero teraz. Do tego dochodzą kroki podjęte przez NBP i RPP.
Biorąc pod uwagę sytuację makroekonomiczną, silną wrażliwość finansów publicznych na spadki koniunktury (gwałtowny przyrost deficytu), uważam iż największym sukcesem rządu było zachowanie zimnej krwi w IV kw’08 i w I kw’09. Udało się uniknąć paniki i pompowania w gospodarkę pieniędzy ponad możliwości państwa. Możliwość manewru w naszym przypadku była i jest dość ograniczona. Można snuć rozważania, czy kilka, kilkanaście mld zł pomocy dla gospodarki, finansowane długiem publicznym miałoby sens. Dług pozostałby do spłaty. Stąd też, na swojej stronie nie nawoływałem do tego typu działań. Niewątpliwie dobrym ruchem była quasi interwencja walutowa rządu, czyli przewalutowanie dokonane na rynku walutowym na początku roku. Całe szczęście też, że rząd nie ugiął się przed wszystkimi pomysłami bankowców i nie dał się zastraszyć konsekwencjami dla gospodarki.
W wypowiedziach premiera i ministra finansów, obok pochwał pod własnym adresem i kąśliwych uwag wobec oponentów, dużo było o elastyczności przedsiębiorców i trudnych nadchodzących kwartałach. Nie ma co ukrywać, że dobry rezultat gospodarki to w pewnej mierze efekt elastyczności przedsiębiorców w dostosowywaniu się do zmieniających się realiów gospodarczych. Dobrze, że premier nie ukrywa iż sporo problemów przed nami. Tempo PKB będzie przyrastało powoli i zanim trwale przekroczymy, dajmy na to 3%, to przyjdzie się zmierzyć z deficytem finansów publicznych i problemami społecznymi wywołanymi bezrobociem.
„deficyt jest większy niż byśmy chcieli, ale dzięki temu podatki są na niskim poziomie podatki, a to w efekcie pozwala realnej gospodarce na oddech, który owocuje później takimi statystykami, jaki dzisiaj radują wszystkich Polaków”
Przytoczone zdanie zawiera zaskakująca opinię. Biorąc pod uwagę przekonania ekonomiczne PO, opinia o niskich podatkach budzi zaskoczenie, tym bardziej że w wypowiedzi premiera ta informacja pojawiła się dwa razy. Co oznacza, iż nie jest to wypowiedziana przypadkowo. Osobiście być może nie upierałbym się przy określeniu „niskie” (chociaż zależy to od przyjętej do porównań międzynarodowych metodologii), ale z całą pewnością podatki w Polsce nie są wysokie, czego krajowi przedsiębiorcy nie przyjmują do wiadomości. W ustach (dawnego?) liberała i lidera PO, taka wypowiedź to nowa jakość i mogę mieć tylko nadzieję, że to początek normalnej dyskusji o podatkach i daninach. Być może jednak – i tego się obawiam – premier wspomniał o „niskich” podatkach tylko by przerwać dyskusje o obniżaniu podatków dla ratowania gospodarki, jako recepte na bieżące problemy. Przypomnę, że poprzedni Sejm przyjął zmiany zmierzające do obniżenia części obciążających wynagrodzenia składek, stawek PIT i ulgi na dzieci. Z perspektywy finansów publicznych i deficytu oraz na tle bieżących wydarzeń był to i tak odważny ruch.
A czego mi brakowało w wypowiedzi premiera? Wypadało wspomnieć o dobrej robocie wykonanej przez NBP i RPP. Animozje pomiędzy premierem i prezesem NBP nie powinny stać tu na przeszkodzie. Kiedy była mowa o wizerunku Polski, warto było wspomnieć iż w pierwszych miesiącach kryzysu (koniec ubiegłego roku) polscy politycy unikali panikarskich czy alarmistycznych wypowiedzi i grania pod niepokoje społeczne. I mam tu na myśli polityków spoza koalicji rządowej. Jednak największą wpadką premiera było przemilczenie roli złotego w uniknięciu głębszego spadku tempa PKB (recesji). Wyniki z I i II kw’09 premier w dużym stopniu zawdzięcza złotemu i tylko ze względów ideologicznych (pomysł z jak najszybszym przyjęciem euro z jesieni’08), premier o tym nie wspomniał. Politycy i ekonomiści o „ideologicznym” podejściu do wprowadzenia euro, dostali – przepraszam za wyrażenie – kopniaka od życia, w postaci silnego kryzysu i zbawiennej w takiej sytuacji roli osłabiającej się krajowej waluty. Mogę mieć tylko nadzieję, że wpłynie to na bardziej racjonalny sposób zachęcania do euro.