Mimo niedawnej deklaracji, GUS powrócił do podawania tzw. szybkiego szacunku wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. Mamy więc wstępne dane o inflacji za kwiecień i podobnie jak wyniki za marzec, wywołany sporo kontrowersji i niedowierzania. Przy czym problem z zaakceptowaniem wstępnych wyników inflacji ma nie tyle grono ekonomistów, co część opinii publicznej. Dlaczego?
Powinniśmy oddzielić emocje od faktów. Przegląd opinii na różnych forach po publikacji danych GUS wskazuje, że część Polaków uważa wynik za zaniżony. Musimy jednak pamiętać, że koszyk inflacyjny obejmuje szeroki zakres naszej aktywności ekonomicznej, jaką przejawiamy nabywając w każdym kolejnym miesiącu szereg dóbr i usług. Nie kupujemy tylko drożejących początkowo maseczek i środków dezynfekujących. Ponadto, te dwie ostatnie pozycje, co by o ich nie mówić, stanowią skromniutką część naszych zakupów. Boli nas i niepokoi wzrost cen niektórych artykułów żywnościowych. Ale ich znaczny wzrost jest odnotowany. To, że inflacja w kwietnie w ujęciu rok do roku, wzrosła w obecnych okolicznościach jedynie o 3,4%, mówi nam jedynie o ogromnej zmianach jakie zachodzą w koszyku inflacyjnym. Jedne z dóbr i usług niepokojącą rosną, inne zaś spadają, co powoduje znoszenie się skutków. Niestety przy okazji prezentacji wyników wstępnych nie podaje się detali, a jedynie główne pozycje.
Na pewno nadal rośną ceny żywności. Utrzymuje się roczny wzrost na poziomie 7% (dokładnie 7,3%). Tak silny wzrost cen żywności (w przedziale 6%-8% r/r) trwa od lata 2019 r. Biorąc pod uwagę zapowiedzi o suszy, wygląda na to, że żywność da nam jeszcze popalić w tym roku.
Z informacji jakie opublikował GUS wynika, że jednym z głównych czynników studzących inflację są ceny paliw do środków transportu indywidualnego. Ceny paliw (głównie za sprawą cen ropy) miesiąc do miesiąca spadły o niemal 13%! Dysponuje szczegółowymi danymi dot. inflacji od 2003 r., i maksymalny miesięczny spadek cen paliw wyniósł raptem 9% (grudzień 2008 r.). Mamy więc nowy rekord miesięcznego spadku. W ujęciu rocznym spadek o 18,8% nie jest tak spektakularny, tzn. jest porównywalny ze styczniem 2009 i lutym 2015 r..
Oceniając wynik inflacji musimy pamiętać o tym, że wielu z nas ograniczyło zakupy niektórych dóbr i usług, co powstrzymało wzrost lub obniżyło ich ceny. Na szczegóły przyjdzie nam poczekać do połowy maja, kiedy to poznamy pełny raport o inflacji za kwiecień.
To wielkie cenowe i popytowe zamieszanie rodzi pytania i obawy o najbliższą przyszłość inflacji. Wiele zależy od tego jak szybko wydobędziemy się z ekonomicznego marazmu i wrócimy do pracy. Niestety wtedy też, skoro cały rozwinięty świat będzie powracał do życia, w górę pójdą ceny paliw. Cóż, ten rok może nie być rokiem niskiej inflacji. Na szczęście w II połowie tego roku zadziała tzw. efekt bazy w przypadku cen żywności, nie powinno być aż tak źle i ostatecznie inflacja na koniec roku powinna być niższa od poziomu jaki zobaczyliśmy w kwietniu.