Abonament RTV; róbmy reformy ale bez emocji cz2

Finansowanie misji państwa w mediach podatkiem nakładanym na wszystkich właścicieli odbiorników miało jeszcze sens, gdy ograniczona ilość kanałów docierała do widzów przez zwykłe odbiorniki, a nadawcy maksymalizowali swój zysk, tworząc program obliczony na uśrednione gusta

To jeden z podstawowych błędów autorów tekstu. Abonament pełni role podatku z którego finansowane są media publiczne tzw. programy misyjne, więc kwestia kto co ogląda i za czyim pośrednictwem nie ma tu znaczenia. Podobnie jest na przykład z ze składką zdrowotną i na fundusz pracy. Płacimy je be z względu na to czy w jakim stopniu skorzystamy z pomocy finansowanej z tych funduszy. W przypadku mediów przyjmujemy, że mają wartość dla całego społeczeństwa. Prywatni nadawcy nadal skupiają się na ofercie pod uśrednione (lub gorzej) gusta, tak więc tutaj nie dostrzegam poważniejszej zmiany.

Przy tak dużej i wciąż rosnącej ilości kanałów nadawcy prywatni coraz bardziej nastawiają się na nadawanie kilku superprogramów tworzących ich markę oraz szerokie zaspokajanie coraz bardziej wyrafinowanych i niszowych gustów

Zgoda, ale jak słusznie autorzy zauważyli „niszowych”. Wystarczy przejrzeć pierwszy lepszy dodatek telewizyjny by stwierdzić z czego żyją stacje komercyjne. Ponadto większość tych programów nie dociera do wszystkich odbiorców. Na zwykłej antenie nie da się obejrzeć tychże programów niszowych. Ponadto zadaniem telewizji publicznej nie jest pójście z misją w najbliższym czasie w kanały tematyczne (choć to dobry pomysł), a przekazywanie pewnych treści w sposób nieskomercjalizowany czyli nie schlebiający najniższym gustom oraz programów nieatrakcyjnych dla stacji komercyjnych ze względów ekonomicznych.

Podatek od telewizora jest drogi w poborze. Samo utrzymanie rejestru posiadanych odbiorników wymaga zatrudnienia w Poczcie Polskiej około tysiąca osób. Poczta Polska zabiera 6 proc. zebranych środków, czyli ok. 57 mln zł rocznie. Za tę sumę można wyprodukować kilkadziesiąt odcinków Teatru Telewizji!

Trudno mi uwierzyć, ze 1 tys, osób nie zajmuje się niczym innym tylko prowadzeniem rejestru. Ani koszt ani fakt iż u nas praktykowany jest abonament nie musi automatycznie oznaczać wysokich kosztów poboru. Wystarczy skorzystać z doświadczeń innych państw UE i zdefiniować abonenta/podatnika jako gospodarstwo domowe, odbiorcę energii elektrycznej itd. i pobierać abonament razem z innymi daninami. Zwiększy się skuteczność poboru i zmniejszy jednostkowy koszt. Kwestia chęci.

Innym ważnym argumentem jest to, że Polacy nie chcą płacić abonamentu RTV. Niedawne badanie CBOS wskazuje, że dwie trzecie Polaków jest za jego likwidacją. Konsumenci z własnego wyboru płacą abonament prywatnym nadawcom – w zamian otrzymują coraz bogatszą ofertę. Płacenie pod przymusem państwa podatku przeznaczanego na coraz rzadziej oglądaną TVP będzie coraz mniej zrozumiałe dla obywateli

Jak na makroekonomistę, dość zaskakujący wniosek i logika. Pobór danin państwowych nie może być funkcją chęci ich płacenia. Na tej zasadzie mało kto w ogóle płaciłby podatki. A płacenie „z własnego wyboru”, to po prostu konieczność, bo prywatny nadawca nie jest tak pobłażliwy jak państwowy. Po drugie pod względem oglądalności TV publiczna wciąż jest liderem w rankingu oglądalności, co jest też oczywiście wynikiem szerokiego dostępu (zasięg) i niskiego kosztu. Autorom polecałbym przejrzenie rankingów oglądalności z ostatnich kilku lat. W jakimś stopniu TVP musiała ulec telewizjom komercyjnym, ale przykładowo rozwój TVNu silniej odbił się na Polsacie. TVP bardzo powoli oddaje pola i jej pozycja jest raczej potwierdzeniem wciąż dużego popytu na jej usługi.

