W sobotę rano, radiowej Jedynce wywiadu udzielił Jarosław Kaczyński. Prezes rządzącej partii pozwolił sobie m.in. na wypowiedzenie kilku refleksji na temat gospodarczych przemian, w tym tego co przed nami. Zdania brzmiały niezwykle abstrakcyjnie i ideologicznie. Nieco dziwnie się czyta zapisy wywiadu, gdy J.Kaczyński mówi o nowej fali kapitalizmu i wymagającej tego nowej społecznej świadomości itd. Przypomniała mi się książka, jaką od pewnego czasu z przerwami przerabiam. O socjalizmie to książka i formie jaką przyjął w powojennej Polsce. Jedną z zalet tej książki jest bardzo dobry wstęp, traktujący obszernie ideologiczne podłoże późniejszego komunizmu w ZSRR i socjalizmu w Polsce. Ojcowie myśli socjalistycznej i komunistycznej ponad sto lat temu równie chętnie co o nowej ekonomii, mówili o konieczności ukształtowania nowego człowieka. Tak jakby wiedzieli, że zwykły człowiek, obdarzony i praktykujący działanie z własną wolną wolą, może nowej ekonomii nie zaakceptować i nie okazywać zachwytu nad nią.
Oczywiście daleki jestem od zrównywania J.Kaczyńskiego z Marksem czy Leninem. Po prostu, lider partii rządzącej niepotrzebnie przyjmuje retorykę, która brzmi w naszym wydaniu dość kabaretowo. Sądzą, że okraszanie języka ekonomii akcentami ideologicznymi, wynika po prostu ze świadomości J.Kaczyńskiego, że jak na razie to mamy taki sam ustrój gospodarczy jak mieliśmy. Jedyną różnicą jest 500+, ale o tym za chwilę. Cała reszta, to ideologiczna narracja, która ma sugerować słuchaczom wywiadu, że są świadkami nowej jakości oraz że w krótce ma nastąpić jeszcze większy skok.
Poniżej kilka wybranych myśli z radiowego wywiadu z krótkim komentarzem.
„odblokowania możliwości, np. awansu przedsiębiorców z kategorii małych do średnich, ze średnich do dużych, a z dużych może nawet do wielkich”.
Tutaj prezes Kaczyński niczego nowego stworzyć już nie da rady. O skoku podmiotów z grupy małych do większych decyduje przede wszystkim ekonomiczny nos, inwestycje i zarządzanie. Polscy przedsiębiorcy świetnie sobie radzą z rozwojem firm. Mamy już małe stocznie z kapitałem prywatnym, producentów taboru kolejowego czy firmy z rynku gier komputerowych. Że już nie wspomnę o silnych graczach z sektora spożywczego. Główną siłą napędową jest wolny rynek, rywalizacja i chęć rozwoju. Wsparcie państwa czy fundusze unijne nie zastąpią trafnej rynkowej decyzji.
Prezes PiS zbyt wiele nie ujawnił w wywiadzie, ale mam nadzieję, że zauważa też porażki tam gdzie weszło państwo i polityka. Przykład SKOK-ów jest bardzo wymowny. Koszty polskiej, prawicowej myśli bankowej, długo jeszcze będą pokrywać komercyjne banki. Przypadek lotniska w Radomiu niedawno opisywałem na blogu.
„…dotychczas z różnych powodów istniały w Polsce blokady w tej kwestii”. Mowa o blokadzie w rozwoju przedsiębiorstw.
Nie wiem o jakich blokadach prezes Kaczyński mówi i byłoby dobrze gdyby porzucił tajemniczość w wypowiedziach, za którą próbuje schować brak wiedzy czy argumentów.
Wiele o problemach przedsiębiorców można się dowiedzieć z badań sondażowych GUS. Większość z nich tak naprawdę jest pochodną rozwoju, rywalizacji i utrzymania się na rynku w ramach gospodarki wolnorynkowej. Jak rozumiem J.Kaczyński, używając słowa ‘kapitalizm’, gospodarkę wolnorynkową akceptuje. W badaniach sondażowych jest też informacja o zmianach i zawiłościach w prawie, w tym podatkowym. PiS jest bardzo aktywny na polu zmian w prawie i ustalania nowych obowiązków przedsiębiorcom, co im życia nie ułatwia.
