Powyborcza konsternacja i konstatacja.

 

1.        Konsternacja

Jesteśmy świadkami dość niecodziennej sytuacji po wyborach. Prezydentem ma zostać człowiek, który świadomie przyłożył rękę do skandalu ze SKOKami. Przypomnę, że w wyniku decyzji prezydenta Kaczyńskiego, do której merytoryczne wsparcie przygotował A.Duda, SKOKi weszły z kilkuletnim opóźnieniem pod kontrolę KNFu. Pomysł prezydenta Kaczyńskiego formalnie zakładał kontrolę KNFu, ale nie bezpośrednią, co praktycznie uniemożliwiało realną kontrolę SKOKów.

Na chwilę obecną kosztowało to ponad 3 mld zł. Rachunek płacą klienci banków, czyli Polacy niezależnie od barw polityczny i tego czy chodzą na wybory czy nie. W tym rachunku są wypłaty z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i przejęcie dwóch skoków w bardzo złej sytuacji przez banki komercyjne, co też wymaga środków na restrukturyzację przejętego majątku i portfela. Trudno oczywiście dyskutować z wyborcami. Cześć wiedziała o ‘wkładzie’ A.Dudy w aferę ze SKOKami, a część wiedzieć nie chciała i wypierała tą informację ze świadomości. Za tą przewinę A.Duda odpowiedzialności nie poniesie. W najlepszej sytuacji tylko odpowiedzialność moralną, czyli żadną. Sam przyszły prezydent był i jest w pełni świadom swojego udziału w aferze SKOKów. Starał się omijać ten temat szerokim łukiem. Na pytanie dot. SKOKów i swojego tym udziału, odpowiadał wymijająco lub po prostu zmieniał temat. Media niestety nie potrafiły konsekwentnie wyegzekwować tego tematu od kandydata A.Dudy.

Pozostaje pytanie o makroeknomiczne konsekwencje wyborczych obietnic A.Dudy. A przyznać trzeba, że A.Duda był w kampanii wyborczej niebywale hojny, przebijając 9-ktrotnie szacunkowe koszty obietnic B.Komorowskiego. Łączne koszt wyborczych obietnic A.Dudy, przeliczony na okres kadencji szacowany jest na kwotę od 175 mld zł do ponad 290 mld zł. Rozbieżność wynika z faktu iż A.Duda, albo był mało konkretny, albo modyfikował wersje obietnic. Główne obietnice to obniżenie wieku przejścia na emeryturę lub, w innej wersji, powrót do wcześniejszych rozwiązań (cokolwiek to znaczy); bezpłatne przedszkola; podniesienie kwoty wolnej od podatku, 500 zł na dziecko w rodzinach ubogich. Szacunki nie obejmują skutków finansowych obniżenia wieku emerytalnego w kolejnych latach po zakończeniu kadencji. Tu, co oczywiste, pojawiają się już kosmiczne liczby. Dla zobrazowania podam, że łączna kwota maksymalna to niemal roczne wydatki polskiego budżetu lub, w ujęciu rocznym, dodatkowe 2%-3,5% deficytu rocznie i – w efekcie – wzrost zadłużenia. Generalnie skutki obietnic A.Dudy dla finansów publicznych byłyby katastrofalne.

Zupełnie kuriozalny jest pomysł A.Dudy na pomoc frankowiczom. A,Duda jest zwolennikiem pomysłu przeliczenia kredytu na zł po kursie wejściowym. Tu już szacunki mówią o 40-50 mld zł kosztów dla banków, co oznacza trzykrotność rocznego wyniku netto sektora, który nie dość że ma ratować SKOKi to jeszcze ma finansować obietnice wyborcze (podatek od aktywów). Obawiam się, że sam kandydat nie połapał się, iż wypowiada sprzeczne postulaty.

Nie chce mi się już komentować pomysłu opodatkowania sieci handlowych i zarzutów transferu pieniędzy za granicę. Kwota z podatku jest żałośnie niska, a kontrole skarbowe (m.in. z czasów rządów PiS!) nie potwierdziły zarzutów.

Jestem przekonany, że sam A.Duda niezbyt poważnie traktował swoje obietnice. Ich pełna realizacja nam nie grozi, bo to są kwoty monstrualne jak na możliwości finansów publicznych. Pomysły na ogół są nakierowane na wzbudzenie popularności wśród Polaków i ograniczają się do prostego, łatwego do zrozumienia przez obywateli, dawania kasy niemal do ręki. Warto przypomnieć, że pomysły B.Komorowskiego były nie dość że wielokrotnie mniejsze, to nakierowane głównie wspieranie tworzenia miejsc pracy i innowacyjności.

Można się tylko obawiać, że A.Duda będzie próbował niektóre ze swoich pomysłów realizować (lub w ograniczonej formie), by unicestwiać je w wyniku oporów rządu. Będzie więc dochodziło do konfliktów z rządem by móc powiedzieć że dokonywał starań, ale rząd wstrzymywał realizację pomysłów. Ewentualne przejęcie rządów przez PiS jesienią, absolutnie nic nie zmieni w kwestii realizacji wyborczych obietnic.

2.        Konstatacja.

Niema co ukrywać. Te wybory powiedziały nam coś o politykach (tzn. części z nich) a przede wszystkim o  społeczeństwie. I to dobitnie. Pierwsze to fakt iż  znaczna część społeczeństwa jest podatna na populizm,  tak naprawdę oczekuje i wręcz zachęca polityków do tego. To że ci sami ludzie potrafią potem powiedzieć, że politycy ich oszukują, jest już zadaniem dla psychologów/socjologów, a nie dla ekonomistów. Wyzwaniem dla ekonomistów jest co najwyżej podjęcie tematu niezwykle niskiej świadomości ekonomicznej obywateli. Nie ma więc żadnego sensu tracenie czasu na akademickie dyskusje na temat skąd bierze się populizm.

Wynik wyborów wskazuje, że znaczna część społeczeństwa tak po prostu i zwyczajnie potrafi wybrać polityka współodpowiedzialnego za skandal finansowy. A.Duda musiał mieć pełną świadomość kiedy kilka lat temu przykładał rękę do odsunięcia w czasie przejęcia kontroli nad systemem SKOK przez KNF. To nie żart i przesada, ale skandal ze SKOKami śmiało można nazwać największą aferą po 1989 r., biorąc pod uwagę rozmiar strat jakie pokrywa sektor bankowy (głównie za pośrednictwem BFG).

PS. Andrzej Duda, to kolejny z czołowych polityków PiS, który część oszczędności trzymał w euro. (wcześniej pisałem o G.Biereckim). Jak to więc jest z tym eur w PiS? Czyżby oficjalna niechęć do przyjęcia euro to tylko poza przed wyborcami? Pytam, bo szacunek polityków PiS do euro jest naprawdę godny podziwu.

 

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.