W miejsce podatku od telewizora i radia należy stworzyć przejrzysty mechanizm zamawiania na rynku treści pożądanych przez obywateli, których rynek nie dostarcza w odpowiedniej ilości. Oznacza to przejście do finansowania zadaniowego. Kluczowe jest tu jasne podzielenie odpowiedzialności pomiędzy polityków a ludzi mediów i kultury. …..W tym celu należy utworzyć Fundusz Misji Publicznej, który rozpisze ogólną definicję misji na konkretne działania, zapłaci za nie oraz rozliczy produkcję i emisję programów misyjnych. Fundusz ten powinien być wyposażony w środki odpowiadające ambicjom kulturalnym naszego państwa. A to oznacza zwiększenie finansowania misji. Do FMP, oprócz corocznych dotacji z poszczególnych ministerstw, powinny być przekazane m.in. środki uzyskiwane z aukcji częstotliwości do nadawania programów, sprzedaży na równych zasadach praw do emisji programów wyprodukowanych w ramach misji przed i po 1989 r. oraz dobrowolnych składek obywateli, w tym w ramach 1 proc. odpisu od podatku, oraz przychody z ewentualnej prywatyzacji mediów elektronicznych.

Te i kilka innych zdań na temat zmiany finansowania jest na tyle ogólnych, że na wstępie pozwoliłem sobie napisać iż autorzy w zasadzie nie mają żadnego pomysłu. Podobnie jak od Platformy Obywatelskiej, oczekiwałem grubo większej precyzji. Z opinią obywateli byłbym tutaj ostrożny. Oni już pokazują że chcą oglądać TVP, ale za darmo. Finansowanie zadaniowe brzmi kusząco, ale co to znaczy? Kto wyznaczy te zadania i pole zainteresowań. Dla jednych to program edukacyjny dla dzieci, program dla rolników i teatr, a dla innych transmisja wydarzeń sportowych, które nie cieszą się zainteresowaniem mediów komercyjnych. To tu jest jądro problemu. W kwestii finansowania wypadałoby pokazać skale pozyskanych środków na tle obecnych, inaczej takie reformowanie jest jałowe. Po drugie część finansowania jest niestabilna, a o darowiźnie szkoda dyskutować, skoro  już obecnie 17 zł dla wielu to za dużo.

Autorzy tekstu w założeniu przyjęli że abonament jest zły i przyjęli postawę wykpiwania tej formy finansowania mediów publicznych. Okazuje się że abonament jako idea finansowania nie jest taki zły o czym świadczy skala jego stosowania w Europie Zachodniej. Problem tkwi w zasadach jego poboru. Można to zrobić bez książeczek i angażowania Poczty. Ponadto mam nieodparte wrażenie, że tak kombinujemy pod górkę, bo nikt nie ma już odwagi stanąć przed kamerą i powiedzieć że musimy poprawić ściągalność tej daniny. W krajach które stosują abonament jako dominujące źródło finansowania, ściągalność na ogół przekracza 90% i to nie z powodu przyjemności płacenia abonamentu ale bezwzględności poboru i zasad jego przeprowadzania. 

Awersja do abonamentu jest automatycznie przenoszona na ocenę jakości oferty programowej, a to grube nieporozumienie. Co ciekawe wszelkiej maści reformatorzy mylą część publicystyczno-polityczną mediów publicznych z resztą, a tak naprawdę podstawową częścią repertuaru telewizji publicznej. Osobiście jestem zwolennikiem czegoś co określamy jako misja publiczna w mediach i źródło finansowania jest dla mnie drugorzędne. Ostatecznie i tak będzie  to płacone pośrednio z mojej kieszeni. Do książeczki opłat też nie jestem jakość szczególnie przywiązany. Chciałbym jedynie uniknąć sytuacji, której potwierdzeniem jest komentowany przeze mnie tekst, że za reformowanie mediów publicznych (oferta i zasady finansowania) biorą się ludzie którzy już na etapie diagnozy robią błędy. Przede wszystkim mam wrażenie, że mało kto ma odwagę rzetelnie przedstawić europejskie rozwiązania. Może dlatego, że Polacy przecieraliby oczy ze zdumienia. Nasza TVP tylko w niecałych 30% opłacana jest z abonamentu, co przy ostrej rywalizacji o widza i wynikach oglądalności wystawia jej niezłą notę.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.