Jednym z mankamentów, który za rządów PiS uległ pogłębieniu, jest słaby wynik w obszarze inwestycji. Jest faktem, że nie ma prostych narzędzi by pobudzić inwestycje. To jednak, z czym mamy do czynienia obecnie, powinno nas zachęcić do poważnej dyskusji w gronie ekonomistów i decydentów. PiS jej jednak unika, żeby ukryć swoją bezsilność w tym obszarze. Temat inwestycji i ewentualnego ich wsparcia przez państwo (wydatki infrastrukturalne itd.) jest też o tyle niewygodny dla obecnego rządu, że ogromny program 500+ spowodował typowe symptomy efektu wypychania inwestycji i nakładów o podobnych charakterze przez konsumpcję. Wypada więc zadać pytanie: jak prezes PiS widzi problem inwestycji w kontekście jego nowego kapitalizmu.
Nowy kapitalizm ma spowodować, że nadejdzie „…..nowa, wielka fala gospodarczej inicjatywy”.
Falę inicjatywy przeżyliśmy na początku lat 90-tych i w takiej skali nigdy się już nie powtórzy. I dobrze, bo tamta fala kapitalizmu, jak był to łaskaw nazwać prezes PiS, wynikała z ogromnego niezaspokojonego popytu i efektów dysfunkcjonalności socjalistycznej gospodarki. Słowa o nowej inicjatywie wywołują pytania o to, co ma być bodźcem tej nowej fali? Na pewno nie jest tym przeregulowanie gospodarki czy napędzanie jej konsumpcją. Niestety odpowiedź nie pada. Nowa fala kapitalizmu wymagałaby raczej zwiększenia skali wolnego rynku w funkcjonowaniu gospodarki. A to jak rozumiem nie wchodzi pod uwagę.
Nowy kapitalizm to, wg J.Kaczyńskiego, “także sprawa pewnych przemian świadomości społecznej“.
To jedna z bardziej tajemniczych, dyskredytujących, czy raczej zabawnych wypowiedzi o nowym kapitalizmie. Historia pamięta liderów, polityków czy przywódców duchowych, którzy dla udowodnienia słuszności swoich teorii wymuszali zmianę społecznej świadomości. Mam nadzieje, że J.Kaczyński nie chce dołączyć do tego grona. Inna rzecz, że ta sama historia już nie raz udowodniła, że zabawy ze społeczną świadomością ostatecznie kończą się klęską, a pomniki ideologów lądowały na ulicy.
Ta kuriozalna wypowiedź tylko potwierdza, z jak silną próbą manipulacji mamy do czynienia. To w gruncie rzeczy żadna nowość. Ekipa dobrej zmiany niemal od początków swego działania, próbuje usilnie wmówić społeczeństwu, że jest świadkiem czegoś wyjątkowego. Kiedy jednak patrzy się na gospodarkę z perspektywy danych makroekonomicznych, wcale to tak nie wygląda.
“Chcielibyśmy, aby ta fala inicjatywy gospodarczej – jak to często mówimy – druga fala polskiego kapitalizmu się zrodziła. Rząd Mateusza Morawieckiego ma temu sprzyjać” .
Ekonomia nie jest obszarem, w którym prezes PiS porusza się swobodnie. Stąd ogromne nadzieje pokładane w M.Morawieckim. Morawiecki jest nie tyle ekonomistą, co człowiekiem który świetnie odgrywa medialną rolą gospodarczego wizjonera dobrej zmiany. Eksperci ekonomiczni nie mają problemu z właściwą oceną Morawieckiego, ale wcale niemała część społeczeństwa dała mu się porwać.
To co uderza w części wywiadu poświęconej kapitalizmowi to nadużywanie ideologii i niespójność z obecnym medialnym przekazem rządu.
Do tej pory, główny przekaz informował nas, że nowy trend w myśleniu o gospodarce to aktywna rola państwa. Od hojnego rozdawania zasiłków przez repolonizację gospodarki, po potężne inwestycje państwowe (centralny port lotniczy). Teraz nagle pojawia się nieco już archaiczne słowo kapitalizm z jakimś, bliżej nieokreślonym, nowym otwarciem. To w końcu gdzie jesteśmy? Już wcieliliśmy w życie nowa ekonomią, czy to się dopiero wydarzy. Będzie to gospodarka kapitalistyczna, czy z silnym udziałem państwa w gospodarce? Jak to się ma do niedawnych słów prezesa, że dla przemian politycznych jest gotów poświęcić przejściowo nawet wzrost PKB?
Można do słów prezesa PiS podchodzić mniej lub bardziej poważnie. Wydaje się jednak, że lider ugrupowania rządzącego powinien bardziej przykładać sie do wypowiedzi o gospodarce. Nawet jeśli opinia publiczna jest już trochę przyzwyczajona do faktu, że ekonomia to nie jest coś co prezes PiS lubi najbardziej.