Rozmawiać można o wszystkim i wymieniać się argumentami. W ekonomii również. Zasadą jednak powinno być, że znamy elementarne i niepodważalne fakty i nie ukrywamy ich przed opinią publiczną. Od kryzysu finansowego z końca poprzedniego boomu gospodarczego, a szczególnie od wygranej PiS w Polsce, wśród komentatorów lewicowych, narasta krytyka dawnego porządku gospodarczego. Jak to na lewicy, przedstawiciele tego nurtu w ekonomii, coraz chętniej mówią m.in. o polityce gospodarczej opartej na deficycie finansów publicznych. ..Że podobno tego do tej pory nie było i …że podobno mainstream (czyli niedobrzy liberałowie) usilnie przez niemal trzydzieści lat z deficytem finansów publicznych walczyli, dusząc przy tym gospodarkę i zaniedbując aktywniejszą politykę społeczną.
Zostawię na inną okazję dyskusją o wadach i zaletach funkcjonowania z deficytem finansów publicznych i o przyczynach jego powstawania. Tymczasem po prostu przyjrzyjmy się faktom. Poniżej podaję dane o finansach publicznych od 1995 r. Brak danych za pierwsze kilka lat niczego tu nie zmienia. Dane podane w tekście pochodzą z GUS lub Eurostatu.
Tzw. III RP od samego początku funkcjonuje w stanie chronicznej przewagi wydatków publicznych nad dochodami, czyli deficytu finansów publicznych. Zmieniał się tylko jego rozmiar. Od najmniejszego w 2018 r. (deficyt 0,4% PKB), po największy, czyli 7,9% PKB w 2010 r. Średni deficyt z analizowanych 23 lat, to ok. 4% PKB. To wartość dość duża. Mówimy o kwotach idących w dziesiątki mld zł rocznie. W UE w tym okresie średni deficyt, to blisko 3% PKB, a w przypadku Niemiec: 1,8% PKB.
Zaznaczmy przy tym, że funkcjonowanie w warunkach deficytu finansów publicznych nie jest nieszczęściem ani tragedią. Szczególnie w państwach rozwijających się, funkcjonowanie w warunkach deficytu jest nieuniknione i w pewnym stopniu wręcz pożądane. Powodem przewagi wydatków nad wpływami jest amortyzowanie kosztów społecznych przemian (wsparcie gospodarstw domowych) i – przykładowo – wydatki infrastrukturalne, finansowane z kasy publicznej. Problemem więc jest nie tyle deficyt, co jego rozmiar i umiejętność jego zmniejszania.
W Polsce mamy skłonność do tolerowania zbyt dużego deficytu. Drugim zarzutem jest łatwość narastania deficytu w okresach kulejącej koniunktury lub kryzysów. Mam na myśli m.in. początek ubiegłej dekady i lata 2009-2010. Jesteśmy nieco bezradni w okresach zwiększania się deficytu, a jego zmniejszanie w nazbyt dużym stopniu opieramy na wzroście koniunktury.
Średni deficyt dla kraju takiego jak Polska nie powinien przekroczyć 3% PKB w rozumieniu średniej z ostatnich 23 lat. Od dwóch lat, biorąc pod uwagę poziom koniunktury, powinniśmy mieć nadwyżkę w finansach (Niemcy mają od 2014 r.).
Jak więc widać, wbrew opiniom lewicowych komentatorów, deficyt finansów publicznych jest stałych zjawiskiem w naszej gospodarce. Na dodatek, średni poziom deficytu jest dość znaczny. Porównanie Polski na tle wszystkich krajów UE (średnia dla 23 lat oraz średnia dla 10 ostatnich lat), wskazuję, że należymy go grona krajów o nazbyt ‘odważnej’ polityce deficytu finansów, co nie jest powodem do dumy. Co najmniej dwa razy w ciągu ostatnich kilkunastu lat osiągaliśmy niebezpiecznie duży deficyt, co mogło się skończyć poważnymi problemami.